Znajdowała się w jakieś jaskini.
Było zimno i wilgotno. Rozejrzała się. Nagle usłyszała głośny rechot, który po
chwili przerodził się w przeraźliwy ryk. Przeszła parę kroków i przeraziła się.
Przed nią klęczał przywiązany do skały mężczyzna, a nad nim wisiał wąż kapiący
na niego jadem. Twarz mężczyzny była popalona, a na jego buzi istniał okropny
uśmiech.
- O widzę, że mam gości! Proszę,
rozgość się. Chętnie bym ci zaproponował coś do picia, ale jak widać nie mam
warunków – powiedział sarkastycznie-
Ale gdzie moje maniery? Proszę poznaj mojego… „znajomego”, który jakże łaskawie
opluwa mnie CODZIENNIE swoją śliną.- wysyczał jednocześnie wskazując na węża
znajdującego się tuż nad nim.
- C-czy potrzebujesz pomocy?-
odpowiedziała Rose, niepewnie zbliżając się do tajemniczego mężczyzny.
- Nie skądże! Czuje się
świetnie, tylko te węzły trochę mnie uwierają- odpowiedział ironicznie po czym
podniósł głowę. Spod mokrych czarnych włosów, wyłoniły się zmęczone oczy. Były…
szmaragdowe! To niemożliwe, on wygląda
jak Tom. Zupełnie jak Tom. Ale to przecież nie może być prawda… Walczyła ze
sobą w myślach Rose. Chłopak spojrzał na nią dokładnie. Jego usta ułożyły się w
krzywy uśmiech.
- Ooo, widzę że zaczynasz dobrze
kombinować- powiedział i zniknął. Wszystko zniknęło. Jaskinia, skała, wąż. Teraz
była tam tylko pusta czerń. Nagle wszystko zaczęło wirować z coraz większą
szybkością, a Rose coraz bardziej nie wiedziała co się dzieje.
-Jezus Maria! Kur..cze!- krzyknęła
Rose szybko łapiąc powietrze. Dziewczyna spojrzała na zegarek. 9:45, kurde. Pomyślała po czym poszła do
łazienki. Po umyciu się i przygotowaniu, wzięła laptopa i walnęła się na łóżko.
Zaczęła bezsensowne przeglądanie stron, po czym weszła na pocztę. Zobaczyła, że
dostała nową wiadomość z nieznanego adresu. Ciekawe,
mam nadzieje, że to nie wirus. Po chwili zastanowienie postanowiła jednak
ją otworzyć. Ciekawość przeważyła. Ulżyło jej kiedy po otworzeniu nie ujrzała,
żadnych reklam, ani nie zidentyfikowanych kodów. Przed jej oczami pojawiła się
niezbyt długa wiadomość:
„Czy ostatnio miewasz dziwne
sny? Podejrzewam, że odpowiadasz twierdząco. Czy Twoje oczy zmieniły kolor na
zielony? Oczywiście, że tak. Czy ostatnio czujesz się dziwnie, jakby w tobie
znajdowała się jeszcze inna osoba? Widzę, że znowu mam racje. Niedługo dowiesz
się o wielu rzeczach, które zmienią Twoje życie. Wstrząsną Tobą. Nie próbuj do
nich dążyć na siłę, bo może się to obrócić przeciwko Tobie.
Uważaj na siebie!
Pozdrawiam, L.”
L.? Kim do cholery jasnej jest L.? I skąd on o tym wszystkim wie? Jezu
to jest przerażające. W głowie Rose rodziły się coraz czarniejsze myśli. A
jeżeli ktoś ją śledził? Jakiś morderca, psychopata? To było straszne.
- Rosalie, czy ty się nie
umówiłaś z dziewczynami?- przerwała jej przemyślenia mama. Kurde zapomniałam o tym zupełnie! Podniosła się szybko z łóżka,
jednocześnie wyłączając komputer. Ubrała się w pierwsze lepsze ubranie i zeszła
na dół do kuchni. W niej zastała mamę, smażącą naleśniki w rytm muzyki.
- Dobrze Ci się dzisiaj spało?-
zapytała z entuzjazmem.
- Taa, można tak powiedzieć. Ja
już lecę. Będę wieczorem. Na razie!- krzyknęła i śpiesznie wyszła, trzaskając
drzwiami. 5 minut później znajdowała się już przed Starbucksem. Weszła i przy
najbliższym stoliku zauważyła swoje przyjaciółki: Caroline, Violet i
Vanesse. Wszystkie powitały ją radośnie.
- Dziewczyny mam wam coś ważnego
do powiedzenia. Nie wiem tylko czy nie uznacie mnie za wariatkę- powiedziała
niepewnie Rose, zajmując miejsce obok Caroline.
- Nie żartuj! Możesz nam
powiedzieć o wszystkim, nawet o najbardziej szalonej rzeczy na świecie.
Jesteśmy przyjaciółkami, pamiętasz?- powiedziała Violet popijając karmelowe
Cappuccino.
- No właśnie. Zawsze będziesz
miała w nas oparcie. Pamiętaj o tym!- stwierdziła Caroline, klepiąc Rose po
plecach.
- No dobrze. A więc ostatnio
miewam dość dziwne sny – zaczęła powoli, jakby czekając na reakcje. Dziewczyny
jednak przysłuchiwały się jej z uwagą.- Pamiętacie mój wypadek w damskiej
toalecie?- wszystkie przytaknęły na znak potwierdzenia.- A więc te „szkła
kontaktowe” o których mówiłam to są moje prawdziwe oczy.
- Chcesz powiedzieć, że twoje
oczy... zmieniły kolor?- zapytała z niedowierzaniem Vanessa.
- Tak, właśnie tak. A kojarzycie
tego nowego chłopaka, Toma? On tez jest jakiś dziwny- powiedziała widocznie
zdenerwowana.
- Ja bym powiedziała, że
niesamowicie przystojny, ale jak wolisz... Co w nim jest takiego dziwnego?-
zapytała zaciekawiona Caroline.
- Kiedy on mnie dotchnął... był
lodowaty. Wręcz emanował zimnem. Czy to jest normalne?- powiedziała szybko.
- Może po prostu było mu zimno- powiedziała
Vanessa spokojnie.
- Raczej to nie o to chodziło.
Był przerażony kiedy zwróciłam mu na to uwagę. O co mu mogło chodzić?- zapytała
Rose, patrząc na Violet.
- Nie wiem, trochę to
przerażające. Moim zdaniem powinnaś odpuścić tą sprawę, bo w tym chłopaku może
się kryć coś złego- powiedziała zestresowana Violet, wlepiając w Rose jej
lilowe oczy.
I w tym momencie Rose poczuła
mocny ból głowy. Nie wiedziała co go spowodowało, jednak była to udręka nie do
wytrzymania. Szybko zaczęła zbierać swoje rzeczy i przygotować do wyjścia.
- Co się stało Rose, gdzie
idziesz?- zapytała zdziwiona Caroline.
- Trochę głowa mnie boli, to nic
wielkiego.
- Dobrze. A czy jest jeszcze coś
o czym chciałabyś nam szybko powiedzieć?- zapytała jeszcze nalegająco Vanessa,
łapiąc Rose za nadgarstek.
- Nie, to wszystko- skłamała –Na
razie muszę iść. Do zobaczenia!
Nie chciała, aby dowiedziały się
o tym mejlu. Nie dzisiaj, nie teraz. Sama nie wiedziała co o tym myśleć Niemiała
zamiaru jeszcze ich obarczać swoimi problemami.
Kiedy szła tak przez park
zobaczyła nagle na jednej z ławek, samotnego chłopaka. Wydawał się zagubiony,
trochę poirytowany, jakby z kimś się właśnie kłócił. Kiedy podeszła bliżej,
rozpoznała w nim Toma.
- Hej! Stało się coś?- usiadła obok niego,
kładąc mu rękę na ramieniu.
- Nie chce z nikim roz...- podniósł głowę i
spojrzał na dziewczynę.- Ach to ty! Nie nic się nie stało. Możesz sobie iść.
- Nie mam takiego zamiaru.
Chciałabym porozmawiać o tym co się wczoraj stało.
- O czym tu rozmawiać?
Przeraziłem cię. Norma. A ty o tylu rzeczach nie masz pojęcia. Ale niedługo się
dowiesz- powiedział Tom z głosem pełnym jadu. Rose skądś znała ten głos.
- O co ci chodzi? O czym nie
wiem?- zapytała dziewczyna widocznie zdenerwowana.
- Nie będę teraz z tobą rozmawiać!
Dowiesz się kiedy przyjdzie na to czas- Tom podniósł się raptownie do góry z
zamiarem odejścia.
- Przestań!- krzyknęła Rose, a
jej ręce... zapłonęły. Dosłownie paliły się zielonym płomieniem.
- Świetnie, jeszcze tego
brakowało, abyś na środku parku odstawiała pokazy- złapał ją mocno za ramię.
Nagle znaleźli się w zupełnie innym miejscu. Wyglądało to na jakąś opuszczoną
piwnicę. Wszystko było pokryte kurzem, dosłownie każda szczelina. To miejsce
wyglądało na bardzo zaniedbane i przez to sprawiało wrażenie przerażającego.
- Gdzie my do cholery jesteśmy?
Kim ty jesteś? Psychopatą, mordercą?- dziewczyna krzyczała a jej ręce płonęły
coraz bardziej.
- Ochłoń laluniu, bo mi
sfajczysz kryjówkę- odpowiedział ironicznie Tom, swobodnie siadając na
pokrytej piórami sofie.- Chcesz wiedzieć kim jestem i co tu się dzieje?
Odpowiedź byłaby z pewnością bardzo prosta, gdybyś była choć trochę w to
wprowadzona. – zobaczył na sobie zdziwione oczy dziewczyny i uśmiechnął się
krzywo.- Czy podpis w mejlu nie powinien ci coś mówić? Z twoją wiedzą na temat mitologii powinnaś mieć chociaż pewne podejrzenia.
Rose patrzyła się na niego
osłupiałym wzrokiem. Za nic nie mogła wymyślić boga o takim imieniu. Po
dłuższym momencie ciszy i widomej rezygnacji dziewczyny, chłopak westchnął.
- Serio nie wiesz? A więc jestem Loki, Loki Laufeyson.
- Loki? Jesteś bogiem oszustw i
psot- powiedziała powoli Rose.
-Brawo!- klasnął w dłonie Loki.-
Czyli jednak coś o mnie wiesz, jak miło.
- A do czego ja jestem ci
potrzebna?- zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Bardzo dobre pytanie! A więc
jesteś tak jakby... spadkobierczynią moich mocy – stwierdził chłopak
przeczesując przy tym ręką swoje ciemne włosy.
- Spadkobierczynią?- powtórzyła
za nim.
- Tak. Razem zniszczymy mojego kochanego
„braciszka” i jego ojca. Wchodzisz w to?
Uwielbiam, świetnie piszesz. Historia się rozkręca a ja zabieram się do czytania. ;)
OdpowiedzUsuńTez piszę opowiadanie o Lokim. Chcesz, to wpadnij:
welcome-to-the-black-parade1.blogspot.com
(Zakładka opowiadania)
boskie! strasznie mi się ten rozdział podoba:D ach Loki, uwielbiam go<3
OdpowiedzUsuńLoki Loki Loki+Tom Tom Tm+Hiddleston Hiddleston Hiddleston=nic lepszego na świecie
OdpowiedzUsuńFajne fajne :) myślę tyło z 3 gim to jednak zbyt młody wiek na to opowiadanie :) pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńBogowie *.*
OdpowiedzUsuń