wtorek, 10 lutego 2015

DOPISEK DO ROZDZIAŁU 55 (SPOILERY)

UWAGA!
JEŻELI KTOŚ NIE CZYTAŁ JESZCZE ROZDZIAŁU 55 NIECH OMINIE TEN POST. SPOILERY!!!

*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*

Zanim mnie pobijecie, chcę powiedzieć, że TO NIE JEST KONIEC. Chciałam jedynie wzbudzić powszechne oburzenie ( he he).
Zaplanowałam drugą część mojego opowiadania. Może niektórym z Was się nie spodoba mój pomysł, ale mam ideę i nie chcę jeszcze kończyć przygody z Lokim i z tym opowiadaniem. Tak więc pociągnę to do drugiej część która będzie opierać się już na całkowicie nowych wydarzeniach. Niedługo możecie się spodziewać jakiejś zapowiedzi czy coś w tym stylu.
Chciałabym się tylko poradzić Was czy zostać na tym blogu czy może stworzyć nowego dla nowej częśći??  Piszcie czego oczekujecie ^^

Rozdział 55



Moi drodzy!
Boże, jak ja dawno nie miałam okazji tego pisać. No cóż, mogę powiedzieć... 
WRÓCIŁAM.
Oby to  był powrót na dobre, bo wiem jak irytujące mogą być dla czytelnika TAK długie przerwy, jak ja Wam serwowałam. Jestem podła, bez najmniejszych wątpliwości. Ale gdybym nie była, nic by nie powstało, nieprawdaż? XD
A teraz może przejdę do mojego wytłumaczenia i tego co robiłam przez cały ten czas. Otóż.
Jak już wspominałam jestem typem osoby, która łatwo ulega urokowi poszczególnych postaci. I jeżeli już ulegnę, to możecie być pewni, że szybko mi to nie przejdzie. Tak więc po obejrzeniu "The Breakfast Club" (best film ever, btw. widział ktoś? :D), zostałam zauroczona przez postać Johna Bendera grana przez Judda Nelsona (z którym oczywiście musiałam obejrzeć większość filmów), a następnie z czystej ciekawości powróciłam do filmu "Atramentowe Serce" nakręconego na podstawie książki o tym samym tytule i... znowu się zakochałam. Tym jednak razem było to całkowicie uwarunkowane, ponieważ aktor, który mi się spodobał grał dodatkowo moją ulubiona postać z książki (dla ciekawskich- Dustfinger aka Smolipaluch). I takim sposobem nadal oglądam fragmenty z Paulem Bettanym. No cóż kolejny Anglik, który mi się podoba (nie wiem czy to kwestia akcentu, czy oni po prostu sa tacy uroczy eh).
Choć w sumie nadal nie napisałam w czym rzecz XD Otóż, kiedy spodoba mi się nowa postać skupiam na niej całą swoją uwagę i nie ma bata, żebym mogła spokojnie wrócić do poprzedniej. Oczywiście nie znaczy to, że rezygnuje z niej, nic z tych rzeczy. Po prostu... nie mogę się tak wczuć. Dlatego też tak ciężko było mi skończyć ten rozdział, bo zwyczajnie nie mogłam skierować myśli na odpowiednią postać.
Ale mimo wszystko napisałam to co miałam napisać i mam ogromną nadzieję, że rozdział się Wam spodoba.



Thor obudził się w zupełnie obcym dla niego miejscu. Nie było to już więzienie w Alfheimie, a jego samego nie ograniczały żadne łańcuchy. Miał też przy sobie Mjölnir. Wszystko było w jak najlepszym porządku, z wyjątkiem jednego, drobnego szczegółu. Jak on się tu do cholery znalazł?!
Wszędzie dookoła znajdowały się skały i piach, natomiast niebo było zdumiewająco ciemne.
- Svartalheim…- powiedział Thor, rozglądając się z przerażeniem po niebezpiecznej krainie. Ostatnim razem kiedy tu gościł, Loki omal nie zginął z rąk łaknących krwi krasnoludów i pomagającej im Amory. Na jego nieszczęście miejsce to nie było zamieszkiwane tylko przez jedne magiczne stworzenia. Była to również siedziba mrocznych elfów- kreatur bardzo groźnych, krwiożerczych i nie znających litości. Do tego szczyciły się inteligencją i sprytem, więc gdyby nie czar rzucony na nie kilka tysięcy lat temu spokojnie mogłyby opanować pozostałe 8 królestw. Thor nie miał jednak pewności, czy nie udało im się już zdjąć zaklęcia. Może tylko czekają na odpowiednią chwilę, aby się zemścić na Odynie i reszcie władców którzy doprowadzili do zamrożenia ich mocy. Miał jednak nadzieje, że tak nie jest, bo inaczej to już koniec.
Gromowładny jeszcze raz rozejrzał się po skalistym krajobrazie. Nigdzie nie było widać żywej duszy, ani niczego co mogłoby w jakikolwiek sposób pomóc mu w przeniesieniu się do domu. Był bezradny. Mógł jedynie czekać i łudzić się, że nastąpi cud.
Nagle rozbłysło jaskrawe światło, a przed mężczyzną pojawiła się Rose. Była wystraszona, prawdopodobnie nie świadoma tego, że przeniosła się do innej krainy. Oto i jego cud.
- Wszystko w porządku?- spytał Thor, podtrzymując dziewczynę, która ledwo utrzymywała się na nogach.
- Emm nie wiem… Gdzie ja jestem? Jak się tu znalazłam…- pytała dziewczyna, roztrzęsionym głosem.
- Jesteśmy w Svartalheimie- krainie krasnoludów i mrocznych elfów. To jak się tu znalazłaś… no tego niestety nie wiem, bowiem wylądowałem tu w ten sam sposób co ty.
- A kim TY jesteś jeżeli można wiedzieć?
Thor nie wierzył w to co słyszy. Rose nie pamięta go? Ale jak to możliwe… Czemu Loki nie powiedział mu o tym, kiedy odwiedził go w lochu? Zapewne to kolejny z jego głupich wybryków, kolejny podstęp. Tylko dlaczego wplątał w to Rose, dziewczynę którą prawdopodobnie kochał, o ile można przypuszczać, że jego brat posiada zdolność do wyrażania tak silnych emocji. Ale z pewnością była mu bliska… Więc czemu ją wykorzystał… Pewnie jak zwykle przyćmiła go wizja władzy, tronu który wciąż był dla niego cenniejszy od innych ludzi.
- Mam na imię Thor. Może tego nie pamiętasz, ale jesteśmy przyjaciółmi. Dobrymi przyjaciółmi- powiedział bóg, uśmiechając się blado do dziewczyny.
- Cieszę się. Każda osoba potrzebuję przyjaciela, więc cieszę się że nim jesteś- odpowiedziała radośnie Rose. Była taka szczęśliwa, promienna, zupełnie nie świadoma tego, dlaczego nie pamięta. Nie świadoma tego kim była.
- Thor? Mogę ci zadać pytanie?- zaczęła niepewnie dziewczyna.
- Tak?
- Kim jest Loki?
&&&

Loki dźwignął się z ziemi tak szybko jak tylko umiał. Był osłabiony, jego moce nie działały, a do tego miał przed sobą dwóch potężnych przeciwników w tym jeden był bronią, a drugi sterownikiem. Krótko mówiąc- jego sytuacja była żałosna. Ale poprzysiągł sobie, że zemści się, że nie wybaczy im tak łatwo śmierci Friggi. Za bardzo ją kochał, aby odpuścić. Postarał się skupić w sobie pozostałe zalążki po jego magii. Zielone iskierki tlące się w jego ciele, czekające na wydostanie się na powierzchnie. Każda łączyła się z kolejną, aż utworzyły kulę. Kulę która sekundy później wydostała się na zewnątrz i poleciała w stronę Amory popychając ją daleko w tył. Czarodziejka jednak była w znacznie lepszej kondycji niż on. Szybko podniosła się i ruszyła w stronę Kłamcy.
- Nieźle Loki, ale chyba będziesz musiał się bardziej postarać, żeby mnie złamać- powiedziała kobieta, uśmiechając się szyderczo. Czarodziej poczuł ostre kłucie w brzuchu, które chwile później przeniosło się na kończyny. Na samym końcu dotknęło głowę. Był to ból nie do opisania. Loki czuł jakby cierpienie trwało latami. Chciał żeby w końcu się skończyło. Powoli się poddawał.
- Przestań! Starczy… Proszę przestań!- błagał Loki, klęcząc na ziemi i trzymając się za głowę. Nie chciał już czuć tego bólu ani sekundy dłużej.
- Hahahahaha cudownie. Wreszcie „potężny” bóg, kłamca nad kłamcami, klęczy przede mną błagając mnie o litość. Tak długo czekałam na ten moment.
Loki czuł się fatalnie. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie był na tyle zdesperowany, aby klęczeć przed kimś, będąc właściwie pod jego panowaniem. Amora upokorzyła go i w tym momencie nie miał już nawet siły by z nią walczyć.
- Co już się poddałeś? Nie chcesz się jeszcze ze mną pobawić?- mówiła Amora, zbliżając się coraz bardziej do Kłamcy. W pewnym momencie była już tak blisko, że czuła jego zimny oddech na swojej szyi.- Czemu tak szybko odpuściłeś?
Czarodziej widział w oczach kobiety ogromną ciekawość. Kobiety z którą kiedyś łączyło go uczucie, a teraz wiąże jedynie nienawiść. Jak wiele zmieniło się od tamtego momentu.

&&&

Loki patrzył z fascynacją na zwinnie poruszające się smukłe ciało kobiety. Długie, jasne włosy opadały jej na blade plecy, sięgając niemal do pośladków. Obróciła się w jego stronę. Jej twarz była równie piękna co ciało. Jasna, nieskazitelnie czysta cera, zgrabny nos, kształtne usta i piękne zielone oczy kuszące każdego mężczyznę, który się na nią natknął. Była idealna pod każdym możliwym względem.
- Co się tak przyglądasz? Mało brakuje a się zaczniesz ślinić- stwierdziła kobieta, uśmiechając się ironicznie.
- Oh Amora, a jak tu się nie przyglądać tak pięknej kobiecie. Musisz mi to wybaczyć- stwierdził Loki wciągając czarodziejkę z powrotem do łóżka. Objął ją ręką i jeszcze raz spojrzał w jej zielone oczy.
- Jesteś niezwykle pociągająca panienko- dodał Kłamca całując kobietę. Ta jednak szybko się wyrwała.
- Panienko?! Oh kochaniutki nie wiem kto kogo powinien nazywać panienką- zaśmiała się Amora i wyskoczyła z objęć Lokiego. W jednej chwili była już ubrana.
- Wybierasz się gdzieś?
- Oh planuję wielką niespodziankę dla ciebie- odparła kobieta uśmiechając się misternie.
- Nie lubię niespodzianek. Tym bardziej kiedy widzę ten uśmiech. Amora, co ty kombinujesz?
- Oh, nic wielkiego. Mam tylko zamiar zabić Thora.
Loki oniemiał. Nie przepadał za Gromowładnym, wręcz męczyło go przebywanie z nim, jednak żeby go od razu zabić… To już była przesada. Rozumiał, że Amora kiedyś go kochała i została odrzucona oraz, że tak jak on pragnęła władzy jednak to jeszcze nie powód żeby planować morderstwo.
- Zwariowałaś prawda? Nie zapominaj, że to nadal jest mój brat.
- A ty nie zapominaj, że go nienawidzisz. Nie pamiętasz ile krzywd wyrządził ci kiedy byliście mali? Sama byłam świadkiem części z nich. Do tego zranił mnie i wykorzystał. Potrzeba ci więcej argumentów za posłaniem go na tereny krainy Hel?
- Zemsta jest dla ciebie najważniejsza? To jest twój jedyny życiowy cel?- spytał cicho Loki podchodząc do Amory- Z mojej strony powiem tyle- nie pozwolę ci go zabić. Nie póki ja żyję.
Kobieta patrzyła z niedowierzaniem na boga. Czuła się zdradzona. Myślała, że skoro tyle ich łączyło, to ten wesprze ją w jej planach. Jak bardzo się myliła.
- Ah więc tak to wygląda. To chyba przyszedł czas abym nie była jedyną w której sercu zagościła żądza zemsty- syknęła czarodziejka kładąc dłoń na piersi Kłamcy. Jego skóra rozświetliła się zielenią tak, że było widać jak krew przepływa przez jego ciało.- Teraz to będzie się w tobie rozwijać, aż pewnego dnia wybuchniesz tak jak ja wybuchłam teraz.

&&&

- Chyba przyznasz, że przez te wszystkie lata zazdrość zakwitła tak jak tego chciałam. I powiedz- kto z nas jest bardziej szalony?- spytała kobieta, patrząc uważnie na Kłamcę. Ten nie wiedział co ma odpowiedzieć. Przez ten czas udało mu się wyrządzić tyle złego. I nie do końca był pewny co było winne- on czy zaklęcie rzucone przez Amorę. Nie mógł być aż takim hipokrytą, aby wszystkie winy zwalić na czar. On też w tym uczestniczył. On też był szaleńcem.
- Myślę, że jeżeli chodzi o poziom szaleństwa to mamy remis.
- Dobra, starczy tych rozmówek- odparł wreszcie Valestil zbliżając się do czarodziejów- Nasi przyjaciele się zbliżają.
- Przyjaciele?- spytał Loki ze zdziwieniem.
- Oh no tak, że też zapomniałem wspomnieć. Sprowadziłem do Svartalheimu twojego braciszka i kochaneczkę- odparł zadowolony elf. Wszystko szło zgodnie z jego planem.
Kłamca czuł, że ta walka jest dla nich przegrana. Albo wszyscy zginą, albo tylko on, a Thor i Rose będą już na zawsze pod rządami Valestila. Żaden ze scenariuszy nie był zadowalający.
- Co konkretnie kombinujesz królu ? Czyżby kolejny tajemniczy plan?- spytał czarodziej z zaciekawieniem przyglądając się uważnie elfickiemu władcy.
- Chyba dobrze wiesz, że nie powiem ci co zaplanowałem. Będziesz miał niespodziankę- odpowiedział Valestil, uśmiechając się promiennie do Lokiego. Oh jak on nienawidził tego irytującego elfa.
Nagle w oddali pojawiły się dwie niewyraźne postaci. Szły równym tempem, nie przejmując się silnym wiatrem. Kurwa... pomyślał Loki wiedząc że zaraz rozpocznie się wyczekiwane przedstawienie Valestila.
- Proszę o fanfary moi mili- odparł elf , rozkładając teatralnie ręce.- Rozpoczynamy zabawę.
Nagle Amora złapała Kłamcę za  nadgarstek i zaczęła szeptać jakieś zaklęcie.
- Co...- zaczął czarodziej gdy poczuł jak jego ciało ogarnia parzące ciepło. Zupełnie jakby wrzątek zaczął płynąć w jego żyłach. Było to dla niego niezwykle obce uczucie, jako że jego organizm przywykł już do mrozu i zimna. Czy miał czuć,że jako Lodowy Olbrzym doznaje zaszczytu poznania uczucia ciepła? Uczucia, którego żaden z jego “krewnych” nie powinien nigdy doznać. Bo byli w końcu jedynie potworami, prawda? Od kiedy to potworom należy się coś więcej niż śmierć, ból i samotność? A jednak on czuł radość z przypływu upragnionego ciepła, nawet jeżeli paliło jego organy wewnętrzne, nawet jeżeli bolało go to jak cholera. Nie mógł się oprzeć temu uczuciu. Zamknął oczy i na krótką chwilę wyłączył się ze świata. Wyłączył myśli i uczucia. Wyłączył wszystko co mu tak piekielnie przeszkadzało. Niestety rzeczywistość uderzyła go niczym piorun kiedy po pożądanej fali ciepła, ogarnął go mróz z którym żył całe swoje istnienie. Pobudka księżniczko odparła jego podświadomość. Bajka się skończyła.
- Co ty mi zrobiłaś?- wysyczał w końcu Loki, nadal nie mogąc dojść do siebie po doznanej wcześniej przyjemności.
- Niedługo zobaczysz. Myślę, że możesz być zaskoczony tym czego nauczyłam się od czasu kiedy mnie opuściłeś.
Kłamca już miał zadać kolejne pytanie kiedy niebo pokryło się ogromnymi, ciemno szarymi chmurami. Tło dla nich stanowiła krwisto czerwona barwa sklepienia, wyglądająca niczym brama dla demonów. Ale prawdziwe demony są na ziemi i lada chwila będziesz musiał z nimi stoczyć walkę.
- Moi drodzy, jeżeli pozwolicie, chcę wreszcie rozpocząć moje przedstawienie. Dzisiejsza sztuka bardzo ściśle łączy się z dawnymi zwyczajami ziemian, które swoje początki miały w Alfheimie. Będziecie świadkami… publicznej egzekucji- wykrzyczał Valestil, prezentując teatralny uśmieszek. W jednej chwili zjawił się za Thorem i wyszeptał zaklęcie. Ten nie miał pojęcia co się dzieje. Stał jak wryty, próbując zrobić ruch na przód, jednak jego wszystkie mięśnie zdawały się odmawiać posłuszeństwa.
- Długi czas zastanawiałem się od kogo zacząć. Wybór jednak okazał się bardzo prosty. Najgłupszy umrze jako pierwszy. Thorze, czy masz coś do powiedzenia przed śmiercią?
- Chcę tylko wiedzieć jaki jest twój cel w tym wszystkim. Jeżeli chodzi o władzę to twoje działania mają niezwykle płytkie powody.
- Oh. Możliwe, że to co mówisz jest prawdą. Nikt jednak nie powiedział, że nie mogę działać według egoistycznych pobudek, nieprawdaż?- odparł z uśmiechem elf. Po chwili namysłu odwrócił się w stronę Rose.- Siostrzyczko nie chciałabyś mi pomóc? Mówiłem ci o tym człowieku, dobrze wiesz, że zasłużył na najgorszą karę.
- Nie mam zamiaru ci pomagać- odpowiedziała niewzruszona dziewczyna.- Thor opowiedział mi o wszystkich twoich kłamstwach. Wydawał się być po stokroć bardziej wiarygodny od ciebie. A ty- zwróciła wzrok w kierunku oniemiałego Lokiego- nie mogę uwierzyć, że przyczyniłeś się do tego wszystkiego. Z opowieści twojego brata wynikało, że znaczyłam dla ciebie nieco więcej niż chciałeś przyznać. Ale zapewne to też było jedynie kłamstwem.
Loki nie miał pojęcia co odpowiedzieć. Poczuł ogarniający go wstyd. Wstydził się tego co wyrządził Rose i wiedział, że nie będzie w stanie tego naprawić, nawet gdyby bardzo się starał. W końcu i tak zrobił już zbyt wiele złego, a to tylko przelało szalę goryczy.
- Możesz mnie nazwać kłamcą, ale zdecydowanie nie w tych sprawach- wyszeptał czarodziej zamykając oczy. Mógł zrobić tylko jedno.
- Memoria tua ante coepi, nunc omnino convertere, prius te repente oblitus regreditur- z ust Lokiego wydobywały się słowa zaklęcia, mającego zwrócić pamięć dziewczynie. W jednej chwili ciało Rose rozpaliło się zielonymi płomieniami. Dobrze wiedział co zachodziło w jej głowie- projekcja wszystkich związanych z nią wydarzeń; od samych narodzin do momentu wymazania pamięci. Cały ból, który na chwilę ją opuścił powrócił do niej z nawiązką.
- Ja…- zaczęła, wyraźnie zaskoczona dziewczyna- Ja pamiętam. Pamiętam!
Kłamca uśmiechnął się i już miał coś odpowiedzieć, kiedy jego ciałem wstrząsnął agresywny atak kaszlu. Zasłonił ręką usta. Metaliczny posmak krwi zdawał się rozprzestrzeniać po całym jego podniebieniu.
- Tak się kończy mój drogi nadużywanie swoich zdolności. Całe szczęście twoja zachcianka nie kosztowała cię życia. Byłbym wówczas niezwykle zawiedziony- stwierdził Valestil, spokojnym krokiem zmierzając w stronę Rose.
- No cóż, moja droga- zwrócił się do dziewczyny- byłaś mi zdecydowanie bardziej przydatna, bez pamięci. Co ja teraz z tobą zrobię?

W jednej chwili świat Lokiego stanął w miejscu. Widział tylko bezwładne ciało Rose upadające na ziemię i połysk włóczni trzymanej przez Valestila. Metalowej broni, po której teraz ściekała czerwona krew.
Nie zważając na ból spowodowany wcześniejszymi urazami i używaniem magii, podbiegł do dziewczyny. Jeszcze oddychała, z ogromnym trudem chwytając wiązki powietrza. Była coraz bledsza, choć biło od niej to samo piękno co zawsze.
- Rose.. Nie.. Proszę cię… Damy radę, jakoś… jakoś ci pomogę… muszę tylko się skupić, tak, skupić się… - bełkotał Loki, nie mogąc skoncentrować myśli na jakimkolwiek zaklęciu. W obliczu śmierci był całkowicie bezbronny.
- Nie. Jedyne co mi wystarczy to uzyskanie wiadomości. Jednej ważnej informacji- wydukała z trudem Rose, wlepiając w mężczyznę intensywnie zielone oczy.
- Tak, powiem ci wszystko co chcesz wiedzieć. Wszystko.
- Czy… czy kiedykolwiek mnie kochałeś?
Loki czuł jak lód okalający jego serce natychmiastowo topnieje. Nie umiał zachować kamiennej twarzy, kiedy na jego kolanach umierała dziewczyna, którą… kochał?
- Tak. Najbardziej na tym cholernym świecie- wyszeptał i zbliżył się do twarzy Rose. W chwili gdy ich usta się złączyły, ciało dziewczyny zastygło w bezruchu. Odeszła.
- Żegnaj- odparł mężczyzna, ścierając z bladego oblicza łzę. Jego łzę. 

&&&

Amora obserwowała wszystko z narastającym przerażeniem. Skoro Valestil zabił Rose oznaczało to, że…
- O nie…- wyszeptała, patrząc na Lokiego, który wolnym krokiem odchodził od ciała ziemianki.

Kłamca nagle poczuł, że coś jest nie tak. Zachwiał się, z trudem utrzymując równowagę na miękkich nogach.
- Co się stało?- spytał Thor, nadal nie mogąc się ruszyć.
- Nie… nie wiem. Nie mam pojęcia, ale… agh!!!- krzyknął gwałtownie łapiąc się za brzuch. Czuł jakby jego wnętrze przebiła armata. I tak było. Z dziury w torsie Loiego sączyła się krew, tworząc pod nim ogromną kałużę.
- Loki!- krzyknął Gromowładny, z desperacją patrząc na blednące ciało brata.
- No proszę, proszę, takiego obrotu spraw się nie spodziewałem- z oddali wydobył się głos elfa, który dokładnie przyglądał się wszystkiemu.- Chyba przeznaczone ci było dołączenie do swojej kochaneczki. A więc nic tu po mnie. Sami potraficie się wystarczająco skutecznie powykańczać.
Przed Valestilem utworzył się ogromny portal.
- Ah.  Jeszcze jedno Loki- krzyknął przed odejściem- Pozdrów ode mnie córeczkę.

&&&


Loki czuł jakby grunt osuwał mu się spod nóg. Nie czuł już ciała, jedynie krew wyciekającą z rany na brzuchu, którą starał się jakkolwiek zahamować. Ale nie mógł. W jednej chwili leżał już na ziemi. Nad nim klęczał Thor.
- Loki! Nie umieraj, proszę cię…- mówił błagalnym głosem. Nie miał pojęcia co robić . Po raz pierwszy w życiu był tak bezradny.
- Ja…- zająkał się czarodziej, nie umiejąc skleić porządnego zdania. W jego głowie panował chaos. Czuł jak z każdą sekundą jego wnętrze pokrywa mróz, z którym był związany całe życie.
- Czemu znowu to robisz? Znowu odchodzisz… Nie zostawiaj mnie po raz kolejny, nie karz mi po raz kolejny po tobie płakać- powiedział Gromowładny, słabym głosem.
Loki nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Thor często pokazywał, że troszczy się o niego, ale nigdy czegoś takiego nie powiedział. Nie powiedział, że za nim… tęsknił? Przez całe swoje życie myślał, że wszyscy mają go za nic, że tak naprawdę większość ze znanych mu osób ucieszyłaby się z jego śmierć. A teraz okazuje się, że te osoby nie powinny być ważne, bo miał przy sobie Friggę, która była dla niego jak matka, którą kochał jak nikogo innego. Ale miał też Thora… Brata, którego skreślił już dawno temu i nie był w stanie przyjąć do wiadomości, że on nadal jest i nad nim czuwa. Bez względu na wszystko. Bez względu na to jak podły był i jak wiele rzeczy wokół siebie niszczył. On zawsze był i go wspierał.
I teraz przyszedł czas, aby zrobić to co już dawno powinno mieć miejsce. Coś na co nigdy nie starczyło mu odwagi.
- Przepraszam…- powiedział Loki. Zimno płynęło do niego ze wszystkich stron, ale musiał dokończyć to co miał do powiedzenia.- Przepraszam za wszystko co zrobiłem i powiedziałem… Przepraszam, że kiedy ty dawałeś mi kolejną szanse, ignorowałem ją i po raz kolejny raniłem ciebie i wszystkich na których ci zależało. Nie zasłużyłeś na moją nienawiść, ale nie mogę uwierzyć, że jeszcze mnie nie znienawidziłeś… Mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz…
Thor patrzył w osłupieniu na umierającego brata. Czuł jak łzy napływają mu do oczu, bo wiedział że prawdopodobnie już nigdy go nie zobaczy. Że jak umrze to będzie koniec.
- Wybaczam ci Loki… Wybaczam braciszku…- powiedział Gromowładny, patrząc jak skóra Lokiego pokrywa się czarnymi plamami, a życie uchodzi z jego ciała.
- Dzię… Dziękuję…- odparł Kłamca, po czym zamknął oczy. Odszedł.
- Nie… Niee!- krzyknął Thor. Nie mógł się pogodzić z jego śmiercią. To było zbyt wiele.
- Nie chciałam tego…- Gromowładny usłyszał za sobą głos roztrzęsionej Amory. Stała, bezradnie patrząc się na martwe ciało Lokiego. Po jej twarzy spływały łzy.- Nigdy nie chciałam jego śmierci.
- Ale to ty do niej doprowadziłaś! Nie wiem co ty tu jeszcze robisz…
- Przyszłam się pożegnać Thor. Nie zabiłam go, nie byłabym w stanie tego zrobić. Był jedyną osobą, którą darzyłam tak silnym uczuciem… Mogę mu coś powiedzieć, ten ostatni raz?- spytała, błagalnym głosem. Bóg nie miał serca jej odmówić. Po raz pierwszy był pewny, że kobieta nie kłamie. Odszedł na kilka kroków.

- Nie mogę uwierzyć, że tak właśnie skończyłeś… Ty, silny i sprytny Kłamco… Jak to możliwe, że skończyłeś, umierając na zimnej ziemi… Wiem, że przyczyniłam się do twojej śmierci. Pewnie za bardzo niż bym tego chciała… Moja chora chęć zemsty, doprowadziła cię… Doprowadziła cię tam gdzie nie powinieneś trafić … Bo wiem… Bo znałam cię na tyle długo by wiedzieć, że byłeś… dobrą osobą… Tak, wiem, nigdy nie słyszałeś tego od nikogo, ale ja wiem że to prawda. Że pod ta grubą warstwą lodu, kryło się serce. Że często udało się ją stopić, a wtedy ujawniało się w tobie prawdziwe dobro. Przepraszam, że nie pozwoliłam mu się rozwijać. Przepraszam… Odpoczywaj w pokoju, Kłamco nad kłamcami. Odpoczywaj w pokoju, Loki.

 &&&

Loki otworzył oczy. Pierwsze spojrzenie i już wiedział z jakim miejscem miał do czynienia. Kraina Hel. Królestwo śmierci. Że też znowu przyszło mu tam trafić. 
Spojrzał na swoje ciało, na którym nie było już nawet śladu po ranie. Nie odczuwał również żadnego bólu.
- Śmierć wydaje się być całkiem przyjemna- powiedział do siebie Kłamca, podnosząc się z ziemi.
- Nie byłabym tego taka pewna- odparł głos, wydobywający się  zza pleców mężczyzny.
Loki odwrócił się powoli, jakby bał się tego co zobaczy. Przed nim, na przerażającym tronie siedziała Hel. 
- Witaj tatusiu. Długo się nie widzieliśmy- stwierdziła królowa, uśmiechając się blado, "żywą" połową twarzy- Mamy dużo do nadrobienia.

 KONIEC