sobota, 19 października 2013

Rozdział 49 "Nie sądzisz, że na to zasłużył?"

Obiecałam w piątek, wstawiam w sobotę wieczorem. No cóż tak wyszło, ale myślę, że mimo wszystko nie było to jakieś wielkie opóźnienie.
Ten ostatni tydzień był dla mnie mega ciężki i to nie z jakiś prywatnych, traumatycznych powodów tylko dlatego, że po prostu miałam bardzo dużo na głowie: sporo sprawdzianów, odpytywań, problemów itd. No wiecie jak to jest, człowiek nie wyrabia i nie wie czasami za co się wziąć jako pierwsze. Ja tak miałam przez ostatnie dwa tygodnie... No ale teraz przez chwile będę mieć spokój :D

Co do poprzedniego rozdziału to bardzo sie cieszę, że Wam się podobał oraz dziękuję również za konstruktywną krytykę :3 Takie słowa pomagają w pisaniu, a ja i tak się cieszę, że wielu osobom tak bardzo podoba się mój styl pisania. Tym bardziej, że jestem w gruncie rzeczy dopiero w 2 gimnazjum i często nie mam nawet jak się mierzyć ze starszymi koleżankami. Ale się uczę :D

No dobrze, dobrze juz nie przedłużając, zapraszam do czytania :3





Lokiego obudziło głośne trąbienie, dochodzące prawdopodobnie z Sali Tronowej. Nie do końca wiedział co one oznaczają. Kolejna wojna? Raczej tak szybko by nie nastąpiła, tym bardziej że ani on, ani Asgard nie mieli kłopotów z żadnym z dziewięciu światów. W każdym razie z tego co pamiętał. A jeżeli już ktoś by miał do niego jakiś problem lub chciałby się na nim zemścić raczej nie robił by oficjalnej napaści na królestwo. Musiałby być chyba największym idiotą we wszystkich dziewięciu krainach.
Czyli to nie chodzi o niego. A więc o co? Jakieś święto? Specjalna okazja? Nie, raczej nie zwoływaliby mieszkańców na ucztę w taki sposób. To nie zgodne z kodeksem.
- Więc co jest przyczyną?- powiedział do siebie Loki, podnosząc się z łóżka.
Nagle na pokoju Kłamcy wpadła zdyszana Rose. Była kompletnie przerażona.
- Loki, mamy duży problem- powiedziała szybko, gwałtownie łapiąc powietrze.
- Co znowu się stało? Stadko wróżek zaatakowało  królestwo?- zakpił Loki, patrząc z politowaniem na dziewczynę.
- Nie żartuj sobie. To poważna sprawa. Porwali Thora.
Z twarzy Kłamcy niemal natychmiast zniknął uśmiech.
- Co?- szepnął, rozglądając się zdezorientowanym wzrokiem po pokoju.- Kto?
- Nie wiemy. Sif uważa że stały za tym elfy. Podobno ktoś widział jak atakują Thora srebrzysto włose stworzenia, bardzo przypominające ludzi. I nawet nie wiem jak udało im się pokonać tak silną osobę, jaką jest Thor –oznajmiła Rose, siadając z zrezygnowaniem na łóżku.
- A Valestil?- zapytał Loki, patrząc uważnie na dziewczynę.
- Co Valestil?
- Gdzie on jest?
Zanim jednak Rose zdążyła odpowiedzieć do pokoju Kłamcy wkroczyła Frigga w towarzystwie trzech strażników. W ręku trzymała berło króla.
- Loki. Jak już pewnie się dowiedziałeś, porwano Thora. Strażnicy rozpoczną poszukiwania, lecz do czasu jego powrotu Asgard będzie potrzebował króla. Którego tytuł należy się tobie- powiedziała Frigga, wręczając Lokiemu berło. W tym momencie strażnicy przyklęknęli, oddając pokłon swojemu nowemu królowi.
Kłamca był zaskoczony. Nawet nie zdążył sobie uświadomić tego, że teraz to on przejął tron. Ten o który tak długo zabiegał. Zupełnie jakby w jednej chwili jego cel się ziścił.
- Matko... Zrobię wszystko co w mojej mocy aby odnaleźć Thora- powiedział Loki, obejmując Friggę. Jednak kiedy tylko wzrok wszystkich obecnych skierował się w stronę jego matki, na twarzy Kłamcy pojawił się delikatny uśmieszek. Grę czas rozpocząć.

&&&

Sif była strasznie zirytowana. Nie mogła uwierzyć, że Thor zaginie, że ktoś go porwie. Kto by miał z tego jakąkolwiek korzyść? I niespodziewanie odpowiedź sama jej się nasunęła. Pieprzony Kłamca. To przecież oczywiste. Największy oszust, jakim on jest, byłby do tego zdolny. Była wręcz pewna, że to była sprawka Lokiego. Teraz już wiedziała co należy zrobić. Czas zrobić to co bardzo dawno powinno się stać. Powinna zabić Lokiego.
Bogini ruszyła do Sali tronowej. W pomieszczeniu panował lekki mrok, w którym tylko tron był idealnie oświetlony. A na nim siedział Loki. Na jego twarzy gościł irytujący uśmieszek, wskazujący na to że udało mu się dokonać tego co zaplanował.
- Jak śmiałeś? Jak śmiałeś porywać Thora, a później bezczelnie zasiadać na miejscu, które tobie nie przysługuje- krzyknęła Sif, podchodząc bliżej do tronu.
- Nie mam zielonego pojęcia o czym ty mówisz, Sif. Jestem gdzie jestem, bo taka jest kolejność zasiadania na tronie. Ktoś musi władać Asgardem póki Thora nie ma. odpowiedział spokojnie Loki.
- A ciekawe czemu go nie ma? Może dlatego że postanowiłeś go porwać! A ja cię ostrzegałam. Jeżeli cokolwiek stanie się osobom na których mi zależy, to zginiesz. Z mojej ręki!- wrzasnęła bogini, dobywając miecza i ruszając w stronę Kłamcy. Lecz zanim do niego dobiegła, Loki zniknął. Miał sporą przewagę. Władał magią. Niech szlag trafi jego i jego cholerne sztuczki magiczne! Przeklęła w myśli Sif, rozglądając się. Nagle poczuła jak ktoś wytrąca jej miecz z ręki, jednocześnie blokując jej ruchy. Zanim się obejrzała obok niej stał Loki, a za nim dwóch strażników.
- Nikt nie będzie groził śmiercią królowi. Kochanie, powinnaś się nauczyć że ze mną się nie zadziera. Nie porwałem Thora i postaram się go odnaleźć. Jednak ty do czasu w którym nasz olbrzymek się nie znajdzie, posiedzisz w celi- powiedział Kłamca i przybliżył się do ucha kobiety.- Myślałem, że jesteś rozważniejsza. Mam nadzieję że lubisz zimno i smród zgnilizny, bo trafisz do tych mniej luksusowych więzień. 
- Pożałujesz tego Loki! Obiecuję ci to!- warknęła Sif, kiedy strażnicy prowadzili ją w stronę więzienia. Chwilę później Loki został sam w Sali.
- Wszystko idzie zgodnie z planem- szepnął do siebie.
- A ty powiesz mi co ty odstawiasz?- zapytała Rose, która nagle pojawiła się przed czarodziejem. Z całą pewnością widziała wszystko co się dotychczas działo. A teraz była wściekła.
- O czym ty mówisz? Nie mogę tolerować tego, że Sif chciała mnie zabić. Chwila odosobnienia dobrze jej zrobi.
- A tobie dobrze by zrobił psycholog.
- Kto?- spytał trochę zdezorientowany Loki. Nie znał się jeszcze zbytnio na tych wszystkich ziemskich zawodach.
- Człowiek zajmujący się problemami innych. A ty masz jakiś problem. Próbujesz zniszczyć każdego kto może ci wejść w drogę. To nie jest zdrowe.
- Ja nie mam żadnego problemu! Jak coś ci przeszkadza to droga wolna, wracaj na swoją Ziemię- prychnął Kłamca.
- Nie. Nie w takim momencie. Nie kiedy mój przyjaciel został porwany, a jego brat zaczyna wariować przez to że przejął tron. I nie zaprzeczaj. Jesteś jego bratem. To z nim się wychowywałeś, z nim spędziłeś połowę życia. Powinien być dla ciebie jak brat, tym bardziej że on cie uważa za członka rodziny. Uważa cię za brata, mimo że tak często go zawiodłeś, oszukałeś. Nie sądzisz że zasłużył na to aby uważać go za kogoś ważnego?- powiedziała Rose, łapiąc Lokiego za dłoń. Kłamca aż podskoczył pod wpływem ciepła jakie przekazała mu dziewczyna.- Nie możesz ciągle ukrywać tego co czujesz, bo takie zachowanie cię zniszczy, wypali. Zabijesz część siebie, pozbywając się tych którym na tobie zależy i o których w głębi duszy się troszczysz. Nie rób tego. Proszę cię.
Dziewczyna spojrzała uważnie na czarodzieja i bez mniejszego zastanowienia przytuliła go. Był zimny, jak zwykle. Czuła jak jego serce przyśpieszyło, jak oddech stał się nierówny. Jednak nie objął jej. Stał wyprostowany, z opuszczonymi rękoma. Nie chciał znowu powracać do sentymentów. Ta dziewczyna sprawiała, że nie panował nad sobą, że nie używał rozumu. On... nie mógł jej kochać. Nie umiał. To uczucie... było mu tak obce, tak bardzo odległe, mimo że tak naprawdę było na wyciągnięcie ręki. Ale nie mógł go uchwycić. Nie chciał. Pragnął, ale nie.... nie wiedział co zrobi jak już je posiądzie. To jeszcze nie ten czas.  Pomyślał odsuwając od siebie Rose.
- Nie rób tego. Ja nie mogę. Nie teraz. Nie chcę czuć twojego ciepła, które tak mnie irytuje. Dobrze wiesz jaki jestem. Dla swojego własnego dobra odejdź póki to jeszcze możliwe. Odetnij się ode mnie, od tego gówna w jakim się znajduje. Nie rób sobie tego- powiedział Kłamca, ruszając w stronę wyjścia. Nie zdążył jednak odejść. Rose złapała go mocno za rękę. Kiedy Loki się obrócił zobaczył, że dziewczyna ma łzy w oczach. Jej wargi drżały, a twarz stała się czerwona.
- Nie rób mi tego. Nie zostawiaj po raz kolejny. Przestań udawać, że nic tam nie ma- powiedziała, dotykając czarodzieja w miejsce w którym znajduje się serce. Kłamca otworzył szerzej oczy i na chwilę wstrzymał powietrze.


****

Nie bijcie za końcówkę XD

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 48 "Wyłącz myśli..."


Mowiłam, że wstawie w piatek, a tu NIESPODZIANKA! Wstawie dzisiaj :3
Widzę, że w komentarzach było kilka spekulacji na temat tego co wydarzy sie w tym rozdziale. Ale wolę póki co niczego nie zdradzać. Chcę zobaczyć (przeczytać?) Waszą reakcję :D W każdym razie posiadam jeszcze jeden napisany rozdzial, a jutro mam zamiar dopisac nastepne dwa, tak więc myslę, że na razie z zasobem rozdziałów mam sie dobrze. W szkole nadal natłok, ale cóż poradzić. Trzeba to wytrzymać i jakos przetrwać.

To chyba na tyle, jeżeli chodzi o mowę wstepną. Zapraszam do czytania :D




       - Musimy porozmawiać- powiedziała Rose. Jej oczy były smutne, zamyślone, zupełnie nieobecne.
      - O co chodzi, Rose? Jeżeli po raz kolejny masz zamiar mnie przepraszać, to serio odpuść sobie. Nie mam najmniejszego zamiaru tego....
- Ale ty masz tupet! Dlaczego uważasz, że cały świat kręci się wokół ciebie? Sądzisz, że całe życie będę latała za tobą i cię przepraszała jak ostatnia idiotka?! Mylisz się! Chcę się z ciebie wyleczyć, chce zapomnieć o wszystkim co z tobą związane. Mam już dość tego co się dzieje w związku z tobą i ze mną. Co ty do mnie masz? Ile razy popełniłeś błąd, którego potem tak bardzo żałowałeś.? Myślę, że nie raz. A ja? Jeden błąd który nie tylko kosztował mnie sporo nerwów, ale również wieczną obrazę szanownego królewicza.
- Czy ty siebie słyszysz? To jakie ja błędy kiedyś popełniłem, to na serio nie twoja sprawa. Jednak twojego życia nie narażałem. Co więcej, chciałem je chronić. Ale, nie. Ty postanowiłaś mnie zabić, zawierając rozejm z moim największym wrogiem. I jeszcze wypominasz mi, że mam ci to za złe. Dziewczyno, tobie to już chyba się we łbie poprzewracało- krzyknął Loki, lecz kiedy podniósł się z ławy, dziewczyny już nie było. 
Nagle za czarodziejem, pojawiła się Rose, ze sztyletem w ręku. Jej oddech był drażniąco ciepły. Choć kiedyś to była jedna z przyjemniejszych rzeczy jakie Loki mógł odczuwać. Chwilę później wyczuł na swojej szyi lodowate, metalowe ostrze, które wywołało u niego gęsią skórkę.
- Co ty robisz? Znowu chcesz mnie zabić? Jeżeli tak tego pragniesz, to mogłaś tego dokonać, kiedy przetrzymywałyście mnie z Amorą. Nie byłbym tego przynajmniej aż tak świadom. Ale zaczynam rozumieć, twój tok myślenia. Wolałaś abym był całkowicie przytomny, aby mój ból był większy, a tym samym wyższa twoja przyjemność. Jednak kryje się w tobie sadystka. Cóż za zbieg okoliczności, nie sądzisz?
- Przestań!- krzyknęła Rose, obracając Lokiego w swoją stronę i upuszczając nóż na podłogę.- Wolałabym zrobić tobie tylko to.
Powiedziała dziewczyna, obdarzając czarodzieja namiętnym pocałunkiem. Loki zdecydowanie nie był na to przygotowany, lecz jak najbardziej świadomie odwzajemnił pocałunek. Ręce Rose oplotły się wokół szyi Kłamcy, natomiast jej nogi wylądowały na jego biodrach. Nagle obydwoje znaleźli się przy ścianie. Loki przypierał do niej dziewczynę, jednocześnie obdarzając ją przyjemnymi pocałunkami w szyję. Nigdy w życiu nie czuł się tak dobrze. Był zmęczony przez wszystkie emocje, jednak mimo wszystko sprawiało mu to przyjemność. Miał rację. Miłość powinna być gwałtowna, pełna sprzecznych emocji. Taka jaka była między nim a Rose. Właściwie ciężko było ten związek określić mianem „miłości”. Była to raczej historia dwóch osób, tak bardzo na siebie złych, tak bardzo różnych, jednak w pewnych momentach odnajdujących wspólny język. On jej nienawidził, ona miała jego dość. I zawsze w takich momentach dochodziło do tego. Do pocałunku, do wybuchu emocji. To było... niesamowite.
Loki poczuł jak dziewczyna rozpina mu gwałtownie koszulę, jednocześnie całując go. Ten natomiast zajął się bluzką Rose. Robił to jednak delikatnie, nie chcąc jej zranić.
- Rose!- krzyknęła nagle Violet, przerywając pocałunki Rose i Lokiego. Stała wpatrzona z niedowierzaniem w parę, a obok niej stał równie zaskoczony Thor.
Loki popatrzył to na dziewczynę, to na brata i raptownie zdjął nogi Rose, z swoich bioder. Pośpiesznie zaczął zapinać koszulę. Jego twarz wyrażała zażenowanie i wstyd. Raz jeszcze podniósł wzrok na dziewczynę. Była lekko zaskoczona, jednak uśmiechnięta. Szkoda, że on nie odczuwał tego samego. Szybko wziął swoje rzeczy i wyszedł z jadalni, mijając Thora bez słowa. Musiał wrócić do swojego pokoju, zamknąć się w nim i zapomnieć. Znowu te cholerne sentymenty. Miał ich serdecznie dość. Znając życie jutro wszyscy będą o tym mówić, Sif będzie sobie stroić z niego żarty. Znowu będzie obiektem kpin. To wszystko zawsze się tak kończy.
Kłamca rzucił się na łóżko. Leżał na plecach, a jego wzrok utkwił w suficie. Wyłącz myśli. Wyłącz uczucia. Wyłącz te pieprzone sentymenty. Krzyczał w myślach.
Coś dawno z tobą nie rozmawiałam. Tęskniłeś? Odezwała się jego podświadomość.
- Nie, tylko nie teraz!- wyszeptał Loki, ukrywając twarz w dłoniach.
Wiedziałam, że ci mnie brakowało. To co? Widzę, że stara miłość nie rdzewieję, hę? Ale czy ty serio myślisz, że ona cię kocha? Jesteś taki żałosny. Przecież ona kłamie, tak jak każdy kogo znasz. Nikt cię nigdy nie pokocha... W końcu kim ty jesteś, aby zasługiwać na miłość? Nikim! Zwykłym odmieńcem. Może powinieneś w końcu zdechnąć? Nie musiałabym patrzeć na wszystkie głupoty jakie popełniasz. Jak tak dalej pójdzie, będę potrzebować zastępstwa.
Ech Loki, Loki, ty żałosny idioto. Weź zgnij w końcu, wszystkim to wyjdzie na zdrowie.
Kłamca odsunął dłonie od twarzy. Jego szmaragdowe oczy były wilgotne, przekrwione. Bolało go. Serce. Posiadał je. Cóż za niespodzianka. Kurwa!

&&&

- Co to do cholery było?- krzyknęła Violet, podchodząc do ubierającej się Rose.
- Nie widziałaś? Seks- odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem na ustach. Dawno tak dobrze się nie czuła. Trochę ją zdziwiło zachowanie Lokiego. Wcześniej był taki szczęśliwy, a kiedy tylko pojawiła się Violet wraz z Thorem, wyglądał na zażenowanego. Chyba nie chciał, aby ktokolwiek zobaczył go w takiej sytuacji.
- Przestań sobie stroić żarty! Wcześniej tak bardzo narzekałaś na tego Kłamcę, a teraz postanowiłaś się z nim pomiziać?! No ty chyba sobie kpisz! Wiesz, że to zwierze bez uczuć, jak możesz mu ufać?!
- Violet! Rozumiem, że mój brat zawinił nie jeden raz, jednak nie pozwolę, aby ktokolwiek, kiedykolwiek tak o nim mówił. A tym bardziej nie spodziewałem się tego po tobie. Chyba jednak nie jesteś taka, za jaką cię uważałem- krzyknął Thor, odwracając się i zostawiając dziewczyny same. Miał dość wysłuchiwania obelg kierowanych w stronę Lokiego. On miał uczucia, tylko bardzo dobrze dusił je w sobie. Przez wszystkich którzy go poniżyli, nie umiał wyrażać tego co czuje. Ale widać, że się otwierał. 
Gromowładny znalazł się przed pokojem Kłamcy. Zapukał delikatnie w drzwi, lecz odpowiedziała mu tylko głucha cisza. Nie czekając dłużej, wkroczył do pomieszczenia. Na łóżku, siedział spokojny Loki. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, była zimna i wyrachowana. Nie cierpiał tego. Czarodziej był wtedy taki obcy, zupełnie nieczuły.
- Jak się czujesz?- zapytał Thor, siadając na krześle, stojącym na przeciwko łóżka.
Loki jednak nie odpowiadał.
- Chyba będę musiał zerwać z Violet- oświadczył Gromowładny. Tym razem Kłamca uważnie spojrzał na brata.
- Nie. Kochasz ją i ja to widzę. To, że ma o mnie takie a nie inne zdanie, oznacza tylko że ma coś w głowie i nie jest tępa. Myślę, że powinieneś się jej trzymać. Jedyna mądra w tym królestwie. Trochę podobna do Sif.
- Ale... Ja nie mogę tego znieść! Nie chcę, aby ludzie mówili o tobie takie rzeczy, które zresztą nie są nawet prawdą!
- Spokojnie, Thor. Jest dobrze, nic mi nie jest. Serio. A teraz musimy porozmawiać o ważniejszej sprawie, o której chciałem ci powiedzieć zanim nastąpiła... ta sytuacja- zaczął Loki.- Chodzi o tego Valestila. Coś mi w nim nie gra. Myślę, że nie jest tym za kogo się podaje. Znaczy na pewno jest królem Alfheimu, ale nie sądzę aby miał pokojowe zamiary.
- Co masz na myśli?- spytał zdziwiony Thor.
- Mam na myli, że nowy król chce cię strącić z tronu. Te jego gatki o pokoju, są zwykłym kłamstwem, w które nie powinieneś wierzyć, jeżeli masz jeszcze trochę rozsądku.
- I mówi to największy kłamca, we wszystkich dziewięciu światach- prychnął Thor, widocznie podirytowany.
- Możesz mnie nie słuchać, jednak ja serio się przejmuję. Wolę w najbliższym czasie nie rozpoczynać żadnych wojen, ani już tym bardziej nie mam ochoty aby przez tego nowego księcia trafić do niewoli. Ty też nie powinieneś tego chcieć.
- A wiesz co ja myślę? Że to ty znowu chcesz mnie strącić z tronu! Valestil jest miłym człowiekiem, który chce z nami zawrzeć rozejm, ale widzę, że to tobie nie na rękę. Jeżeli dwa królestwa się zjednoczą to nie będziesz mógł wprowadzić swojego planu w życie. Mogłem to przewidzieć. Może Violet dobrze mówiła- stwierdził Thor i nic więcej nie mówiąc, wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. 
- Ty idioto- szepnął do siebie, Loki, przecierając ręką czoło. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego że Thor uzna, że to on jest winny. Co za debil. I taka osoba zasiadła na tronie Asgardu. Wolne żarty. Tak więc, skoro Gromowładny ma cała sprawę głęboko w poważaniu, to dlaczego on ma się przejmować? Im więcej się będzie działo, tym będzie ciekawiej. Czas poczekać na rozwój wydarzeń.

****

I co? Ciekawi co bedzie dalej? :D


piątek, 4 października 2013

Rozdział 47 "Nadszedł czas na rozmowę"

Tak jak obiecałam, tak wstawiam rozadział :3 Ostatnio serio nie mam czasu na pisanie, a więc i tak cudem jest to że tak szybko udało mi się wstawić XD No cóż, ale wstawiłam i to jest chyba najważniejsze.
Ostatnimi czasy zastanawiam się nad tym czy przypadkiem nie powinnam powoli zbliżać się do końca opowiadania. Jednak już nie wiem. Nie chcę tego kończyć, zbyt dużo jeszcze mozna tutaj zrobić, ale boję sie że zacznie Wam się to nudzić i to już nie będzie takie jak kiedyś. Jezu, jak placze xD Masakra. No cóż, nie ważne.
W gruncie rzeczy nie mam zbyt duzo do powiedzenia. Zapraszam do czytania ;)




Thor i Loki z niecierpliwością czekali na przybycie nowego króla Alfheimu. Obydwaj ubrali się w swoje formalne zbroje oraz zadbali o to aby każda rzecz była dopięta na ostatni guzik. W końcu od tego jak wypadną zależeć będzie to czy nowy władca elfów będzie skłonny zawrzeć z nimi sojusz.
Nagle przez ogromne drzwi Pałacu wkroczył mężczyzna w towarzystwie Heimdalla i kilku elfów-strażników. Król. Był to bardzo wysoki, przystojny mężczyzna, w młodym wieku, jak na władcę. Jego głowę okalały długie, proste i srebrzyste włosy- charakterystyczne dla każdego elfa. Jego oczy zaś hipnotyzowały fioletową barwą. Ubrany był w luźną fiołkowo białą szatę, bez żadnej biżuterii, ani zbędnych dodatków.
- Witajcie!- powiedział radośnie, uśmiechając się przyjaźnie do bogów.- Mam na imię Valestil i nie dawno objąłem tron w Alfheimie.
- Bardzo miło nam jest poznać Waszą Wysokość!- odpowiedział Thor, kłaniając się nisko, przed młodzieńcem. W jego ślad poszedł Loki.
- Och, proszę odpuśćmy sobie te wszystkie tytuły i kodeksy manier, Thorze. Jestem tylko jednym z pośrednich królów, władających jednym z pośrednich krain. To ja się powinienem przed tobą kłaniać, w końcu to ty jesteś władcą Wiecznego Królestwa. – stwierdził Valestil, przenosząc wzrok na Kłamcę.- A ten mężczyzna obok ciebie to jak sądzę twój brat, książę Asgardu- Loki. Nie mogłem się doczekać momentu w którym cię poznam.
- Miło to słyszeć, jednak chyba nie posiadam zbyt dobrej reputacji w żadnym z dziewięciu królestw- odpowiedział Loki, uśmiechając się krzywo.
- Och, nie przeszkadza mi to. Słyszałem, że ostatnio przeszedłeś znaczną przemianę i jak najbardziej w to wierzę. Każda osoba ma prawo na druga szansę. A co do mojej osoby, to masz u mnie zupełnie czyste konto. Nie obchodzą mnie plotki ani nic nie warte wieści wygłaszane przez inne królestwa. Dla mnie liczy się to co widzę na własne oczy, inne jest tylko bezmyślną iluzją, w którą nie należy wierzyć.
Tym razem Loki uśmiechnął się już jak najbardziej szczerze. Zauważył w młodym królu swojego przyszłego sprzymierzeńca. Lub wroga. Jeszcze nie do końca wiedział jaką osobą jest elf, jednak był pewien, że dzięki niemu będzie się działo. A to oznacza kłopoty dla Thora. Zobaczymy co z tego wyniknie. Pomyślał Loki.
- To może przejdziemy do rzeczy. Valestilu, słyszałem że chciałeś abyśmy zjednali nasze królestwa. Uważam to za bardzo dobry pomysł- powiedział Thor, uśmiechając się serdecznie.
- Dokładnie. Chciałbym aby Asgard i Alfheim stały się dwoma sojusznikami, którzy w razie jakiejkolwiek wojny zjednoczą się i będą walczyć wspólnie. Dzięki temu, bardzo prawdopodobne, że nigdy nie zostaniemy strąceni z tronu, a inne krainy będą traktowały nas z należytym szacunkiem.
- Świetnie! Mam propozycję. Chciałbyś może spędzić u nas kilka nocy, pozwiedzać, rozejrzeć się? Jak przypuszczam, nigdy wcześniej nie byłeś w Wiecznym Królestwie. Bylibyśmy niezwykle szczęśliwi, mogąc cię ugościć.– zaproponował Thor.
- Z wielką przyjemnością. Wcześniej jednak muszę porozmawiać chwilę z kilkoma osobami. Wiesz, zostawiam królestwo samo, muszę znaleźć jakieś zastępstwo podczas mojej nieobecności. Wybaczcie na chwilę- oznajmił Valestil, posyłając bogom uśmiech i oddalając się w stronę elfów, którzy przybyli razem z nim.

Loki postanowił wykorzystać tą okazję i dokładnie przysłuchać się temu o czym będzie rozmawiał nowy król. Posiadając tak dobry słuch, mógł to zrobić bez najmniejszego wysiłku. Może był trochę zbyt dociekliwy, jednak z drugiej strony, musiał. W końcu nie bez powodu nazywano go bogiem kłamstw. Aby tworzyć kłamstwa, musiał zdobywać informację dużo wcześniej niż inni. Musiał być przebiegły, sprytny, nie mógł sobie pozwolić na chwilę nieuwagi, bo wtedy przydatna wiadomość mogłaby mu przelecieć obok nosa. O nie, do tego nie mógł dopuścić.
Kłamca wyciszył się i skupił  na tym co mówi Valestil.

- Udało się! Wszystko idzie zgodnie z planem. Zgodzili się. Jeżeli tak dalej pójdzie to uda mi się to zrobić- oznajmił król elfów, z niemałym entuzjazmem.
- Ale żeby tu zostawać na kilka dni? Nie sądzisz, że zbyt wiele ryzykujesz?- odpowiedział mu niski, blond włosy elf.
- Muszę się rozejrzeć, obeznać z sytuacją. Nie martw się Werri, wiesz że jestem na tyle zaradny aby poradzić sobie w każdej, nawet najgorszej, sytuacji. Wygram to, zapamiętaj to sobie. A ty na czas mojej nieobecności zajmij się królestwem, aby Silvan, nie  postanowił przypadkiem pozbawić mnie korony- wysyczał Valestil.- A teraz musze wracać, bo zaczną się domyślać.

Na te słowa Kłamca, jakby natychmiast wrócił do rzeczywistości. Wolał, aby elf nie wiedział, że on wszystko słyszał. Jeżeli zachowa to dla siebie, zyska niezaprzeczalną przewagę. Ale nadal nie mógł zrozumieć o co w tym wszystkich chodziło. Co takiego chce osiągnąć Valestil? Czyżby znowu chodziło o jego osobę? Nie przypomina sobie, aby zrobił coś komukolwiek w Alfheimie, tak więc elf nie miał się za co mścić. Co więcej, uważa on go za dobrą osobę. A może to tylko kłamstwo? Puste słowa, służące temu aby przyćmić jego świadomość? Oczywiście, to przecież takie proste! Valestil widzi w nim dobrego sprzymierzeńca, pomocnika, który ma mu służyć do... Właśnie, do czego? Czyżby ten elf chciał zawładnąć Asgardem? Coś w tym musi być, ale nie może wyciągać pochopnych wniosków, zanim król nie zrobi czegoś co go zdradzi. Tak, będzie musiał poczekać na ten moment.


&&&


Dwa dni później....


Loki chodził po swoim pokoju, ze złością przeklinając. Nie sądził, że przez tak krótki okres czasu jego przypuszczenia mogą się spełnić, dodatkowo dając mu powód do obaw.
Wczorajszego dnia kiedy spacerował po pałacu, przypadkowo spotkał Valestila, który spokojnie siedział na ławie przed ogrodem królewskim, przyglądając się krajobrazom. Na jego twarzy widniał tajemniczy uśmiech, który od pewnego czasu bardzo drażnił Kłamcę. Zresztą tak jak cała osoba króla. Starał się on być zabawny, zdobywać informacje, które asgardczycy z radością mu przekazywali. Nawet jego matka, nabrała się na urok osobisty elfa i powierzyła mu parę tajemnic o których ten nigdy nie powinien się dowiedzieć. Niech ich wszystkich szlag trafi. Kiedy on próbuje być ostrożny, wszyscy zamieniają się w naiwniaków. Co się dzieje z tymi bogami? Kiedy oni w końcu przejrzą na oczy, że Valestil nie jest naszym sprzymierzeńcem. Loki zauważył to już pierwszego dnia, kiedy ten pojawił się w królestwie. Następne dni tylko upewniły go w podejrzeniach. Ten elf chciał zawładnąć Asgardem, używając do tego pewnych ważnych informacji, które bezmyślnie podali mu asgardczycy. I zapewne mu się to uda. A Thor, niczego nieświadomy, rozmawia codziennie z „gościem”, pałając do niego największym zaufaniem. Serio, nic się nie zmienił.
Loki gwałtownie runął na łóżko, wlepiając zdenerwowany wzrok w sufit. Był tak wściekły, że tylko się powstrzymywał aby nie spalić całego pokoju oraz tego Valestila.
- Dość! Jak tak dalej pójdzie wszyscy skończymy martwi!- powiedział do siebie, rozglądając się po pomieszczeniu. Nie chciało mu się szukać Thora po całym królestwie, więc postanowił użyć magii. W kilka sekund był już w Jadalni, w której akurat przebywał Gromowładny. Popijał on piwo, w towarzystwie Rose i Violet. Dziewczyny były uśmiechnięte, natomiast fioletowo oka była całkowicie zapatrzona w Thora. Zakochani... pomyślał Loki i niemal od razu zebrało mu się na wymioty. Nie lubił tych romantycznych scenek jakie urządzał Gromowładny i ta dziewczyna. Miłość nie tak powinna wyglądać. Powinna być gwałtowna, brutalna, burzliwa. Choć, co on o tym mógł wiedzieć...
W jednym momencie przypomniał sobie jak bardzo nie chciał oglądać Rose. W gruncie rzeczy nadal jej nie wybaczył i nie chciał tego zrobić. Dlatego tylko kiedy jego wzrok spotkał się z wzrokiem dziewczyny, krew się w nim zagotowała. Był wściekły i na nią i na siebie, za to że dał się tak nabrać pospolitej ziemiance.
- O! Loki! Choć do nas, napij się!- krzyknął Thor.
- Dobrze wiesz, że nie da się mnie upić. Zresztą nie mam ochoty na alkohol. On nikomu nie służy. Tobie też, Thorze- powiedział Loki, siadając na jednej z ław, jak najdalej od Rose.
- Więc co cię tu sprowadza, bracie?
- Wiesz jak bardzo nie lubię jak się tak do mnie zwracasz!- warknął Kłamca, piorunując Gromowładnego spojrzeniem szmaragdowych oczu.
- Oj przestań już! To się powoli zaczyna robić nudne!- krzyknęła nagle Violet zrywając się z ławy i podchodząc szybko do Lokiego.- Myślisz że jesteś niewiadomo kim, a tak naprawdę jesteś nic nie wartym samotnikiem! Powiedz dlaczego inni powinni ci wybaczać, a ty możesz zgrywać królewicza i olewać dziewczynę, której tak na tobie zależy?! Serio jesteś taki zimny? Może twoje pochodzenie idealnie oddaje twoje zachowanie. Zimny jak lód.
- Violet! Spokój!- krzyknął Thor, uspokajając dziewczynę. Ta jednak nie zważała na niego. Szybko wybiegła z pomieszczenia. Gromowładny podążył za nią.
Loki i Rose zostali sami. Zapanowała miedzy nimi dość niezręczna cisza. Kłamca dalej nie mógł się otrząsnąć po tym co powiedziała Violet. Nie sądził, że będzie do tego zdolna.
- Niezła ta twoja przyjaciółeczka- mruknął, patrząc w podłogę.
- Chyba czas abyśmy porozmawiali.