niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 52 "To jest piękne"

*zbliża się skulona*
Tak więc... Cóż mogę powiedzieć... Miałam spory zastój... Nawet baaardzo spory. Obiecała rozdział bodajże 17 stycznia, a dzisiaj mamy 9 lutego, godzinę 00:38. No cóż troszkę się spóźniłam.
Mam nadzieję, ze nie macie mi tego za złe :C

W każdym razie mogę powiedzieć tylko tyle... ledwo żyje. W szkole mam taki natłok wszystkiego, że nie wiem za co się wziąć jako pierwsze. Po prostu nie mam pojęcia jak wytrzymam ten ostatni tydzień przed feriami. Dwa sprawdziany, dwie poprawy... Pięknie, żyć nie umierać. Wiem, że inni mają więcej niż ja, ale po prostu czuje się nieco przyciśnięta do muru przez wszystkich wokół mnie :C To nie jest zbytnio fajne....

Co do opowiadania, to powiem tak- mam tyle pomysłów że hohoho! Rozplanowane mam z lolejnych 6 rozdziałów, a koncepcje na reszte posiadam. Myslę, że wena choć raz spięła dupe i postarała się wymyślić historię do końca. Znaczy nie do końca, ale na pewno na brak inspiracji i pomysłu nie będe narzekac jeszcze długi czas ^^

Co tam jeszcze.... 
Bardzo się cieszę, że zyskałam kilku nowiutkich czytelników ^^ Herbatki sobie może życzycie? :3

Nie wiem co tam jeszcze...
Chyba tylko ostrzegę, że rozdział skończony dosłownie przed chwilą i jeszcze niepoprawiony. Fajerweków równiez nie ma, ale mimo wszystko mam  nadzieje, że się spodoba :D





     Podróż do Alfheimu bynajmniej nie należała do tych, które Loki lubił odbywać. Dostanie się krainy elfów wymagało nie lada wysiłku oraz użycia sporej ilości mocy. A jako, że Valestil był dość młodą osobą, nie znającą zbyt wielu zaklęć, to właśnie Kłamca musiał się wszystkim zająć. Od przygotowania portalu, przez zgromadzenie w sobie ogromnej ilości magii, co było jedną z najtrudniejszych rzeczy do wykonania. Otóż potrzebował spokoju. I ciszy. Jak na złość Asgard znany był przede wszystkim ze swoich hucznych, oblewanych różnego rodzaju trunkami, przyjęć. Bogowie mimo swojego statusu, umieli pod wpływem alkoholu zapomnieć o wszelkich zasadach moralnych i robić co im się żywnie podobało. Odyn na to zezwalał, Thor zapewne też by nie zgłosił sprzeciwu, jednak Loki nie mógł pozwolić na takie zachowanie. Szanował pałac i nie mógł dopuścić do tego, aby inne krainy zaczęły kpić z alkoholowej sielanki jaką urządzali bogowie niemal codziennie. Dlatego wydał rozporządzenie. Mówiło ono o tym, że przez kolejne kilka dni, zabronione są jakiekolwiek przyjęcia i zabawy. Podparł się po części tym, że nie powinno się świętować, kiedy Thor został porwany. Jak bardzo podupadła przez to jego duma… Bo przecież to on chciał być uznawany za prawowitego władcę, ale wiedział, że nikt go nie zaakceptuje… Przyjęcie warunków Valestila było jednym z bardziej logicznych rozwiązań. Dodając do tego jego plan, wszystko powinno się świetnie ułożyć, bez większych przeszkód. 
     Miał tylko jeden, znaczący problem. Nie miał pojęcia na czym dokładnie polegała przepowiednia. Podobno miał on zabić Rose, po tym jak elf wykorzysta ją do własnych celów. Jednak nie miał zaufania do Valestila, bo wiedział że kiedy walczy się o tron i władzę, każdy jest w stanie posunąć się do najgorszych czynów i kłamstw. Przepowiednia może i istniała, ale żeby wspominała o ziemskiej dziewczynie, która przez przypadek stała się spadkobierczynią mocy magicznych? To było mało prawdopodobne. Loki jednak bał się. Bał się, że rzeczywiście będzie musiał zabić Rose. Z boginiami losu nie da się walczyć, bo z góry przewidzą twoją porażkę. Jeżeli coś zostało zapisane w Księgach Istnienia, będzie musiało się wydarzyć, niezależnie od tego co postanowi przeznaczenie. Już raz próbował oszukać Norny i skończył marnie, dlatego dobrze wiedział że drugi raz też mu się nie uda. Na pewno nie w tym życiu i nie na tym świecie. 
Był bezradny. Jedyne co mu pozostało to wypełnić przepowiednię. No bo jakie miał wyjście?

&&&

     Po wielu przygotowaniach Loki wraz z Valestilem wyruszyli do Alfheimu. Musieli bardzo uważać podczas przenoszenia się, na nieprzytomną Rose, bowiem dla uśpionych umysłów takie podróże są szczególnie niebezpieczne. Kłamca zamknął oczy i wymówił cicho zaklęcie:
     -Et lux in terram nos homunciones, ubi rex est castrum. Ne nos inducas in Alfheim [i]- na te słowa wokół bogów zaczęła gromadzić się zielonkawa otoczka światła, powoli zamieniająca się w rażąco szmaragdowy pył. I już chwile potem stali na jednym z mostów w Alfheimie.
     -Witajcie w moim królestwie- powiedział Valestil, a jego oczy radośnie zabłyszczały.
Kraina elfów całkowicie różniła się od innych światów, które Loki miał okazje oglądać. Każdy kolor, każda skała czy motyl wydawały się być przesiąknięte magią, niepokojąco wyjątkowe. Wokół można było oglądać zadziwiające pałace, mieniące się tęczą, w których odbijały się spływające z gór, blado różowe wodospady.      Mosty zawieszone na błyszczących, srebrnych sznurach, zwisały nad powoli płynącą, błękitną rzeką. Elfy nie należące do rodziny królewskiej oraz wyższej sfery mieszkały w osadzonych na skałach, małych, bambusowych domkach z których każdy, mimo podobieństwa, był inny, charakterystyczny do mieszkającej w nim osoby. 
     -Podoba się?- spytał ponownie król elfów, widząc, że Kłamca od dłuższego czasu się nie odzywa.
     -Tak… Jest pięknie- odparł Loki, jeszcze raz patrząc na wodospad. Woda z niego wypływająca nie tylko była wyjątkowa pod względem swojego nietypowego koloru, ale również faktu, że zamiast spływać do rzeki czy innego zbiornika, rozpływała się w powietrzu tworząc różowy pył. Ta kraina jest rzeczywiście niesamowita stwierdził po raz kolejny bóg.
     -Chyba czas abyś zobaczył pałac- stwierdził Valestil i ruszył przed siebie. Loki zrobił to samo, biorąc na ręce nieprzytomną Rose. 
      Szli po wysokich schodach, ozdobionych z obu stron nigdzie niespotykanymi kwiatami o czarno- białych płatkach. Droga do głównego pałacu wydawała się bardziej nużąca niż Kłamca mógł sobie wyobrazić. Oczywiście nadal otoczony był niezwykłymi widokami, jednak schody zdawały się nie mieć końca. Nagle zza schodów powoli zaczęły wyłaniać się jedne z wyższych wież królestwa. Były asymetryczne, niepoliczalne oraz niesamowite. Już sam blask pochodzący od nich, raził oczy zwyczajnego obserwatora, a co dopiero bijąca od nich magia. Była potężna, bardzo potężna. Loki zaczął się zastanawiać czy przypadkiem Valestil sobie wszystkiego nie obmyślił. Powszechnie wiadomo, że silne pole magiczne skupione w jednym miejscu może blokować moce równie potężnego maga. Bardzo prawdopodobne, że teraz sam, z własnej woli wpadał w zastawioną na niego pułapkę. Miał jednak nadzieję, że jego przypuszczenia się nie spełnią. Problemów na głowie miał aż nadto.
     -Już blisko- powiedział elf, wchodząc na ostatni schodek. Ku zdziwieniu Kłamcy znaleźli się tuż przed wrotami do pałacu, zupełnie jakby ten sam do nich przyszedł. 
     Valestil pchną drzwi wchodząc do środka. Środek królestwa był równie piękny co jego zewnętrzna część. Tak jak w Asgardzie, główne drzwi prowadziły do Sali Tronowej, tyle że z tą różnicą, że wnętrza elfów urządzone były ze zdecydowanie większym wdziękiem i szykiem. Złoto połączone z bladymi odcieniami różu i bursztynu, nadawało ścianom delikatności, a tron w całości pokryty białymi różami sprawiał wrażenie, że władca był niczym „kwiat krainy”, najważniejszy, najpiękniejszy o największej mocy. Jednak czy Valestil zasłużył na takie określenia? No tego Loki już nie mógł powiedzieć.
     -Niesamowite…- powiedział jeszcze raz Kłamca. Jednak już chwilę później jego zdumienie i podziw ustąpiło miejsca standardowej dla niego, powadze.- A teraz wracając na ziemie: co zrobimy z Rose?
     Elf tylko machnął ręką, na co co obok niego pojawiły się dwie służki. Miały wiśniowe włosy oraz oczy otoczone wachlarzem gęstych rzęs. Ubrane były w długie, sięgające ziemi suknie, odkrywające im ramiona i plecy. Były znacznie bardziej urodziwe od bogiń zamieszkujących Asgard, co w gruncie rzeczy niezbyt zdziwiło Lokiego. Elfy słynęły ze swej nieprzeciętnej urody. 
Elfki posłusznie ukłoniły się przed swoim królem.
     -Jesteśmy do usług, dominus[ii].
     -Zabierzcie tą dziewczynę do purpurowej komnaty i ubierzcie ją w odpowiedni strój.
     -Secundum ordinem[iii]- powiedziały cicho służące, wykonując rozkaz swego pana. Już chwilę później zniknęły w jednym z korytarzy trzymając w rękach Rose.
     -Co teraz?- spytał Kłamca.
     -Powinieneś poznać moją małżonkę.
     -Dziwię się, że już wcześniej tego nie zrobiłeś- odezwał się kobiecy głos zza pleców Lokiego. Za bogiem stała wysoka elfka o złotych, sięgających pasa włosach. W kilka kosmyków wczepiono białe róże, tak, że włosy kobiety wyglądały jak kwiecisty wodospad złota. Królowa ubrana była w błyszczącą malachitową suknię z wyciętym dekoltem. Jej wdzięk i uroda znacznie przewyższał wcześniej spotkane służki. Elfka wydawała się bardziej… szlachetna. 
     -Jestem Eithne- powiedziała królowa wystawiając ku Kłamcy drobną dłoń. Ten ujął ją delikatnie i pocałował.
     -Loki. Miło mi poznać, królowo- odpowiedział kłaniając się, tak jak wymagał tego kodeks. Musiał utrzymywać jakieś zasady.
     -Myślę, że spodoba ci się u nas. Nawet jestem tego pewna- stwierdziła Eithne, rzucając bogu uwodzicielskie spojrzenie. Już wiedziała kto będzie jej następnym celem.

&&&

     Rose obudziła się czując przerażający ból w klatce piersiowej. Miała wrażenie, że się dusi mimo iż wiedziała, że powietrze wchodzi i wypływa z jej płuc. To uczucie było niezwykle męczące, a najgorsze było to że nie mogła go powtrzymać. 
     I nagle przeszedł ją silny wstrząs. Otworzyła oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej. W pokoju w którym się aktualnie znajdowała nie było nikogo. 
     -Gdzie ja jestem?- pomyślała rozglądając się po pomieszczeniu. Ściany pomalowane były na purpurę, natomiast ona siedziała na wielkim łożu z baldachimem, przykryta satynową pościelą. Z okna wychodził widok na blado różowy wodospad, rozprowadzający wokół niezwykły pył.
     I nagle dziewczyna uświadomiła sobie coś. Prócz tego, że nie miała pojęcia gdzie się właściwie znajduje… nie wiedziała niczego. Jak ma na imię, kim jest, jak wyglądało jej wcześniejsze życie. Zupełnie jakby zapomniała całe swoje dotychczasowe istnienie.
     Nagle do pokoju wparowało dwóch mężczyzn. Jeden nieco niższy od drugiego, o wydłużonych końcach uszu, długich srebrzystych włosach i fioletowych oczach, ubrany w fiołkową tunikę; drugi o czarnych włosach, pięknych szmaragdowych oczach i bladej cerze, ubrany w zielono- czarny strój ze złotymi wstawkami. Obydwaj byli zaskakująco piękni, jednak w tym drugim… w tym drugim była jakaś tajemnica, coś co ją przyciągało. Zupełnie jakby już wcześniej go znała.
     -Kim wy jesteście?- spytała dziewczyna, nieco przestraszona.
     -Dobrze, ze się w końcu obudziłaś. Ja jestem Valestil, a to jest Loki. Jesteśmy tu aby ci pomóc- powiedział elf, przybierając na twarz uroczy uśmiech.
     -Pomóc w czym?
     -W odzyskaniu pamięci, oczywiście. Złe osoby ci ją zabrały, ale na całe szczęście Lokiemu udało się ich uwięzić i ciebie uratować. Możesz mu zawdzięczać życie. 
Kłamca był zdezorientowany. Nie wiedział dokładnie co planuje Valestil, ale takich słów zdecydowanie się nie spodziewał.
     -Mogę wiedzieć jak mam na imię?- spytała dziewczyna, nadal nieco zagubiona w całej sytuacji.
     -Oczywiście. Masz na imię Amelia i jesteś moją przybraną siostrzyczką.





[i] Z łaciny: „Zaprowadź nas do krainy światła i elfów, tam gdzie spoczywa zamek ich króla. Zaprowadź nas do Alfheimu”
[ii] Z łaciny: władca
[iii]Z łaciny: „Wedle rozkazu”