niedziela, 19 października 2014

Krótka informacja

*Halo, jest tu ktoś jeszcze?*Pisze po ogromnie długiej przerwie, chyba pobijam swoje własne rekordy w najdłuższej nieobecności. Ale tak to jest w 3 klasie gimnazjum, kiedy właściwie trzeba spiąć dupę i skupić się, żeby nie zawalić najważniejszego roku. Wiecie jak to jest- wybór liceum, który może być jednym z ważniejszych wyborów w życiu. To wszystko jest ciężkie i trochę nas przytłacza (mówiąc "nas" mam na myśli 3 klasy XD).
Ale informacja miała być krótka i treściwa. Dzisiaj zaczęłam pisać nowy rozdział, ale fizycznie nie dam rady go dzisiaj skończyć, a więc możecie się go spodziewać jutro, ewentualnie pod koniec tygodnia. Mam nadzieje, że jeszcze tu jesteście i na mnie czekacie :c 

Mrs. Darkness

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 54 "Pamiętaj o tym"

JESTEM!
Powróciłam z zaświatów, aby kłaniać się przed Wami i po stokroć przepraszać, za.... 3 miesięczną (!!!) nieobecność. Powiem Wam szczerze... napisanie tego rozdziału było prawdziwą walką. Pisałam go w odstępach, dopisując zaledwie po kilku zdaniowym akapicie. Było BARDZO ciężko. Wena mnie olała i poszła sobie nie wiadomo gdzie (jeżeli mnie słyszysz weno, to pliss wróć!).

A teraz inna sprawa...
Jak tam wakacje? :3
Ja jakis tydzień temu wróciłam z obozu kuchni artystycznej, a w czwartek jadę na malarsko-rysunkowy :3 Będę w swoim żywiole ^^ Pod koniec sierpnia prawdopodobnie jadę z rodzicami do Tunezji lub Turcji, ale jeszcze nie wiadomo. Boże, te wakacje tak szybko mijają, że jak tylko pomyśle, że już za 1,5 miesiąca do szkoły, że czeka mnie 3 klasa gimnazjum... MASAKRA!! No ale cóż, póki co staram się o tym nie myśleć. W końcu mamy wakacje! :3

Od razu uprzedzam, że nie mam pojęcia kiedy uda mi się napisać następny rozdział. Muszę najpierw dokładnie przemysleć co będzie się w nim działo, bo znowu mam pustkę w głowie (eh, gdzie te wszystkie pomysły, no gdzie?!). 
Czekam na komentarze pod rozdziałem i na opinię. Serio nie jestem zachwycona tym co napisałam, oczekiwałam zupełnie czego innego, innego efektu. No ale trudno.
Miłego czytania,

Mrs. Darkness






    Rose chodziła po zamku, zaglądając w każdy jego zakamarek. Do tej pory zdążyła już obejrzeć królewską kuchnię, miejsce przebywania służby, łaźnię oraz zbrojownię. Każde z pomieszczeń było na swój sposób wyjątkowe i… magiczne. Dziewczyna nadal nie mogła uwierzyć, że jej bratem był król takiej cudownej krainy jaką był Alfheim i że ona sama była w połowie elfem. Musiała wieść niesamowite życie póki nie straciła pamięci. Valestil nie chciał jej powiedzieć co było powodem jej amnezji, ponieważ stwierdził, że nie ma sensu wprowadzać w jej życie smutnych lub traumatycznych wydarzeń. 
    - Troszczy się o mnie….- powiedziała cicho do siebie Rose, przybierając na twarz promienny uśmiech.         Odkrywała świat na nowo, a razem z nim poznawała nowe emocje oraz doznania. Była niczym dziecko, które dopiero uczyło się chodzić i mówić. Wszystko było dla niej cudownym doświadczeniem, zapewne jednym z wielu jakie ją jeszcze spotkają. Cieszyła się, bo w gruncie rzeczy miała czyste konto. Każdy błąd popełniony w przeszłości nie miał prawa jej teraz zaszkodzić. W każdym razie miała taką nadzieję.
    Dziewczyna wkroczyła wreszcie do ogrodu. I nie spodziewała się, że w tym momencie ujrzy najpiękniejsze miejsce w całym wszechświecie. Dookoła niej posadzone były kwitnące wiśnie, których delikatne płatki porywał lekki wicherek. Cóż za cudowny widok. Trawa tu była soczyście zielona, kwiaty wydzielały cudowną woń. Po prostu raj…
    Na ławie położonej pod jednym z drzew ujrzała tego czarnowłosego mężczyznę, który podobno uratował jej życie. Siedział w samotności, patrząc uważnie przed siebie. Rozmyślał. Bez zastanowienia Rose postanowiła do niego podejść, aby podziękować. Wyrazić wdzięczność za ocalone życie.
    - Czy nie przeszkadzam Panu?- spytała, kiedy znalazła się przy chłopaku.
    - Co?- spojrzał ze zdziwieniem na dziewczynę, jakby wybudziła go ze snu.- Ah, oczywiście że nie przeszkadzasz. Możesz mówić mi Loki.
    Loki… pomyślała. Kojarzyła skądś to imię, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Czyżby ten mężczyzna już wcześniej pojawił się w jej życiu? Może był jej przyjacielem?
    - Może to głupie pytanie, ale… czy my się już wcześniej znaliśmy?


&&&


    Loki nie miał pojęcia jak ma odpowiedzieć na postawione przez dziewczynę pytanie. Czy po wszystkim o czym się dowiedział od Odyna powinien wyznać jej prawdę? A może wytrwać przy planie Valestila i dalej ciągnąć to idiotyczne kłamstwo? Ale nie chciał tego, nie chciał jej oszukiwać. Dobrze zdawał sobie sprawę, że wyrządził jej ogromną krzywdę pozbawiając ją pamięci, ale… Nie! Nie było dla tego co zrobił, żadnego wytłumaczenia. Po prostu nie powinien tego robić, nie po tym co razem z nią przeżył. A teraz stał przed dylematem, który prawdopodobnie zaważy na ich być albo nie być.
    - Owszem, znaliśmy się. I to nawet dość… dogłębnie- powiedział wreszcie, podejmując tym samym ostateczna decyzję.
    - Heh… Żałuje, że nic z tego nie pamiętam…
    - Nie pamiętasz, ponieważ…- już miał dokończyć zdanie kiedy poczuł kłujący ból w piersi. Promieniował on od klatki piersiowej aż po palce u rąk. Wydawało mu się, że jego ciało płonie, a każdy kolejny ruch, choćby drgnięcie, sprawi że spali się żywcem. Nie mógł już logicznie myśleć. Nawet się nie obejrzał jak znalazł się na ogromnym pustkowiu, wśród skał. Niebo było ciemne, a temperatura spadła o kilkadziesiąt stopni. Ból nieco zmalał, jednak to wcale nie poprawiło mu nastroju. Postarał się dźwignąć z ziemi, jednak nie miał wystarczająco dużo siły. Podjął druga próbę i kiedy już prawie stał na nogach ktoś pchnął go z tak wielką mocą że poleciał na odległość paru metrów w tył.
    - Wiedziałem, że mnie zdradzisz, ale sądziłem że zrobisz to nieco później. No cóż, zawiodłem się- Kłamca usłyszał znajomy mu głos. Spojrzał w górę i ujrzał stojącego przed nim Valestila. Wydawał się bardziej potężny niż go zapamiętał. 
    - O ile się nie mylę jeszcze do niedawna nie byłeś w stanie wyczarować nawet portalu, więc jak to możliwe że użyłeś na mnie tak skomplikowanego zaklęcia?- spytał Loki, przyglądając się uważnie władcy. 
    - Oh to nie ja używałem magii, tylko ona- odpowiedział król, wskazując na Amorę, która nagle pojawiła się obok niego. Na twarzy czarodziejki widniał jadowity uśmiech, natomiast w jej oczach szalały iskierki, które zwiastowały żądze zemsty.
    Kiedy ona sobie w końcu odpuści, pomyślał Loki.
    Póki cię nie zabije. Jego podświadomość dobrze wiedziała kiedy zafundować Kłamcy porządną dawkę wsparcia.
    Powinieneś wiedzieć, że Amora nie spocznie póki nie skończysz wąchając kwiatki od spodu. Powinieneś być na to gotowy. Czemu zawsze narażasz swoje plugawe życie z tak głupich powodów jak poczucie winy? Pożegnaj się z tym światem czarodzieju, bo już nie długo zajmiesz miejsce obok Hel i innych nieszczęśników.
    Loki dobrze wiedział, że to jego koniec. Nie miał najmniejszych szans z Amorą, tym bardziej że ta kraina osłabiała jego moce. Valestil dokładnie wszystko przemyślał. Musiał wiedzieć, że ten wcześniej czy później zdradzi go; musiał mieć plan B. Kłamca był pod ogromnym wrażeniem jego zdolności w planowaniu i zaczął żałować, że nie udało mu się wykorzystać młodego władcy. Byłby świetną i przydatną marionetką.
    - Kłamco, prawda jest taka, że od samego początku przeznaczone ci było zginąć. Jednak nie z rąk moich czy też Amory. Zginiesz z własnej inicjatywy- powiedział Valestil, uśmiechając się złowrogo.
    - Chyba nie do końca rozumiem… Czemu miałbym sam pozbawiać siebie życia. Może jestem umysłowo niestabilnym szaleńcem, ale chce pozostać jeszcze trochę na tym świecie.
    - Ty chyba nadal niczego nie rozumiesz. Ale to dobrze, będzie niespodzianka-stwierdził władca, odchodząc na bok. Na jego miejsce, dumnym krokiem, weszła Amora. Patrzyła na Lokiego jak na ostatnią zarazę, którą niezwłocznie trzeba wybić, aby przypadkiem nie rozpowszechniła się po świecie. Kłamca coraz bardziej uświadamiał sobie że czarodziejka, pod względem zemsty, jest większą wariatką od niego. A to już było naprawdę dziwne.
    - Zanim jednak przejdziemy do rzeczy, chcemy ci coś pokazać. Można powiedzieć, że to taki mały prezencik ode mnie dla ciebie. Oby ci się spodobał- powiedziała Amora, również odsuwając się na bok.
    Przed Lokim pojawił się świetlisty pył, zwyczajowo używany do ukazywania tego co dzieje się w innym miejscu, w danym momencie. Obraz pokazał pałacową sypialnie, w której siedziała Frigga. Krzątała się po pokoju, układała książki na półkach, sprzątała w szafkach. Nie wysługiwała się służkami jak reszta bogiń. Chciała zachować choć resztki człowieczeństwa. 
    Kłamca poczuł kłujący ból w piersi. A może to był ból serca? Nadal pamiętał jak bardzo zranił matkę, swoimi słowami. Brzmiało to zupełnie tak jakby się jej wyrzekał, jakby ta nigdy nic dla niego nie znaczyła, ale to nie była prawda. Frigga była jedyna osobą w całym wszechświecie, którą prawdziwie i jawnie darzył miłością. I nie wstydził się tego, bo wiedział że ona nigdy się go nie wstydziła. Nawet wtedy kiedy ją ranił, uważała go za swojego syna.
    Nagle do pokoju jego matki wkroczyła jakaś osoba. Z początku Loki nie widział kto to jest, ale kiedy wreszcie ją ujrzał, nie mógł uwierzyć własnym oczom. W drzwiach stał… on sam. To wszystko nie mieściło mu się w głowie. Amora stworzyła jego sobowtóra. Tylko pytanie brzmiało: po co? Po co miałby to robić?
    -Matko musimy porozmawiać- powiedział „Loki”, delikatnie dotykając ramienia Friggi. 
    - O co chodzi?- spytała kobieta, odwracając się do „syna” i przybierając zaniepokojony wyraz twarzy.
    - Przepraszam cię- powiedział sobowtór, po czym wbił nóż w serce bogini. 
    - Nieee!!!- krzyknął Kłamca, próbując dźwignąć się do góry; na próżno. 
    Na delikatne skinięcie Amory, przed Lokim pojawiła się jeszcze żywa, Frigga. Jej lawendową suknię pokryła rubinowa krew, lecz jej twarz nie wyrażała cierpienia. Była raczej wprowadzona w stan błogości. 
    - Matko, proszę nie umieraj…- powiedział cicho Loki, kładąc jej głowę na swoich kolanach. Starał się skupić w sobie całą energię, aby użyć zaklęcia uzdrawiania. Jednak nie miał wystarczająco mocy, aby tego dokonać. Nie mógł jej już pomóc. I to właśnie najbardziej go bolało, ta bezsilność. Czuł, że cały jego dotychczasowy świat upada, a jego miejsce zajmuje ciemność. Już wcześniej było mu ciężko, ale teraz, po stracie najważniejszej dla niego osoby, umierał. Lód okalający jego serce, natychmiastowo stopniał. Bolało jak cholera, ale nie umiał powstrzymać tego bólu.
    Loki, słyszysz mnie? Kłamca usłyszał cichy głos, jego matki. Kontaktowała się z nim przez myśli.
    Tak. Odpowiedział. Nie wiadomo dlaczego, ale nie miał ochoty na tę rozmowę. Wiedział, że po niej będzie się czuł sto razy gorzej, że nigdy nie wybaczy sobie tego co się stało. Bo z całą pewnością była to rozmowa pożegnalna. Ostatnia jaką poprowadzą na tym świecie.
    Loki, chce ci powiedzieć, że zawsze będziesz moim synem. Nie ważne jakie błędy w swoim życiu popełniłeś, nie ważne ile osób zraniłeś. Ty zawsze będziesz moim synem, którego uczyłam mówić, którym zajmowałam się tyle lat. Pamiętaj o tym Loki. Pamiętaj, że cię kocham.
    Serce w piersi Friggi przestało bić, a jej oddech ustał. Odeszła. 
    Loki nie mógł uwierzyć w słowa, które usłyszał od matki. Zawsze wiedział, że traktowała go jak syna, ale nigdy nie powiedziała mu niczego takiego jak przed chwilą. Kłamca poczuł, że stracił najważniejszą kobietę w jego życiu i że już nigdy nie będzie mógł z nią porozmawiać. Dopiero teraz uderzyła go strata. 
    Po policzku Kłamcy popłynęła łza. Nawet nie starał się jej powstrzymywać. Już nie miał ochoty zgrywać osoby twardej, bo dobrze wiedział, że przez to żył w kłamstwie. Koniec iluzji.
    - Och jakie to smutne. Adoptowany synek płacze za przyszywana mamusią. Tak bardzo mi przykro- powiedziała Amora, a jej śmiech rozniósł się po pustkowiu. 
    I w tym momencie smutek minął. Jego miejsce przejęła żądza zemsty. Tym razem wybrała idealny moment. 
    Zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni. Pomyślał Loki, podnosząc się z ziemi.

c.d.n

poniedziałek, 19 maja 2014

Kolejne przeprosiny...

Po raz kolejny piszę do Was, aby przepraszać. No niestety tak wyszło.
Jak zapewne wszysycy zauważyli koniec roku szkolnego zbliża się wielkimi krokami. Ten czas jest pełen popraw, projektów, zaliczeń. I w gruncie rzeczy szkoła jest jedynym powodem dla którego nie jestem w stanie wziąć się za napisanie nowego rozdziału. Plan na niego mam oczywiście przygotowany już od dłuższego czasu, ale nie mogę znaleźć czasu na jego realizację.
Mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość i wytrzymacie do publikacji nowego rozdziału. Może nawet uda mi się napisać dwa rozdziały :3

Datę powrotu przewiduję na ok. 6 czerwca, albo nawet 5, ale wtedy rozdział prawdopodobnie pojawi się w nocy XD 
Tak więc bądźcie silni i wyczekujcie mnie. Ze swojej stryny życzę wam również powodzenia w szkole ;)

Mrs. Darkness

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 53 "Szczyt brutalności"

Da da dam!
Powróciłam!!!!
Wasza ukochana (mam nadzieję) Darky wróciła, zwarta i gotowa do dalszej pracy :3

Jak pewnie zauważyliście nie było mnie... no grubo ponad dwa miesiące. Ten czas był dla mnie jednym, długim pasmem prób zabrania się za pisanie i tym samym, wynikających z tego, porażek. Ale nie dałam się. Siadłam wczoraj do komputera i dopisała 1 stronę A4 (wcześniej udało mi się zabazgrać jedną), a dzisiaj uż tylko dokończyłam moją pracę. Choć musze przyznać, że arcydzieło najwyższych lotów to, to nie jest. Wręcz przeciwnie. Wyjątkowo... nie podoba mi sie ten rozdział. Wiem, że stać mnie na znacznie więcej i obawiam się, że równiez po przeczytaniu to zauważycie. Ale cóż... musze sie poddać Waszej opinii.

Co ja tu chciałam jeszcze powiedzieć...
Ah, no tak.
Ten rozdział jest zadedykowany specjalnej osobie, którą poznałam (znaczy się, która napisała do mnie) parę dni temu.  Tak panno Akane/ Devastated Angel (czy jak Cie tam zwą), ten rozdział jest dla Ciebie! <3
Otóż moja kochana Akane napisała do mnie niedawno (czym oczywiście umiliła mi dzień) i zapytała o kilka spraw związanych z prowadzeniem bloga (mam nadzieję, że nie obrazisz się, że zdradziłam o czym z początku rozmawiałyśmy :*) i oto link do niego  <klik>. Jak pewnie większość z Was podejrzewa blog jest o Lokim i moim zdaniem już od samego prologu zapowiada się cudownie. Tak więc wchodzimy kochani i piszemy komentarze dla Naszej kochanej Akane <3
Ten rozdział jest dla Ciebie kochana <3

A teraz zapraszam do czytania :D






    Lokiego obudziły przebłyski światła wpadające przez ogromne okna w  jego pokoju. W pomieszczeniu panował przyjemny chłód, jednak mimo tak wielu pozytywów, perspektywa wstania nie wydawała się Kłamcy dobrą opcją. Czuł, że jak tylko jego noga przejdzie przez próg pokoju, wydarzy się coś co może po raz kolejny pokrzyżować mu szyki. Miał ostatnio wyjątkowego pecha. I już nawet nie chodzi o sam fakt iż został wplątany w sytuacje z Rose, wymazanie jej pamięci oraz przekazanie jej fałszywych informacji. Całe jego przebywanie w Alfheimie było jednym wielkim nieporozumieniem. Nie pasował do tego miejsca. Gdzie nie spojrzeć, roiło się tutaj od cudownych, jednak nieprzeniknionych, elfów. Chroniła je jakaś magia, której nawet on, nie umiał złamać. Wielokrotnie starał się odeprzeć zaklęcie chroniące, które rzucono na zamek- na marne. W takich sytuacjach Loki czuł się całkowicie bezsilny, gorszy. Oczywiście jego podświadomość dobrze wiedziała kiedy się odezwać.
    Nie wiem po jaką cholerę przybywałeś do tego posranego zamku, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że najprawdopodobniej już z niego nie wyjdziesz. Chyba, że po raz kolejny twój mały móżdżek przyćmiła wizja władzy. Idioto dobrze wiesz, że Valestil nic ci nie da. Stracisz na własnej głupocie. 
    Serio jesteś idiotą, Kłamco. Największym ze wszystkich. Lepiej coś wymyśl, chyba że chcesz zawisnąć jako ozdoba nad tronem Valestila.
    Loki dobrze wiedział, że to co mówi mu ten suczy głos w jego głowie, jest prawdą. Świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że przez tego cholernego elfa może skończyć jako szaszłyk. Jednak nic innego mu nie pozostało, prócz zignorowania ryzyka i dopełnienia planu, bez względu na skutki. 
    Nagle do pokoju Kłamcy wszedł jak zwykle uśmiechnięty Valestil. Ubrany w błękitną szatę, z postawionym kołnierzem, wyglądał niezwykle promiennie. 
    - Jeszcze nie wstałeś?- spytał, patrząc ze zdziwieniem na leniwie podnoszącego się boga.
    - Jakoś nie miałem powodów do radosnego zrywania się z łóżka i witania się z twoimi elfimi przyjaciółmi- odpowiedział zgryźliwie Loki, zakładając na siebie swoją szatę.
    - No cóż, nie spodziewałem się po tobie aż takiego pesymizmu, choć słyszałem, że do najbardziej optymistycznych osób to ty nie należysz. Ale przychodzę do ciebie w innej sprawie. Otóż póki co Rose przesiaduje z moimi służkami i uczy się różnych manier i naszego języka. W tym czasie ja i ty przejdziemy się do lochów na spotkanie z Thorem. Co ty na to?
    Na dźwięk imienia „brata”, Kłamcę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Niezbyt ucieszył go pomysł elfa. Co jak co, ale twarz zdenerwowanego Thora nie jest najprzyjemniejszym widokiem. A już tym bardziej nie lubił tych jego oskarżycielski pytań. „Dlaczego to zrobiłeś Loki? Czym ja sobie zawiniłem?”. Nigdy nie wiedział jak ma na nie odpowiedzieć. „Bo to ty byłeś tym rodowitym synem, a ja tylko adoptowanym popychadłem? Bo byłem zazdrosny o to, że dostajesz wszystko bez żadnego wysiłku?”. Ale nigdy by mu tego nie powiedział. Chyba to była jedyna rzeczy na którą nie miał odwagi… Powiedzieć szczerze co go bolało, co czuł przez te kilkadziesiąt lat, przez całe dzieciństwo. Thor nie zdawał sobie sprawy jak nic nie robiąc, sprawiał mu ból. Może się o niego troszczył, ale… to nic nie zmieniało. Nie zmieniało zmarnowanej przeszłości. I w gruncie rzeczy nie mógł się pogodzić z tą myślą.
    - Loki?! Rozumiem, że Alfheim to wspaniałe miejsce, ale proszę nie odlatuj tak myślami, bo przestraszę się, że zamarłeś- powiedział Valestil, dość brutalnie wyrywając Kłamcę z przemyśleń.
    - Ah no tak, przepraszam.
    - To jak? Idziemy?

&&&

    Wystrój lochów zdecydowanie odbiegał od tego co można było zobaczyć w pałacu. Pomieszczenia były zimne, pokryte kurzem i brudem, a co jakiś czas można było usłyszeć głośny krzyk bólu dochodzący z głębi poszczególnych celi. Valestil z pewnością chciał, aby więźniowie nie czuli się dobrze podczas odbywania kary, a cierpienia były o tyle bolesne, bo dobrze wiedzieli, że gdzieś tam, ponad ścianami lochów znajduje się raj. I to był właśnie szczyt brutalności, jaką można zafundować drugiemu człowiekowi- dać mu zasmakować czegoś co i tak później straci, co się mu później odbierze. 
    - Twój braciszek znajduje się tam, w ostatnim lochu. Zafundowałem mu specjalne warunki- powiedział elf, wskazując na pomieszczenie na końcu korytarza.- Czeka cię tam również niespodzianka. Mam nadzieje, że ci się spodoba.
    Na te słowa, Valestil zniknął. Najwyraźniej opanował magię na tyle, aby bez problemu przenosić się z miejsca na miejsce. 
    Loki szedł na spotkanie z Thorem bez większego entuzjazmu, najwolniej jak się tylko dało. Odwlekał moment konfrontacji tak długo jak umiał, jednak wiedział, że z każdym krokiem zbliżał się do celi, a tym samym do niechcianej rozmowy. 
    - Słyszę kroki. No chodź, Loki nie krępuj się. Przywitaj się z nami- usłyszał znajomy, kobiecy głos, na którego dźwięk nóż stanął mu w gardle. Jego ciało przeszył zimny dreszcz, blokujący jakiekolwiek ruchy. 
    - To niemożliwe- wyszeptał.- To nie może być prawda.
    - A jednak. No chodź tu tchórzu, pokaż mi tu swoją plugawą twarz!
    Nagle Kłamca odzyskał czucie w kończynach i robiąc jeden krok, stanął przed celą. W tym momencie przeżył kolejny szok. 
    - No chyba sobie ze mnie kpicie- powiedział, patrząc w oczy Wszechojca. Siedział on na wykutej w skale ławie, z rękoma przykutymi do ściany. Wyglądał tak jak wcześniej, może był nieco bardziej zaniedbany, jednak biła od niego ta sama duma, którą dobrze pamiętał. 
    Jednak to wszystko wydawało się Lokiemu… nierealne. Przecież… on nie żył, Amora sama pokazała mu zwłoki Odyna. Nikt go do żywych nie przywrócił, bo Hel by go z pewnością nie wypuściła ze swojej krainy. Więc co on do cholery tu robił?
    - Co, zaniemówiłeś aniołku?- powiedziała kobieta siedząca na przeciw Wszechojca. Amora. Kolejna żywa nieżywa. Kolejna, która powinna siedzieć wśród poddanych jego córki. Co się dzieje?
    - Nic już nie rozumiem- powiedział Kłamca, bezsilnie opadając na stojącym obok krzesełku. Wszystko co było mu znane do tej pory… przestało być takie oczywiste jak wcześniej. 
    - Loki… - Kłamca usłyszał gruby głos należący do jego brata. Thor siedział w głębi celi, w cieniu. Czarownik nie był w stanie dostrzec jego twarzy, co go nieco zaniepokoiło. Jak bardzo jego stan jest zły?
    - Jak to możliwe że wy żyjecie?! Jak to do cholery jest możliwe?!- krzyknął Loki, chowając twarz w dłonie. Ta paranoja nie dawała mu spokoju, musiał się dowiedzieć co jest grane. 
    - Oj nie krzycz tak, Kłamco. Uwierz mi, wystarczy że kilku baranów drze się w niebogłosy po kilka godzin dziennie. To doprowadza mnie do szału- powiedziała Amora, przybierając obojętny wyraz twarzy.
    - Chcesz wiedzieć dlaczego żyjemy?- spytał Odyn, patrząc uważnie na Lokiego.- Otóż… nigdy nie umarliśmy.

&&&


    - Że co przepraszam?!- wyszeptał Kłamca, patrząc na Wszechojca jak na osobę, delikatnie mówiąc, głupią.- Przecież widziałem wasze martwe ciała. Z całym szacunkiem Odynie, ale widziałem jak leżysz w trumnie, widziałem całą ceremonią pogrzebową.  I ciebie- wskazał na Amorę- też widziałem, kiedy wykrwawiałaś się od rany którą zadała ci Rose. I myślę, że ty też pamiętasz tą sytuacje.
    - Stul pysk Kłamco!- warknęła Amora.- Nawet nie wiesz jak dużo siły kosztowało mnie tak realistyczne odegranie roli. Nie zdajesz sobie sprawy jak wiele czasu zajęło mi stworzenie odpowiedniego zajęcia i jak…
    - O czym ty mówisz?! To wszystko było jedynie iluzją?! Przecież magowie królewscy bardzo dobrze postarali się o to, aby upewnić się, że nie użyłaś żadnej magii. Nie możliwe aby zaszła jakaś pomyłka, przecież…
    - Valestil postarał się o to, aby wszystko zamaskować Loki. To nie jest zwykły elf, który z racji dziedzictwa obejmuje tron. On nie jest tym za kogo się podaje- odparł Odyn, przybierając poważny wyraz twarzy. Zdecydowanie nie żartował.
    Wszystkie te informacje spadły na Kłamcę jak grom z jasnego nieba. Nie miał pojęcia jaki plan miał Valestil i co chciał osiągnąć przywracając do życia Odyna i Amorę, a później umieszczając ich razem w celi. Nie miał pojęcia czemu sam doprowadził do jego spotkania z nimi, narażając się tym samym na zdradzenie jego zamiarów. Choć jakby się nad tym dłużej zastanowić to… to wszystko  mogło mieć sens. Tylko jakie intencje miał król i co dokładnie planował, tego Loki już nie umiał się domyśleć.
    Pozostało  mu tylko jedno.
    - No dobrze. To w takim razie, jak macie zamiar ukatrupić naszego ukochanego elfiego króla, zanim on zrobi to z nami?

środa, 19 marca 2014

Jedno, wielkie: PRZEPRASZAM

Dzień Dobry, Cześć i Czołem!


Od razu mówię (żeby zaraz mi tutaj ludzie nie pospadali z fotelików, ani nie podostawali zawałów), że ja nie zawieszam ani nie usuwam bloga. Żeby nie było nieporozumień XD

Chciałam tylko powiedzieć jedno: nie mam weny!
Od pewnego czasu to zauważam. Chyba pierwszą tego oznaką jest choćby pisanie wypracowac z j. polskiego. Jak zazwyczaj (kiedy jakies tam skrawki weny kryja się we mnie) pisze te wypracowania na serio dobre i myslę, że trzymam poziom, tak teraz.... tylko ręce załamać :/ Nic mi nie przychodzi do głowy, nie moge sie skupić na niczym co piszę, nie mogę ułożyc jakiegokolwiek sensownego zdania. Co oczywiście niedługo przełoży się na moje oceny (oho)... 

Co do opowiadania... 
Mam juz historie przewidzana na kilka rozdziałów do przodu, jednak nie wiem jak zabrać się za napisanie tego. Nie mam zielonego pojęcia jak zacząć poszczególny rozdział, a do głowy nie przychodzą mi nawet te marne pomysły. 
I dlatego chce Wam powiedzieć, że nastepny rozdział będzie... 
Nie mam pojęcia kiedy!

Może moja wena postanowi z powrotem powrócić do mnie, a może potkwi sobie jeszcze w tym odległym miejscu w którym urządza sobie urlop, jak gdyby nigdy nic ;_;

Tak więc proszę Was o cierpliwość, brak chęci mordu oraz wytrwałość ^^

Pozdrawiam,
Mrs. Darkness

PS. Jeżeli posiadacie jakieś dobre piosenki/ melodie/ filmy które mogą mnie zainspirować lub przywołać moją wenę z powrótem do mnie, to bardzo bym prosiła o linki w komentarzach :D

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 52 "To jest piękne"

*zbliża się skulona*
Tak więc... Cóż mogę powiedzieć... Miałam spory zastój... Nawet baaardzo spory. Obiecała rozdział bodajże 17 stycznia, a dzisiaj mamy 9 lutego, godzinę 00:38. No cóż troszkę się spóźniłam.
Mam nadzieję, ze nie macie mi tego za złe :C

W każdym razie mogę powiedzieć tylko tyle... ledwo żyje. W szkole mam taki natłok wszystkiego, że nie wiem za co się wziąć jako pierwsze. Po prostu nie mam pojęcia jak wytrzymam ten ostatni tydzień przed feriami. Dwa sprawdziany, dwie poprawy... Pięknie, żyć nie umierać. Wiem, że inni mają więcej niż ja, ale po prostu czuje się nieco przyciśnięta do muru przez wszystkich wokół mnie :C To nie jest zbytnio fajne....

Co do opowiadania, to powiem tak- mam tyle pomysłów że hohoho! Rozplanowane mam z lolejnych 6 rozdziałów, a koncepcje na reszte posiadam. Myslę, że wena choć raz spięła dupe i postarała się wymyślić historię do końca. Znaczy nie do końca, ale na pewno na brak inspiracji i pomysłu nie będe narzekac jeszcze długi czas ^^

Co tam jeszcze.... 
Bardzo się cieszę, że zyskałam kilku nowiutkich czytelników ^^ Herbatki sobie może życzycie? :3

Nie wiem co tam jeszcze...
Chyba tylko ostrzegę, że rozdział skończony dosłownie przed chwilą i jeszcze niepoprawiony. Fajerweków równiez nie ma, ale mimo wszystko mam  nadzieje, że się spodoba :D





     Podróż do Alfheimu bynajmniej nie należała do tych, które Loki lubił odbywać. Dostanie się krainy elfów wymagało nie lada wysiłku oraz użycia sporej ilości mocy. A jako, że Valestil był dość młodą osobą, nie znającą zbyt wielu zaklęć, to właśnie Kłamca musiał się wszystkim zająć. Od przygotowania portalu, przez zgromadzenie w sobie ogromnej ilości magii, co było jedną z najtrudniejszych rzeczy do wykonania. Otóż potrzebował spokoju. I ciszy. Jak na złość Asgard znany był przede wszystkim ze swoich hucznych, oblewanych różnego rodzaju trunkami, przyjęć. Bogowie mimo swojego statusu, umieli pod wpływem alkoholu zapomnieć o wszelkich zasadach moralnych i robić co im się żywnie podobało. Odyn na to zezwalał, Thor zapewne też by nie zgłosił sprzeciwu, jednak Loki nie mógł pozwolić na takie zachowanie. Szanował pałac i nie mógł dopuścić do tego, aby inne krainy zaczęły kpić z alkoholowej sielanki jaką urządzali bogowie niemal codziennie. Dlatego wydał rozporządzenie. Mówiło ono o tym, że przez kolejne kilka dni, zabronione są jakiekolwiek przyjęcia i zabawy. Podparł się po części tym, że nie powinno się świętować, kiedy Thor został porwany. Jak bardzo podupadła przez to jego duma… Bo przecież to on chciał być uznawany za prawowitego władcę, ale wiedział, że nikt go nie zaakceptuje… Przyjęcie warunków Valestila było jednym z bardziej logicznych rozwiązań. Dodając do tego jego plan, wszystko powinno się świetnie ułożyć, bez większych przeszkód. 
     Miał tylko jeden, znaczący problem. Nie miał pojęcia na czym dokładnie polegała przepowiednia. Podobno miał on zabić Rose, po tym jak elf wykorzysta ją do własnych celów. Jednak nie miał zaufania do Valestila, bo wiedział że kiedy walczy się o tron i władzę, każdy jest w stanie posunąć się do najgorszych czynów i kłamstw. Przepowiednia może i istniała, ale żeby wspominała o ziemskiej dziewczynie, która przez przypadek stała się spadkobierczynią mocy magicznych? To było mało prawdopodobne. Loki jednak bał się. Bał się, że rzeczywiście będzie musiał zabić Rose. Z boginiami losu nie da się walczyć, bo z góry przewidzą twoją porażkę. Jeżeli coś zostało zapisane w Księgach Istnienia, będzie musiało się wydarzyć, niezależnie od tego co postanowi przeznaczenie. Już raz próbował oszukać Norny i skończył marnie, dlatego dobrze wiedział że drugi raz też mu się nie uda. Na pewno nie w tym życiu i nie na tym świecie. 
Był bezradny. Jedyne co mu pozostało to wypełnić przepowiednię. No bo jakie miał wyjście?

&&&

     Po wielu przygotowaniach Loki wraz z Valestilem wyruszyli do Alfheimu. Musieli bardzo uważać podczas przenoszenia się, na nieprzytomną Rose, bowiem dla uśpionych umysłów takie podróże są szczególnie niebezpieczne. Kłamca zamknął oczy i wymówił cicho zaklęcie:
     -Et lux in terram nos homunciones, ubi rex est castrum. Ne nos inducas in Alfheim [i]- na te słowa wokół bogów zaczęła gromadzić się zielonkawa otoczka światła, powoli zamieniająca się w rażąco szmaragdowy pył. I już chwile potem stali na jednym z mostów w Alfheimie.
     -Witajcie w moim królestwie- powiedział Valestil, a jego oczy radośnie zabłyszczały.
Kraina elfów całkowicie różniła się od innych światów, które Loki miał okazje oglądać. Każdy kolor, każda skała czy motyl wydawały się być przesiąknięte magią, niepokojąco wyjątkowe. Wokół można było oglądać zadziwiające pałace, mieniące się tęczą, w których odbijały się spływające z gór, blado różowe wodospady.      Mosty zawieszone na błyszczących, srebrnych sznurach, zwisały nad powoli płynącą, błękitną rzeką. Elfy nie należące do rodziny królewskiej oraz wyższej sfery mieszkały w osadzonych na skałach, małych, bambusowych domkach z których każdy, mimo podobieństwa, był inny, charakterystyczny do mieszkającej w nim osoby. 
     -Podoba się?- spytał ponownie król elfów, widząc, że Kłamca od dłuższego czasu się nie odzywa.
     -Tak… Jest pięknie- odparł Loki, jeszcze raz patrząc na wodospad. Woda z niego wypływająca nie tylko była wyjątkowa pod względem swojego nietypowego koloru, ale również faktu, że zamiast spływać do rzeki czy innego zbiornika, rozpływała się w powietrzu tworząc różowy pył. Ta kraina jest rzeczywiście niesamowita stwierdził po raz kolejny bóg.
     -Chyba czas abyś zobaczył pałac- stwierdził Valestil i ruszył przed siebie. Loki zrobił to samo, biorąc na ręce nieprzytomną Rose. 
      Szli po wysokich schodach, ozdobionych z obu stron nigdzie niespotykanymi kwiatami o czarno- białych płatkach. Droga do głównego pałacu wydawała się bardziej nużąca niż Kłamca mógł sobie wyobrazić. Oczywiście nadal otoczony był niezwykłymi widokami, jednak schody zdawały się nie mieć końca. Nagle zza schodów powoli zaczęły wyłaniać się jedne z wyższych wież królestwa. Były asymetryczne, niepoliczalne oraz niesamowite. Już sam blask pochodzący od nich, raził oczy zwyczajnego obserwatora, a co dopiero bijąca od nich magia. Była potężna, bardzo potężna. Loki zaczął się zastanawiać czy przypadkiem Valestil sobie wszystkiego nie obmyślił. Powszechnie wiadomo, że silne pole magiczne skupione w jednym miejscu może blokować moce równie potężnego maga. Bardzo prawdopodobne, że teraz sam, z własnej woli wpadał w zastawioną na niego pułapkę. Miał jednak nadzieję, że jego przypuszczenia się nie spełnią. Problemów na głowie miał aż nadto.
     -Już blisko- powiedział elf, wchodząc na ostatni schodek. Ku zdziwieniu Kłamcy znaleźli się tuż przed wrotami do pałacu, zupełnie jakby ten sam do nich przyszedł. 
     Valestil pchną drzwi wchodząc do środka. Środek królestwa był równie piękny co jego zewnętrzna część. Tak jak w Asgardzie, główne drzwi prowadziły do Sali Tronowej, tyle że z tą różnicą, że wnętrza elfów urządzone były ze zdecydowanie większym wdziękiem i szykiem. Złoto połączone z bladymi odcieniami różu i bursztynu, nadawało ścianom delikatności, a tron w całości pokryty białymi różami sprawiał wrażenie, że władca był niczym „kwiat krainy”, najważniejszy, najpiękniejszy o największej mocy. Jednak czy Valestil zasłużył na takie określenia? No tego Loki już nie mógł powiedzieć.
     -Niesamowite…- powiedział jeszcze raz Kłamca. Jednak już chwilę później jego zdumienie i podziw ustąpiło miejsca standardowej dla niego, powadze.- A teraz wracając na ziemie: co zrobimy z Rose?
     Elf tylko machnął ręką, na co co obok niego pojawiły się dwie służki. Miały wiśniowe włosy oraz oczy otoczone wachlarzem gęstych rzęs. Ubrane były w długie, sięgające ziemi suknie, odkrywające im ramiona i plecy. Były znacznie bardziej urodziwe od bogiń zamieszkujących Asgard, co w gruncie rzeczy niezbyt zdziwiło Lokiego. Elfy słynęły ze swej nieprzeciętnej urody. 
Elfki posłusznie ukłoniły się przed swoim królem.
     -Jesteśmy do usług, dominus[ii].
     -Zabierzcie tą dziewczynę do purpurowej komnaty i ubierzcie ją w odpowiedni strój.
     -Secundum ordinem[iii]- powiedziały cicho służące, wykonując rozkaz swego pana. Już chwilę później zniknęły w jednym z korytarzy trzymając w rękach Rose.
     -Co teraz?- spytał Kłamca.
     -Powinieneś poznać moją małżonkę.
     -Dziwię się, że już wcześniej tego nie zrobiłeś- odezwał się kobiecy głos zza pleców Lokiego. Za bogiem stała wysoka elfka o złotych, sięgających pasa włosach. W kilka kosmyków wczepiono białe róże, tak, że włosy kobiety wyglądały jak kwiecisty wodospad złota. Królowa ubrana była w błyszczącą malachitową suknię z wyciętym dekoltem. Jej wdzięk i uroda znacznie przewyższał wcześniej spotkane służki. Elfka wydawała się bardziej… szlachetna. 
     -Jestem Eithne- powiedziała królowa wystawiając ku Kłamcy drobną dłoń. Ten ujął ją delikatnie i pocałował.
     -Loki. Miło mi poznać, królowo- odpowiedział kłaniając się, tak jak wymagał tego kodeks. Musiał utrzymywać jakieś zasady.
     -Myślę, że spodoba ci się u nas. Nawet jestem tego pewna- stwierdziła Eithne, rzucając bogu uwodzicielskie spojrzenie. Już wiedziała kto będzie jej następnym celem.

&&&

     Rose obudziła się czując przerażający ból w klatce piersiowej. Miała wrażenie, że się dusi mimo iż wiedziała, że powietrze wchodzi i wypływa z jej płuc. To uczucie było niezwykle męczące, a najgorsze było to że nie mogła go powtrzymać. 
     I nagle przeszedł ją silny wstrząs. Otworzyła oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej. W pokoju w którym się aktualnie znajdowała nie było nikogo. 
     -Gdzie ja jestem?- pomyślała rozglądając się po pomieszczeniu. Ściany pomalowane były na purpurę, natomiast ona siedziała na wielkim łożu z baldachimem, przykryta satynową pościelą. Z okna wychodził widok na blado różowy wodospad, rozprowadzający wokół niezwykły pył.
     I nagle dziewczyna uświadomiła sobie coś. Prócz tego, że nie miała pojęcia gdzie się właściwie znajduje… nie wiedziała niczego. Jak ma na imię, kim jest, jak wyglądało jej wcześniejsze życie. Zupełnie jakby zapomniała całe swoje dotychczasowe istnienie.
     Nagle do pokoju wparowało dwóch mężczyzn. Jeden nieco niższy od drugiego, o wydłużonych końcach uszu, długich srebrzystych włosach i fioletowych oczach, ubrany w fiołkową tunikę; drugi o czarnych włosach, pięknych szmaragdowych oczach i bladej cerze, ubrany w zielono- czarny strój ze złotymi wstawkami. Obydwaj byli zaskakująco piękni, jednak w tym drugim… w tym drugim była jakaś tajemnica, coś co ją przyciągało. Zupełnie jakby już wcześniej go znała.
     -Kim wy jesteście?- spytała dziewczyna, nieco przestraszona.
     -Dobrze, ze się w końcu obudziłaś. Ja jestem Valestil, a to jest Loki. Jesteśmy tu aby ci pomóc- powiedział elf, przybierając na twarz uroczy uśmiech.
     -Pomóc w czym?
     -W odzyskaniu pamięci, oczywiście. Złe osoby ci ją zabrały, ale na całe szczęście Lokiemu udało się ich uwięzić i ciebie uratować. Możesz mu zawdzięczać życie. 
Kłamca był zdezorientowany. Nie wiedział dokładnie co planuje Valestil, ale takich słów zdecydowanie się nie spodziewał.
     -Mogę wiedzieć jak mam na imię?- spytała dziewczyna, nadal nieco zagubiona w całej sytuacji.
     -Oczywiście. Masz na imię Amelia i jesteś moją przybraną siostrzyczką.





[i] Z łaciny: „Zaprowadź nas do krainy światła i elfów, tam gdzie spoczywa zamek ich króla. Zaprowadź nas do Alfheimu”
[ii] Z łaciny: władca
[iii]Z łaciny: „Wedle rozkazu”






sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 51 "Jedno magiczne słowo"

Taaaaaak!
Darky wróciła! *Fanfary*
Mam nadzieje, że cieszycie się tak mocno jak ja :3 Strasznie, ale to strasznie przedłużałam wstawienie tego przeklętego rozdziału. Męczyłam się nad nim niesamowicie, koncepcje zmieniałam po 10000 razy (nawet teraz nie wiem co dalej z tym zrobie, bo mój plan całkowicie się zmienił i bedę musiała pokombinować) i robiłam wszystko, aby był gitez majonez.
I jest! ^^

Ojej mam nadzieje, że nikt nie jest na mnie zły za ta przerwę, ani nikt nie chce mnie pogrzebać żywcem (prawda? ;_;).
To teraz mam się jak zapytać. 

Jak tam prezenty? 
Wiem, że już dawniutko po Wigilii, ale skoro już jestem to zapytam :D
Ja otóż dostałam:
-piekną, najcudowniejsza w świecie czarną gitare klasyczną (Jamaha C-40). To był mój wymarzony prezent, którego w gruncie rzeczy się nie spodziewałam (no dobra miałam mini przypuszczenia, ale tylko to). A rodzice mnie wrobili że ho ho! Ale to może innym razem.\
- Nowiutki telefonik, bo musze przyznać że ten w porównaniu z poprzednim to Niebo i Ziemia (mimo, że tamten tez jakiś fatalny nie był, 2 lata temu był najnowszy XD). Dla zainteresowanych- Samsung Galaxy S4 ^^ (takicudownypieknywpomarańczowejobudowiejaramsięłuhu)
- I książkę- 3 tom "Pieśni Lodu i Ognia" (dla nie wtajemniczonych częśnciej znany pod tytułem- "Gra o Tron"). I tez się cieszę, bo lubie czytać, choć z skruchą przyznaje że nie zdażyłam przeczytać 1 i 2 tomu, bo jakoś nie moge sie za nie zabarać. Ale uda mi się, bo jest ciekawie, tylko... no jakoś nie mogę XD

No i to tyle, ale i tak jestem megamegamega zadowolona. (A Wy moje drogie, chwalcie mi sie w komentarzach^^)

No co do rozdziału to proszę o komentarze, nawet od tych z Was co zwykle zachowują tryb ninja. To dla mnie istotne poznać opinie KAŻDEGO czytelnika, tym bardziej przy rozdziale który kosztował mnie tyle myslenia i coraz to nowych pomysłów. Oczywiście jestem otwarta na Wasze koncepcje dalszego poprowadzenia opowiadania (a nóż mi coś podpasuje ^^)

A teraz zapraszam do czytania.

Ach nie, wait, jeszcze jedno!
Chcę tylko ostrzec, że 17.01 wyjeżdżam na narty do Austrii i nie będzie mnie do dyspozycji przez tydzień (znaczy no biore laptopa itd. ale nie daje gwarancji, że będę miała na tyle dużo czasu, aby wszystko uzupełniać). Dlatego też rozdział będzie albo przed (no będzie ciężko, ale zobaczymy), albo po, albo w moje ferie, czyli jakoś w lutym. No musicie się uzbroić w cierpliwość (taaa, zawsze to mówie). 
W każdym razie postaram sie zrobic co tylko w mojej mocy aby rozdział pojawił się jak najszybciej ^^

A teraz już serio, przejdźmy do opowiadania XD





Asgard późnym wieczorem wydawał się być bardzo spokojnym miejscem. Wolnym od dziennego zgiełku oraz gwaru. Przez pałacowe kolumny wpadało błyszczące światło Księżyca, oświetlające pomieszczenia w królestwie.
W Sali Jadalnej, przy długim biesiadnym stole siedział Loki. Przed nim stała mała miseczka z jedzeniem, która miała mu służyć jako kolacja. Kłamca nie lubił jadać, kiedy wszyscy na niego patrzyli, kiedy wokół panował nieznośny, rozpraszający hałas. Po prostu nie lubił. Dla niego spożywanie posiłku było czymś co trzeba było odbywać samotnie, nie zawracając sobie głowy rozmowami z innymi.
Loki wziął widelec do ręki i włożył go do miski, grzebiąc w potrawce. W gruncie rzeczy nie odczuwał głodu, ale czuł, że jak nic nie zje to znowu najdą go mdłości.
Miewał je zawsze, odkąd tylko sięgał pamięcią. Nie wiedział czym były spowodowane, ani jakie mogą być ich skutki. Może stała za tym jego drobna budowa oraz nierozsądne odżywianie się. A raczej brak odżywiania się. Kłamca wychodził z założenia, że jedzenie nie jest mu kompletnie potrzebne, że jest jedynie stratą czasu którego on nie lubił marnować. Choć z drugiej strony był całkowicie świadom tego, że jest mu niezbędne do życia. Czy tego chciał czy nie. Frigga często martwiła się o niego i o jego zdrowie, które w dzieciństwie było dość marne. Często chorował oraz mdlał, a do tego cały czas był blady jak ściana. Zupełnie jak wrak człowieka. To dlatego nie lubił walczyć na miecze, bo wszyscy bali się go skrzywdzić. Bo wszyscy współczuli mu. Nikt nie myślał, że w tak chorowitym chłopcu może być jakakolwiek siła. Kompletnie nikt w niego nie wierzył. Z tego powodu zaczął zagłębiać się w magię i księgi zaklęć. Postanowił sobie, że udowodni wszystkim że jest coś wart, że jest silniejszy od nich. Frigga podarowała mu moce magiczne, a on robił wszystko, aby je rozwinąć. Całymi dniami siedział w królewskiej bibliotece, zaczytany w starych księgach magicznych, zupełnie odcinając się od rzeczywistości. Nie obchodziły go zabawy w jakich uczestniczyły inne dzieci, ani to że Odyn oczekiwał, że ten nauczy się jak zostać wojownikiem. Nie zależało mu na tym.
- Widzę, że pewnych przyzwyczajeń nie da się zmienić.
W progu drzwi stała Frigga. Na jej szczupłym ciele spoczywała lazurowa suknia, związana w pasie słomianą wstążką. Włosy natomiast ułożone miała w luźny warkocz, swobodnie opadający jej na plecy.
Na widok kobiety Loki podniósł się z ławy, odstawiając na bok miskę z jedzeniem.
- Nic nie zjadłeś- stwierdziła Frigga, podchodząc do Kłamcy. W jej oczach można było ujrzeć matczyną troskę.
- Nie mam apetytu- powiedział wymijająco czarodziej, kierując wzrok w podłogę. Nie chciał oglądać tego współczucia w jej oczach.
- Takimi słowami karmisz mnie od kiedy byłeś dzieckiem. I mimo, że dobrze wiesz, że widzę twoje kłamstwo, to dalej je powtarzasz.
- Chyba nie przyszłaś do mnie, aby rozmawiać o jedzeniu. Co cię sprowadza?
- Martwię się o ciebie, Loki. Od kiedy przejąłeś władzę dziwnie się zachowujesz. Do tego słyszałam, że uwięziłeś Sif. Dlaczego?- spytała Frigga, patrząc uważnie na twarz swojego syna, która nadal zwrócona była ku ziemi. Delikatnie uniosła rękę, łapiąc go za podbródek i unosząc go do góry.- Lubię widzieć twoje oczy kiedy z tobą rozmawiam.
Kłamca przełkną ślinę, a po jego ciele przeszedł dziwny dreszcz. Kobieta wzbudzała w nim wyjątkowe uczucia. Przyjemne… Nie czuł do niej odrazy, jako chyba do jedynej osoby w królestwie. To ona zawsze stawała po jego stronie, broniąc jego racji. Nie pozwalała aby działa mu się krzywda. Wiedział, że mu ufa, mimo że stracił zaufanie wszystkich dokoła. Ale jej jedynej, nie.
- Uwięzienie jej było moim obowiązkiem. Dopuściła się ataku na mnie. Nie mogę nikomu pozwalać na takie zachowanie, bo stracę szacunek w oczach ludu- powiedział.
- Znowu twoja duma bierze nad tobą górę. Ja i Odyn wychowywaliśmy cię, wpajając ci że czasami warto schować dumę do kieszeni i okazać dobre serce. A wiem, że je posiadasz.
- Odyn mi wpajał tą zasadę?! On sam nie umiał tego zrobić! Nie umiał przyznać się do błędu, chociaż wszyscy wiedzieli że go popełnił. Nawet kiedy stałem przed nim w mojej jotuńskiej postaci, nie umiał mi powiedzieć, że jestem dla niego tylko reliktem, służącym za kartę przetargową.
- Twój ojciec cię kochał i dobrze o tym…
- On nie jest moim ojcem!- krzyknął Loki, robiąc krok do tyłu. Jego oczy pociemniały, a twarz nieco zbladła.- Nie mam żadnej rodziny…
- A ja kim jestem dla ciebie?- spytała kobieta.
Kłamca zamilkł, ściskając usta w wąską kreskę. Jego sumienie walczyło z jego dumą.
- Nikim- odpowiedział w końcu, patrząc wprost na Frigge. Duma jak zwykle zwyciężyła, ale tym razem wygrana wiązała się z niesamowitą goryczą. Serce ścisnęło mu się w bólu, bo dobrze wiedział, że tym razem powiedział o jedno kłamstwo za dużo. W złym czasie i do złej osoby.
Kobieta uśmiechnęła się tylko.
- Kiedyś te wszystkie wygłaszane przez ciebie kłamstwa, zamienią się w pustkę która na zawsze zamieszka w twoim sercu. A wtedy będziesz już sam- powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. Loki czuł jak przez jego ciało przechodzi paraliżujący ból. Kończyny odmówiły mu posłuszeństwa, a język nagle zapomniał jak się mówi. Nie mógł uwierzyć, że zranił najważniejszą dla niego osobę. Że powiedział jej tak okrutną rzecz, udowadniając tym samym, że nie ma serca. Jaki był głupi.
- Matko! Poczekaj…- krzyknął, wreszcie odzyskując zdolność mowy. Frigga jednak nie zatrzymała się, a już po chwili zniknęła w głębi korytarza.
      - Cholera jasna!- przeklną Loki, uderzając pięścią o stół, tak że leżąca na nim miska z jedzeniem delikatnie podskoczyła. Był wściekły na siebie i na cały świat, mimo że wiedział iż była to tylko i wyłącznie jego wina. Po prostu musiał wyładować swój gniew, bo czuł że jeszcze chwila, a pałac stanie w płomieniach.
Chwycił za miskę z jedzeniem i cisnął nią o jedną z kolumn. Szkło rozsypało się na wszystkie strony. Jeden kawałek trafił w dłoń Lokiego, która niemal natychmiast pokryła się rubinem krwi.
- Pięknie, kurwa…- przeklną, siadając na ławie. Myślał, że dostatecznie się wyżył, jednak ból tylko urósł. Oparł ręce na blacie i ukrył twarz w dłoniach.
Miał nadzieje, że to wszystko to tylko kolejny koszmar, wyjątkowo realistyczny sen.
Niestety, mylił się.

&&&

Rose po raz kolejny się obudziła. Tej nocy był to już chyba 5 raz. Wszystko co się wydarzyło poprzedniego dnia nie dawało jej spokoju i nie pozwalało jej normalnie funkcjonować. Była zmęczona. Po prostu najprościej w świecie zmęczona.
Od kiedy tylko przyjechała z Lokim do Asgardu, a właściwie to od kiedy poznała Lokiego, jej życie zamieniło się w jedno wielki pasmo przygód, które nie zawsze były… pozytywne. Kłamca przez ten czas był albo torturowany, albo porywany, albo zabijany. Ona natomiast raz go musiała ratować, innym razem sama była powodem przez którego cierpiał. Powoli przestawała za wszystkim nadążać. A teraz? Ktoś porwał Thora. Ten cholerny nowy król porwał jej przyjaciela. Natomiast Loki zamiast go ratować, chociaż o to się postarać, bawi się w władcę Asgardu robiąc przy tym zamieszanie.
- Za dużo tego wszystkiego jak na jednego człowieka- szepnęła do siebie. Poczuła w brzuchu ciche burknięcie. Uświadomiła sobie, że nie jadała ostatnio regularnie, a jej organizm ewidentnie domagał się jakiegoś posiłku. Bez zastanowienia postanowiła, że pójdzie sobie coś przygotować skoro i tak nie może spać.
Powoli podniosła się z łóżka, starając się nie robić niepotrzebnego hałasu. Na całe szczęście podłoga w ich pokoju wykonana była z błyszczących płytek, a nie z drewna które przy każdym, nawet najmniejszym ruchu wydawało okropne hałasy.
Kiedy dziewczynie udało się spokojnie, dojść do drzwi i je otworzyć, usłyszała za plecami ciche pomrukiwania. Violet. Znowu to samo, znowu coś jej się śniło. Sytuacja z Thorem zdecydowanie nie poprawiła jej problemów z koszmarami, a przez fakt, że Caroline i Vanessa wyjechały na kilka dni z powrotem na Ziemię, aby spotkać się z rodziną, ta czuła się samotna jak nigdy dotąd. Izolowała się od niej oraz od innych osób w Asgardzie. Po prostu to wszystko ją przytłoczyło.
Rose bardzo bała się o przyjaciółkę. Znała Violet niemal od urodzenia i dobrze wiedziała jak bardzo jest ona wrażliwa i jak mocno umie się poddać niektórym emocjom. A smutek przeżywała najboleśniej. Czarodziejka miała kolejny powód, aby jak najszybciej znaleźć Gromowładnego.
- Śpij dobrze, Violet- szepnęła dziewczyna, zjawiając się obok łóżka blondynki i przykrywając ją szczelniej kołdrą. Na jej słowa, ta zamilkła, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Rose również się uśmiechnęła, po czym przeniosła się na korytarz.
Mijała kolejne pokoje, nie mogąc się doczekać upragnionej kuchni. Wydawało jej się jakby pałac był jeszcze większy, niż był w rzeczywistości.
- Chyba szybciej umrę z głodu, niż zrobię sobie coś do jedzenia- mruknęła do siebie. Nagle jej uwagę zwróciło ciche pojękiwanie dochodzące z Sali Jadalnej. Zupełnie jakby ktoś tam niezwykle cierpiał, ale starał się to w sobie tłumić, co mu zresztą niezbyt wychodziło. Dziewczyna z każda minutą nasłuchiwania tych niepokojących dźwięków, nabierała ochoty na ich sprawdzenie. I tak zrobiła.
Najciszej jak tylko umiała powędrowała do Sali Jadalnej. Na ławie, z twarzą ukrytą w dłoniach, siedział Loki. Po jego ręku spływała strużka krwi, tworząc na podłodze niewielką, rubinową kałużę. Rose nie miała pojęcia co było powodem tak opłakanego stanu Kłamcy, którego w gruncie rzeczy dość ciężko złamać. Ale niepokoiło ją takie zachowanie.
- Loki…- zaczęła, zjawiając się nagle obok czarodzieja. Położyła mu dłoń na ramieniu, starając się przekazać jak najwięcej wsparcia. Nie chciała go przytulać, nie chciała okazywać mu zbyt pochopnie, niektórych uczuć, które on i tak by zapewne odrzucił. Wsparcie  było jedyną rzeczą jaką mogła mu dać.
- Co ty tu robisz?- spytał cicho Kłamca, odwracając na dziewczynę zimne, szmaragdowe oczy. Były zupełnie puste, jakby pozbawione emocji. Dobrze wiedziała, że je ukrywał, gdzieś tam głęboko w sercu. W sercu, które dawno temu okryła warstwa lodu, topniejąca niezwykle rzadko. Za każdym razem gdy pękała, odbudowywał ją, bo nie chciał aby ktoś zobaczył, że posiada zalążki wrażliwości. Robił wszystko, aby pozostać bezuczuciowym w oczach innych.
- Jestem. Czy mógłbyś w końcu zrozumieć, że nikt nie ma zamiaru ci zaszkodzić? Że nikt nie ma zamiaru cię zlikwidować. Wiem, że posiadasz serce, gdzieś tam, głęboko. Co z tego, że starasz się je uciszyć? Co z tego, że pokrywa je lód? Ja wiem, że umiesz sprawić, że stopnieje.
Po tych słowach Rose nie przytuliła Lokiego, jak to zwykła robić. Stała tylko w tej samej pozycji czekając na odpowiedź lub jakikolwiek ruch ze strony Kłamcy.
Ten powoli wstał z ławy, stając naprzeciw dziewczynie. Widział jej błyszczące oczy, jej niezwykle promienną twarz. Czuł płynące od niej wsparcie. Czyżby ból minął?
- Dziękuję- szepną, obejmując dziewczynę. To jedno proste słowo nigdy nie mogło wydostać się z jego gardła. Słowo, które zmieniało każdą fatalną sytuację na lepsze. Jedno zwykłe słowo umiejące zdziałać tak wiele dobrego.

Rose wtuliła się w ciało Lokiego, czując promieniujące od niego zimno. Jednak mimo jego chłodnej natury, wyczuwała ciepło, próbujące przebić się przez pokrywę lodu.
Nagle poczuła jak jej mięśnie wiotczeją, natomiast ciało staje się bezwładne. Obraz przed jej oczami zaczął wirować, wprawiając dziewczynę w stan osłupienia i chwilowego paraliżu. Nie mogła się ruszyć, ani skupić się na jakiejkolwiek myśli. Jej powieki powoli robiły się coraz cięższe, aż w końcu zupełnie się zamknęły.
Dalej była już tylko ciemność.

&&&

- Na pewno nie będzie niczego pamiętać?- spytał Valestil, patrząc na nieprzytomną Rose, leżącą na łóżku w pokoju Lokiego.
- Chyba nie wątpisz w moją magię? To zaklęcie jest bezbłędne, z pewnością nie będzie żadnych niechcianych niespodzianek- odparł Kłamca, siadając na krześle i wlepiając swój wzrok w ścianę.
- Świetnie. Teraz wystarczy tylko przetransportować ją do Alfheimu i wszystko już pójdzie z górki.
- Myślisz, że to się uda?
- Oczywiście. Skoro rzeczywiście ta dziewczyna ma tak potężne moce, jak mówiłeś, to nic nie pamiętając z pewnością będzie służyć za świetną broń- powiedział Valestil, uśmiechając się.
- A co potem?- drążył Loki, tym razem zwracając swój wzrok na elfiego króla.  
- Potem? Potem mój drogi Kłamco… zabijesz naszą drogą księżniczkę tak jak mówi przepowiednia.