niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 2 "Przemiana"

Ojej publikuje jeden rozdział  za drugim i już niewiem co pisać w wstępie XD 
Cóż mogę powiedzieć, jak: Enjoy ;) 




Violet i Jack szybko znaleźli się przy drzwiach damskiej toalety. Nie byli pewni co się działo z Rose, ale byli tym bardzo zaniepokojeni.
- Może poczekasz tutaj- zaczęła Violet- No wiesz… To w końcu damska toaleta.
 - Co z tego? Rose może się coś dziać, a ja mam zwracać uwagę na jakiś głupi znaczek na drzwiach?!- krzyknął zirytowany Jack i szybko wparował do ubikacji. Violet uczyniła to samo. Damska toaleta była bardzo obszerna i przyjaciele nie do końca wiedzieli gdzie mają znaleźć swoja „zgubę”. Nie dawało skutku krzyczenie „Gdzie jesteś?” i innego typu prośby wyjścia. Postanowili otworzyć drzwi każdej kabiny, co było proste bo nie posiadały one zamka. Kiedy otworzyli już prawie wszystkie usłyszeli jak ktoś kaszle, wręcz się dusząc.
- Rose!- krzyknęli jednocześnie i podbiegli do ostatniej w rzędzie kabiny. Po otworzeniu jej ujrzeli pobladłą, wykończoną dziewczynę, ochlapaną krwią i kołyszącą się na nogach. Tracąc równowagę upadła w ramiona Jacka.
- Pomóż…- jęknęła cicho i zemdlała.
- Połóż ją na podłodze – rozkazała pośpiesznie Violet, a Jack szybko wykonał jej polecenie. Chwile przysłuchiwał się jej, a jego wyraz twarzy stawał się coraz bardziej przerażony.
- Ona… o-ona nie oddycha… - wyjąkał w końcu Jack, panicznie łapiąc powietrze. – Idź szybko po pomoc! Szybko!
Zanim się obejrzał Violet już nie było. Zostali sami. Nie do końca wiedział co ma w tej chwili zrobić. Mimo wielu kursów pierwszej pomocy jakie przeszedł, teraz był bezradny. Patrzył się tylko na blade i zimne ciało swojej byłej ukochanej.
- Proszę Cię, tylko nie umieraj- wydukał cicho Jack, przymierzając się do sztucznego oddychania.

Rose przeszedł nagły wstrząs i w jednej chwili znowu znajdowała się w miejscu ze snu. Tym razem jednak mężczyzna nie miał kaptura na twarzy, lecz maskę. Spod niej widać było wystające, kruczoczarne włosy. Biła od niego pewnego rodzaju ciemność, której wcześniej nie zaznała.
- Teraz Twoja przemiana się rozpocznie. Mam tylko nadzieje, że Twoi przyjaciele nie zejdą w między czasie na zawał, kiedy Twoje ciało nie będzie dawało oznak życia– powiedział sarkastycznie mężczyzna w masce. Jego głos był bardzo wytworny, ale jednocześnie przesiąknięty jadem. 
- J-jak to n-nie będzie dawała oznak ż-życia?- zapytała z niedowierzaniem Rose.
- Podczas rozmowy ze mną, Twoje ciało na Ziemi jest tak jakby… nieobecne. Wyglądasz jakbyś nie żyła, ale tak naprawdę Twój mózg dalej pracuje – odpowiedział spokojnie nieznajomy.
Rose nie mogła tego zrozumieć. Nie wiedziała kim ów chłopak jest i dlaczego akurat ona musi to przeżywać. Nic nie wiedziała.
- Myślę, że pora już abyś wracała do żywych, zanim Twoi znajomi zaczną planować Twój pogrzeb – kontynuował chłopak po czym znowu zniknął. 

Rose podskoczyła jak porażona paralizatorem. Jej oddech był nie równy, a oczy mrugały w niesamowitym tempie. Zobaczyła przed sobą grupkę oszołomionych osób, które odskoczyły do tyłu przez jej nagły „powrót do żywych”. Nad nią stał Jack i przyglądał jej się z przerażeniem.
- Jezu, ale nas przestraszyłaś. Myśleliśmy, że…- przerwał w pół słowa.- Co się stało z twoimi oczami?
Dziewczyna raptownie podniosła się do góry i ruszyła chwiejnie w stronę lustra. Zaczęła przyglądać się odbiciu. Jej oczy były…
-… Zielone – powiedziała do siebie Rose. Nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi i co ma z tym wspólnego ten facet ze snu, ale nie podobało jej się to. Musiała jednak przyznać, że zieleń jej oczu była bardzo hipnotyzująca i niesamowita. I nagle przypomniała sobie pył powstały po zniknięciu nieznajomego. Miał dokładnie ten sam odcień co jej oczy. A więc to jego sprawka podsumowała w myślach.
Po wyjściu z łazienki Rose została dokładnie zbadana przez wianuszek lekarzy i pielęgniarek oraz milion razy zapytana Czy aby na pewno dobrze się czuje? Odpowiadała za każdym razem twierdząco, bo nie chciała kolejnych badań. Lecz te oczy ją przerażały. Postanowiła jak na razie wszystkim wmawiać, że to tylko szkła kontaktowe. Nikomu z pewnością nie spodobałaby się ta nagła zmiana. Nikomu też nie zamierzała opowiadać o tym co jej się przyśniło. Wszyscy prawdopodobnie pomyśleliby, że oszalała. Ale to była prawda. Nierealna, ale prawda.
Po powrocie do domu Rose jeszcze długo myślała o dzisiejszych wydarzeniach. Czuła w sobie… inną osobę, która niedługo nią zawładnie.  Kim ja właściwie jestem? To pytanie nie dawało jej spokoju. Nie chcąc już dłużej o tym myśleć, położyła się spać.

5 komentarzy:

  1. ale to twoje opowiadanie wciąga! :D fantastyczny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. O Rany! Ale ty świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz ogromny talent !

    OdpowiedzUsuń
  4. Super !! Mam nadzieje że Loki nie długo się jej przedstawi :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział genialny,
    lece czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania rozdziałów. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne ;)