czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 40 "Cisza..."


I kolejny rozdział... Ale przed ostatni przed moim wyjazdem (następny wstawię w środę). Później będziecie się mogli spodziewać rozdziału jakoś po 20 sierpnia. Trochę późno, ale wyjazdy mi się tak "niefortunnie" układają. Ale wierzę, że wytrzymacie :*
Szczerze to piszę jeszcze jedno opowiadanie (już nie o Lokim) i jestem ciekawa czy nie opublikować go w postaci bloga, tak jak w tym przypadku. Chyba musze to jeszcze przemyśleć. Zaczerpnę opinii kolegów i wtedy podejmę decyzję. Ale wydaje mi się że jakoś we wrześniu lub w październiku bedziecie mogli odwiedzać nowiutki blog Darky z zupełnioe innego rodzaju opowiadaniem :D
A teraz zapraszam do czytania :D






Loki od dobrych dwóch dni nie spał. Bo nie mógł. Wszystkie myśli kotłowały mu się w głowie, całkowicie uniemożliwiając skupienie się na jakiejkolwiek czynności. Wpadał w coraz większe załamanie. Już nawet nie chodziło o sytuację w jakiej obecnie się znajdował, nie o to że jego ojciec z powrotem ożył, nie o to że bardzo prawdopodobne że w najbliższych dniach spotka go śmierć. Nie to go wyprowadzało z równowagi. Nie mógł znieść myśli, że Rose... że ona, po tym wszystkim co jej powiedział, co dla niej zrobił... chciała go zabić. Zemścić się. Ale za co? Za to, że wygłosił jakieś kłamstwa o tym „że nic dla niego nie znaczy”? Jak mogła w to tak łatwo uwierzyć? I co teraz będzie?
Kłamca przeczesał dłonią swoje kruczoczarne włosy, teraz brudne od kurzu. Jego palce złapały za parę pojedynczych włosków, ciągnąc je z całej siły. Bolało, ale czym jest ból fizyczny w porównaniu z tym psychicznym? Tym z którym walczy przez całe życie... Chłopak opuścił rękę, znowu rozpoczynając tarcie paznokciami o wewnętrzną część ręki, tuż przy palcach. Krew znowu leciała. Loki posiadał wiele rodzajów fobii... Tą najczęściej się pojawiającą była właśnie nerwica natręctw. Nikt w królestwie nie wiedział, że Kłamca ma problemy tak ludzkiego kalibru. Zaczął to odczuwać po zetknięciu z Lodowym Olbrzymem. Od tego momentu maniakalnie próbuje wyeliminować uczucie brudu, tego niebieskiego koloru który zagościł na jego rękach. Ale nie umie. Ostatnimi czasy ta obsesja się pogłębiła. Z dnia na dzień nie cierpi siebie coraz bardziej i bardziej.

Nagle do celi Lokiego weszła Amora w towarzystwie jakiegoś olbrzyma i Rose. Kiedy zobaczyła w jakim stanie znajduje się Kłamca, zaczęła się śmiać.
- Hahahhahaha! Powiedzmy, że zawsze czekałam aby zobaczyć cię w takiej depresji. Ten widok sprawia mi niezmierzoną przyjemność- powiedziała.- A teraz może wyjaśnię po co tu przyszliśmy. Twoje cierpienie jest dla mnie bardzo kojące, więc postanowiłam się trochę zabawić. Glok! Rose! Przywiążcie go!
Lodowy Olbrzym wraz z czarodziejką podeszli do chłopaka i związali go mocno łańcuchami. Loki poczuł ostre pieczenie na całym swoim ciele. Wręcz wypalało mu to skórę.
- Ach no tak, zapomniałam wspomnieć, że nasączyliśmy te łańcuchy jadem.– szepnęła do ucha Kłamcy, Rose. 
- Miło...- wydukał Loki, patrząc ze wściekłością w stronę dziewczyny.
- No to chyba czas zacząć przedstawienie- powiedziała Amora, odchodząc na bok.
Przed chłopakiem pojawił się obraz.

Widniało na nim małe dziecko, niemowlak. Miało ciemne włoski i duże, zielone oczy. Ułożone było na rękach Friggi. Obok niej stał Odyn i 4-letni wówczas-  Thor.
- Synku, to jest Twój braciszek, Loki- powiedziała kobieta. Blondynkowi zaiskrzyły światełka w oczach. Spojrzał uważnie na niemowlaka, po czym ostrożnie wziął go na ręce.
- Teraz jesteś moim młodszym braciszkiem. Obiecuję ci, że zawsze będę się tobą opiekować. Zawsze- powiedział Thor.

Obraz się urwał. Rozpoczął się drugi „film”.

 Na nim znajdowali się Loki i Thor w młodym wieku. Wtedy byli tacy beztroscy, tacy „normalni”. Nie było między nimi rywalizacji, nie myśleli o tronie. On nie myślał o władzy. Obok „braci” stał Odyn. Dumny i majestatyczny. Na jego twarzy widniał uśmiech. Właśnie przed chwilą bawił się ze swoimi synami.
- Chłopcy!- zwrócił się do Lokiego i Thora.- Pamiętajcie, że zawsze musicie się trzymać razem. Bez względu na to co będzie się działo, powinniście siebie nawzajem chronić. Dobrze?
- Obiecuję tato- odpowiedział blondynek.
- Ja też- dodał cicho czarnowłosy.

I znowu się urwał. Kolejne wspomnienie.

Przed nimi znajdowała się wielka, majestatyczna trumna. W niej leżał Odyn. Był blady i zimny, a jego twarz spowiła powaga. Obok niego znajdowała się druga mogiła. W niej znajdował się Thor. Nie był to już ten radosny chłopak , którego Loki tak dobrze znał. Był... martwy. Tak samo zimny, jak jego ojciec. Obydwaj zostali zamordowani.

Koniec filmu trzeciego.
Loki wpatrywał się w wyświetlane obrazy z narastającym osłupieniem. Nie chciał przywoływać dawnych wspomnień, niezależnie od tego jak bardzo miłe one były. Po prostu nie chciał. Ale fakt, że... Thor i Odyn nie żyją, sparaliżował go. Przecież to nie możliwe. Nie ma go w Asgardzie zaledwie parę dni, a ich już ktoś zamordował? Przez wiele lat nienawidził Gromowładnego, za to że był faworyzowany, że był od niego we wszystkim lepszy. Ale ostatnio... Ostatnio ich stosunki się polepszyły. Nie pałał może do niego jakąś gorącą miłością, jednak było już między nimi lepiej. A Odyn? Owszem okłamał go. Owszem skrywał przed nim jego prawdziwe pochodzenie, wykorzystując go do własnych celów. Często również faworyzował Thora. Jednak kiedy Loki zobaczył jego zimną, ,martwą twarz, coś w nim drgnęło. Jakieś uczucia. A może po prostu współczucie? Choć w sumie... to też jest uczucie.
Po jego policzku spłynęła łza. Gorzka łza. Nie wiedział czemu płacze... Przecież „mu nie zależy”.  Ale za cholerę nie umiał tego powstrzymać.

Rose patrzyła na wszystkie wydarzenia z równym przerażeniem co Loki. Thor był dla niej przyjacielem, a Odyna szanowała za to co zrobił dla Asgardu. Oni nie powinni umrzeć. Nikt nie powinien zabijać tak dobrych ludzi. To nie było fair.
Po zakończeniu „slajdów”, dziewczyna zaczęła patrzeć na Kłamcę. Był zszokowany. Po raz drugi chyba, na jego twarzy można było wyczytać osłupienie i żal. Aż jej się szkoda zrobiło kiedy zobaczyła tą pojedynczą łzę, na policzku Lokiego. Nie widziała jak płacze. To był bolesny widok. Poczuła jak serce, wcześniej omotane złością, zaczyna się ściskać w współczuciu. Teraz nie wiedziała co ma robić. Nie wiedziała czy dobrze zrobiła, zawierając pakt z Amorą. To ona zabiła jej przyjaciela. Zabiła syna i ojca.

Blond włosa czarodziejka cały czas była rozbawiona. Kiedy zobaczyła tak głęboką dla niej, rozpacz Lokiego, nie mogła się powstrzymać od śmiechu. W końcu nie codziennie spotyka się tego typu widoki.
- Rose!- krzyknęła do Ziemianki, stojącej po drugiej stronie pomieszczenia.- Ja wychodzę, za to ty pobawisz się trochę z Lokim. Myślę, że wygląda zbyt dobrze. Glok zostanie i popatrzy jak sobie radzisz.
Czarodziejka podeszła do Olbrzyma i zbliżyła się do jego ucha.
- Jak będzie zbyt delikatna, to ty przejmiesz pałeczkę- szepnęła i wyszła z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. 

Glok wręczył Rose bata, zrobionego z twardego metalu. Dziewczyna patrzyła się na narzędzie z zupełną dezorientacją. Nie wiedziała co ma w tym momencie zrobić. Przecież ona pozbawi Lokiego części skóry, kiedy użyje tego ustrojstwa.
- No dalej!- krzyknął Olbrzym, ustawiając Kłamcę, tyłem do czarodziejki, tak aby mogła celować w blade plecy. Chłopak ostatniego czasu bardzo schudł, uwidocznione były jego żebra oraz kręgosłup. Nie wyglądał zdrowo.
- Zaczynasz, czy mam to zrobić za ciebie?!- wydarł się ponownie Glok.
Dziewczyna nie miała wyboru. Gdyby to Olbrzym przejął bata, byłoby już po Lokim. Rose mocno zamachnęła się i uderzyła głośno o plecy Kłamcy. Ten warknął z bólu, wyginając się nienaturalnie do przodu.
- Jeszcze cztery- powiedział uśmiechnięty gigant, mocniej ściskając chłopaka za ręce.
Czarodziejka zamknęła oczy.

Pierwsze uderzenie- Wrzask…
Drugie uderzenie- Krzyk…
Trzecie uderzenie – Warknięcie…
Czwarte uderzenie- Cisza…

Rose otworzyła oczy.  Loki, wręcz wisiał na rękach Olbrzyma. Na jego plecach nie było dużej warstwy skóry, prześwitywały niektóre kości. Całe „mięso” znajdowało się teraz na bacie. Było odrażające. Dziewczyna upuściła metalowe narzędzie i wybiegła z pomieszczenia. Nie mogła patrzeć na to... Po prostu nie mogła. To co zrobiła... było straszne! Niewybaczalne... On na to nie zasłużył.
Rose pobiegła w stronę pokoju Amory. Powinna z nią porozmawiać. Tak jak oczekiwała, czarodziejka siedziała właśnie na swoim łóżku, przeglądając jakąś gazetę.
- Amora! Dlaczego zabiłaś Thora? Tego chyba nie było w planie?
- Nie zabiłam go. Sama stworzyłam ostatni obraz. Thor nadal żyje. Odyn już jednak nie- odpowiedziała blondynka, przewracając obojętnie strony czasopisma.
- Po co?
- A powiedz mi, jak często widzi się załamanego Kłamcę? Ja nie marnuję takich okazji.
- A nie mogłaś go sama ukarać batem?- zapytała rozżalona dziewczyna.
- Przecież chciałaś zemsty. Patrzenie na jego cierpienie powinno ci sprawiać przyjemność, a nie ból! Czyżbyś zmieniła zdanie?- odpowiedziała Amora, podnosząc wzrok, znad gazety.
Rose, chwilę milczała. Trochę jej się żal zrobiło Lokiego, nie zaprzeczy. No bo w sumie nie miała pewności czy aby na pewno ją zdradził. To była tylko teoria Amory. A może to co usłyszała, było kłamstwem? Jedynie próbą zamydlenia Thorowi oczu? Tak! Z pewnością! Ale to by oznaczało, że to ona wykorzystała Lokiego, że to ona się nim posłużyła, aby spełnić swoją nieuzasadnioną zemstę. Musi jakoś wszystko naprawić, musi uratować chłopaka. A to oznacza, że musi kłamać.
- Nie, nie zmieniłam. Nienawidzę go. A teraz... chyba te 5 batów to było trochę za mało, czas poznęcać się nad nim psychicznie- powiedziała Rose, uśmiechając się do Amory. Ta odwzajemniła uśmiech. 
Dziewczyna wyszła z pokoju i ruszyła w stronę pomieszczenia w którym znajdował się Loki. Przed drzwiami zastała Gloka, który wycierał chustką ręce z krwi. Krwi Lokiego.
- Ja... Przyszłam do Kłamcy. Myślę, że powinien jeszcze trochę pocierpieć- powiedziała Rose, patrząc Olbrzymowi prosto w oczy. Nie mógł wyczuć kłamstwa. Ten zaśmiał się szyderczo, przepuszczając dziewczynę.

Czarodziejka weszła do pokoju. Przed nią leżał Loki, bez koszuli, cały w krwi. Jego plecy wyglądały jeszcze gorzej, niż je zostawiła, a twarz była pokryta wieloma ranami. Włosy chłopaka lepiły się od brudu, a jedna ręka wygięta była w tak nienaturalny sposób, że dziewczynie aż się niedobrze zrobiło na ten widok.
Podeszła szybko do Kłamcy, patrząc na niego z przerażeniem.
- Loki...




+ Dawno narysowany przeze mnie Loki, który wygląda jak Avatar XD (zdjecie robione kalkulatorem)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 39 "To jedyny sposób"



Wróciłam! :D

Teraz małe sprawozdanie:
Byłam na obozie "sportowym" w Muszynie. Miałam zajęcia z zorbingu, aquazorbingu, trikke, paintballa, mini golfa, łuków itd. Powiedzmy, że było dość ciekawie. Oczywiście niektóre zajęcia bardziej mi się podobały, niektóre trochę mniej. Ale jestem zadowolona. Najbardziej cieszył mnie fakt, że przez prawie cały czas była niesamowicie wysoka temperatura, momentami wręcz uciążliwa. Dopiero dwa dni przed wyjazdem wszystko zaczęło się psuć, zaczęło padać i grzmieć. Ale to była miła odmiana.

A teraz czas wrócić do opowiadania. Przepraszam wszystkich, którzy dostali zawału, albo nabrali ochotę na nikontrolowane zabójstwo (Flo, proszę odłóż tą broń). Wiem, że cierpicie kiedy Loczek cierpi, ale jak już zdążyłam parę razy powiedzieć- jak teraz pocierpi to później będzie miał więcej czasu na szczęście (w każdym razie możecie mieć nadzieje). 

Wena.
Wena moja kochana, w końcu powróciła. Mam już pomysł, który mam zamiar pociągnąć (wielkie podziękowania dla mojej mamusi za ten pomysł) . Już dzisiaj biorę się za realizację, bo potem nie będzie mnie aż do 19 sierpnia, bo mam taki plan:

* 25.07-05.08 : drugi obóz
* 06.08-10.08: wyjazd do Paryża
* 10.08-19.08: pobyt w Chorwacji

Tak więc jak widzici rozrywek mi nie będzie brakować XD Aż się zast,anawiam czy dam radę tak bez chwili przerwy. Ale zobaczymy :D

A teraz już nie przedłużając, przedstawiam nowy rozdział:








Ceremonia dla Odyna odbyła się honorowo; w końcu wszyscy bardzo szanowali Wszechojca za to jakim był władcą i ile zrobił dla Asgardu.
Król został ułożony na ogromnej trumnie, zrobionej z farbowanego na złoto drewna. Wokół niego znajdowały się bukiety białych róż- ulubionych kwiatów Odyna. On sam ubrany był w swoją majestatyczną zbroję i czerwoną pelerynę. Jego oko nadal ozdabiała srebrna przepaska.
Thor patrzył się na ojca z wielkim żalem w sercu. Nie mógł uwierzyć, że umarł tak wcześnie. Że został zamordowany. W duszy młodego Asgardczyka zrodziła się złość. Złość w stosunku do siebie. Podczas ostatnich dni nie myślał o Wszechojcu, zupełnie o nim zapomniał. Powinien był nie dopuścić do tego co się stało. Ale nic mógł nic zmienić.

Całe pożegnanie odbyło się dość szybko. Poddani podchodzili i odchodzili. Najdłuższy czas posiadała rodzina. Frigga długo rozpaczała nad ciałem Odyna, lecz w końcu ochłonęła i oddaliła się w głąb pałacu. Przyszedł czas na boga piorunów. Gromowładny podszedł do ojca, klękając przy jego trumnie. Długo przypatrywał się jego twarzy. Była taka poważna.
- Przepraszam cię ojcze, że nie byłem przy tobie, że cię nie obroniłem. Nie powinieneś był zginąć. Nie powinieneś...- powiedział cicho Thor. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Nie mógł dłużej tak siedzieć. Wstał i ruszył w stronę pokoju Violet. Musiał z kimś porozmawiać.

Violet od razu po powrocie z ceremonii urządzonej dla Odyna, runęła na łóżko. W ciągu tych paru dni tak wiele rzeczy się wydarzyło: śmierć Wszechojca, zaginięcie Rose i Lokiego, nierozwikłana sprawa Amory.  Najbardziej zaniepokoiła się zniknięciem przyjaciółki.
To było wręcz niemożliwe żeby tym razem Loki ją porwał, no bo po co? Przecież ona go kochała. Choć w sumie Kłamca jest najbardziej prawdopodobnym „źródłem problemów”, bo razem z dziewczyną zaginą i on. To było podejrzane.
Nagle do pokoju wszedł Thor. Po jego wyrazie twarzy można było wywnioskować, że nadal jest przytłoczony śmiercią ojca. Ale cóż się dziwić, byli ze sobą bardzo zżyci.
- Thor! Jak się czujesz?- zapytała Violet, patrząc z troską na Gromowładnego. Ten usiadł obok niej na łóżku, opuszczając głowę w dół. Po jego policzkach spływały łzy.
- Thor...- powtórzyła dziewczyna, kładąc rękę na ramieniu boga.
- Zginął... Przeze mnie...- powiedział cicho Thor.
- To nie twoja wina. Posłuchaj: jesteś najlepszym synem, jakiego Odyn mógłby sobie wyobrazić. Kochałeś go, a on kochał ciebie. Nie ważne, że już go nie ma przy tobie, on zostanie na zawsze w twoim sercu- powiedziała Violet. Jej blada dłoń, szybko powędrowała w stronę twarzy boga piorunów, ścierając łzy z jego policzków. Thor spojrzał na dziewczynę. Na jej piękne fiołkowe oczy. Dziewczyna poczuła tą chemię między nimi. Zbliżyła się i pocałowała Gromowładnego. Bóg jeździł ręką po jasnych włosach dziewczyny, jednocześnie muskając ustami jej usta. Bardzo długo czekał na ten moment. Od pierwszego wejrzenia zakochał się w tej ziemiance i w duchu wierzył, że taka sytuacja w przyszłości będzie miała miejsce. I jego marzenie się spełniło. Myśl o ojcu w jednej chwili opuściła Thora, cały smutek zniknął. Teraz myślał tylko o pięknej blondynce.

Następnego dnia, po dobrze spędzonej nocy, Thor i Violet, wraz z Caroline i Vanessą które się przyłączyły, postanowili skupić się na sprawie która w tym momencie powinna była być tą najważniejszą- o zaginięciu Lokiego i Rose. Pojawiało się wiele podejrzeń, to padających na Kłamcę, to  na Amorę, to znowu na jakąś wrogą krainę. Każde jednak przypuszczenie mogło mieć tyle samo „za i przeciw”, co bardzo utrudniało rozpracowanie sprawcy.
- Dobrze. Pomyślmy nad ewentualnością każdego podejrzanego- zaczął Thor, patrząc na przyjaciółki.- Zacznijmy od Lokiego. Moim zdaniem to nie on, ale wiecie że nigdy nie będę uznawał go za winnego, to w końcu mój brat. Choć z drugiej strony powinniście mi przyznać rację w tym, że ostatnio bardzo się zmienił.
- A jeżeli to tylko gra pozorów? Kolejna pułapka. Może moja podejrzliwość jest spowodowana tym, że nie ufam mu zbytnio, bo widzę jaką jest osobą, co zrobił. Myślę jednak, że on byłby zdolny porwać Rose – powiedziała Violet.
- Ostatnio też go podejrzewaliśmy, a to on był ofiarą. Może nie powinniśmy być tacy płytcy i bazować tylko i wyłącznie na jego wcześniejszej reputacji- wtrąciła Vanessa. Jej spostrzeżenia były bardzo logiczne, co zaskoczyło wszystkich zgromadzonych. Dziewczyna znana była ze swojego poczucia humoru i zupełnego braku powagi, co wręcz nie pasowało do poprzedniej wypowiedzi.
-  Masz rację. No dobrze... to teraz Amora. Ona jest chyba najbardziej prawdopodobną sprawczynią porwania- powiedziała Caroline, wlepiając swoje szare oczy w Thora.
- Tak. Ona jest... nieprzewidywalna. W akcie zemsty umiałaby się posunąć do najgorszego. Szczerze szkoda mi Rose, bo wiem że Amora za nią przepadała. W dodatku to potężna czarodziejka, więc trzeba na nią uważać. Jeżeli oni wpadli w jej sidła...- Thor przerwał, tworząc napięcie.- To może być koniec.
Przyjaciółki wlepiły osłupiały wzrok w Gromowładnego. To co przed chwilą powiedział było tak straszne. Ale prawdziwe. Rose mogła stać się krzywda.
- To co robimy? Nie wiemy gdzie są, nie wiemy kto jest sprawcą. Jak mamy szukać?- zapytała zestresowana Violet.
- Heimdall. To nasz jedyny ratunek- stwierdził bóg piorunów, ruszając w stronę drzwi. Dziewczyny podążyły za nim. 

Grupka szła przez cały pałac, w końcu dochodząc do drzwi wyjściowych. Za nimi znajdował się most tęczowy- Bifrost. Na jego końcu stał Heimdall, wszechwidzący bóg. Thor szybko podszedł do czarnoskórego mężczyzny.
- Heimdallu! Musisz nam pomóc. Rosalie Johnson zaginęła wraz z Lokim. Nie wiemy gdzie oni są, ani kto jest odpowiedzialny za ich porwanie. Użycz nam swojego daru i sprawdź gdzie się znajdują.
- Nie dam rady sprawdzić kto jest przyczyną ich porwania, Thorze. Jednak wiem, że w tym momencie przebywają w lodowatym Jotunheimie. Po wyczynach Twojego brata nie został doszczętnie zniszczony. Radzę jednak uważać. Tamtejsza ludność nadal ma ci za złe to co zrobiłeś. Bądź ostrożny!- odpowiedział Heimdall, wlepiając swoje złote tęczówki w kosmos.
Gromowładny odszedł parę kroków w tył, zwracając oczy w stronę przyjaciółek.
- Musimy pojechać do Jotunheimu. To jedyny sposób aby uratować Rose i Lokiego- stwierdził, ruszając z powrotem do pałacu.- Jutro o świcie wyruszamy!