sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 51 "Jedno magiczne słowo"

Taaaaaak!
Darky wróciła! *Fanfary*
Mam nadzieje, że cieszycie się tak mocno jak ja :3 Strasznie, ale to strasznie przedłużałam wstawienie tego przeklętego rozdziału. Męczyłam się nad nim niesamowicie, koncepcje zmieniałam po 10000 razy (nawet teraz nie wiem co dalej z tym zrobie, bo mój plan całkowicie się zmienił i bedę musiała pokombinować) i robiłam wszystko, aby był gitez majonez.
I jest! ^^

Ojej mam nadzieje, że nikt nie jest na mnie zły za ta przerwę, ani nikt nie chce mnie pogrzebać żywcem (prawda? ;_;).
To teraz mam się jak zapytać. 

Jak tam prezenty? 
Wiem, że już dawniutko po Wigilii, ale skoro już jestem to zapytam :D
Ja otóż dostałam:
-piekną, najcudowniejsza w świecie czarną gitare klasyczną (Jamaha C-40). To był mój wymarzony prezent, którego w gruncie rzeczy się nie spodziewałam (no dobra miałam mini przypuszczenia, ale tylko to). A rodzice mnie wrobili że ho ho! Ale to może innym razem.\
- Nowiutki telefonik, bo musze przyznać że ten w porównaniu z poprzednim to Niebo i Ziemia (mimo, że tamten tez jakiś fatalny nie był, 2 lata temu był najnowszy XD). Dla zainteresowanych- Samsung Galaxy S4 ^^ (takicudownypieknywpomarańczowejobudowiejaramsięłuhu)
- I książkę- 3 tom "Pieśni Lodu i Ognia" (dla nie wtajemniczonych częśnciej znany pod tytułem- "Gra o Tron"). I tez się cieszę, bo lubie czytać, choć z skruchą przyznaje że nie zdażyłam przeczytać 1 i 2 tomu, bo jakoś nie moge sie za nie zabarać. Ale uda mi się, bo jest ciekawie, tylko... no jakoś nie mogę XD

No i to tyle, ale i tak jestem megamegamega zadowolona. (A Wy moje drogie, chwalcie mi sie w komentarzach^^)

No co do rozdziału to proszę o komentarze, nawet od tych z Was co zwykle zachowują tryb ninja. To dla mnie istotne poznać opinie KAŻDEGO czytelnika, tym bardziej przy rozdziale który kosztował mnie tyle myslenia i coraz to nowych pomysłów. Oczywiście jestem otwarta na Wasze koncepcje dalszego poprowadzenia opowiadania (a nóż mi coś podpasuje ^^)

A teraz zapraszam do czytania.

Ach nie, wait, jeszcze jedno!
Chcę tylko ostrzec, że 17.01 wyjeżdżam na narty do Austrii i nie będzie mnie do dyspozycji przez tydzień (znaczy no biore laptopa itd. ale nie daje gwarancji, że będę miała na tyle dużo czasu, aby wszystko uzupełniać). Dlatego też rozdział będzie albo przed (no będzie ciężko, ale zobaczymy), albo po, albo w moje ferie, czyli jakoś w lutym. No musicie się uzbroić w cierpliwość (taaa, zawsze to mówie). 
W każdym razie postaram sie zrobic co tylko w mojej mocy aby rozdział pojawił się jak najszybciej ^^

A teraz już serio, przejdźmy do opowiadania XD





Asgard późnym wieczorem wydawał się być bardzo spokojnym miejscem. Wolnym od dziennego zgiełku oraz gwaru. Przez pałacowe kolumny wpadało błyszczące światło Księżyca, oświetlające pomieszczenia w królestwie.
W Sali Jadalnej, przy długim biesiadnym stole siedział Loki. Przed nim stała mała miseczka z jedzeniem, która miała mu służyć jako kolacja. Kłamca nie lubił jadać, kiedy wszyscy na niego patrzyli, kiedy wokół panował nieznośny, rozpraszający hałas. Po prostu nie lubił. Dla niego spożywanie posiłku było czymś co trzeba było odbywać samotnie, nie zawracając sobie głowy rozmowami z innymi.
Loki wziął widelec do ręki i włożył go do miski, grzebiąc w potrawce. W gruncie rzeczy nie odczuwał głodu, ale czuł, że jak nic nie zje to znowu najdą go mdłości.
Miewał je zawsze, odkąd tylko sięgał pamięcią. Nie wiedział czym były spowodowane, ani jakie mogą być ich skutki. Może stała za tym jego drobna budowa oraz nierozsądne odżywianie się. A raczej brak odżywiania się. Kłamca wychodził z założenia, że jedzenie nie jest mu kompletnie potrzebne, że jest jedynie stratą czasu którego on nie lubił marnować. Choć z drugiej strony był całkowicie świadom tego, że jest mu niezbędne do życia. Czy tego chciał czy nie. Frigga często martwiła się o niego i o jego zdrowie, które w dzieciństwie było dość marne. Często chorował oraz mdlał, a do tego cały czas był blady jak ściana. Zupełnie jak wrak człowieka. To dlatego nie lubił walczyć na miecze, bo wszyscy bali się go skrzywdzić. Bo wszyscy współczuli mu. Nikt nie myślał, że w tak chorowitym chłopcu może być jakakolwiek siła. Kompletnie nikt w niego nie wierzył. Z tego powodu zaczął zagłębiać się w magię i księgi zaklęć. Postanowił sobie, że udowodni wszystkim że jest coś wart, że jest silniejszy od nich. Frigga podarowała mu moce magiczne, a on robił wszystko, aby je rozwinąć. Całymi dniami siedział w królewskiej bibliotece, zaczytany w starych księgach magicznych, zupełnie odcinając się od rzeczywistości. Nie obchodziły go zabawy w jakich uczestniczyły inne dzieci, ani to że Odyn oczekiwał, że ten nauczy się jak zostać wojownikiem. Nie zależało mu na tym.
- Widzę, że pewnych przyzwyczajeń nie da się zmienić.
W progu drzwi stała Frigga. Na jej szczupłym ciele spoczywała lazurowa suknia, związana w pasie słomianą wstążką. Włosy natomiast ułożone miała w luźny warkocz, swobodnie opadający jej na plecy.
Na widok kobiety Loki podniósł się z ławy, odstawiając na bok miskę z jedzeniem.
- Nic nie zjadłeś- stwierdziła Frigga, podchodząc do Kłamcy. W jej oczach można było ujrzeć matczyną troskę.
- Nie mam apetytu- powiedział wymijająco czarodziej, kierując wzrok w podłogę. Nie chciał oglądać tego współczucia w jej oczach.
- Takimi słowami karmisz mnie od kiedy byłeś dzieckiem. I mimo, że dobrze wiesz, że widzę twoje kłamstwo, to dalej je powtarzasz.
- Chyba nie przyszłaś do mnie, aby rozmawiać o jedzeniu. Co cię sprowadza?
- Martwię się o ciebie, Loki. Od kiedy przejąłeś władzę dziwnie się zachowujesz. Do tego słyszałam, że uwięziłeś Sif. Dlaczego?- spytała Frigga, patrząc uważnie na twarz swojego syna, która nadal zwrócona była ku ziemi. Delikatnie uniosła rękę, łapiąc go za podbródek i unosząc go do góry.- Lubię widzieć twoje oczy kiedy z tobą rozmawiam.
Kłamca przełkną ślinę, a po jego ciele przeszedł dziwny dreszcz. Kobieta wzbudzała w nim wyjątkowe uczucia. Przyjemne… Nie czuł do niej odrazy, jako chyba do jedynej osoby w królestwie. To ona zawsze stawała po jego stronie, broniąc jego racji. Nie pozwalała aby działa mu się krzywda. Wiedział, że mu ufa, mimo że stracił zaufanie wszystkich dokoła. Ale jej jedynej, nie.
- Uwięzienie jej było moim obowiązkiem. Dopuściła się ataku na mnie. Nie mogę nikomu pozwalać na takie zachowanie, bo stracę szacunek w oczach ludu- powiedział.
- Znowu twoja duma bierze nad tobą górę. Ja i Odyn wychowywaliśmy cię, wpajając ci że czasami warto schować dumę do kieszeni i okazać dobre serce. A wiem, że je posiadasz.
- Odyn mi wpajał tą zasadę?! On sam nie umiał tego zrobić! Nie umiał przyznać się do błędu, chociaż wszyscy wiedzieli że go popełnił. Nawet kiedy stałem przed nim w mojej jotuńskiej postaci, nie umiał mi powiedzieć, że jestem dla niego tylko reliktem, służącym za kartę przetargową.
- Twój ojciec cię kochał i dobrze o tym…
- On nie jest moim ojcem!- krzyknął Loki, robiąc krok do tyłu. Jego oczy pociemniały, a twarz nieco zbladła.- Nie mam żadnej rodziny…
- A ja kim jestem dla ciebie?- spytała kobieta.
Kłamca zamilkł, ściskając usta w wąską kreskę. Jego sumienie walczyło z jego dumą.
- Nikim- odpowiedział w końcu, patrząc wprost na Frigge. Duma jak zwykle zwyciężyła, ale tym razem wygrana wiązała się z niesamowitą goryczą. Serce ścisnęło mu się w bólu, bo dobrze wiedział, że tym razem powiedział o jedno kłamstwo za dużo. W złym czasie i do złej osoby.
Kobieta uśmiechnęła się tylko.
- Kiedyś te wszystkie wygłaszane przez ciebie kłamstwa, zamienią się w pustkę która na zawsze zamieszka w twoim sercu. A wtedy będziesz już sam- powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. Loki czuł jak przez jego ciało przechodzi paraliżujący ból. Kończyny odmówiły mu posłuszeństwa, a język nagle zapomniał jak się mówi. Nie mógł uwierzyć, że zranił najważniejszą dla niego osobę. Że powiedział jej tak okrutną rzecz, udowadniając tym samym, że nie ma serca. Jaki był głupi.
- Matko! Poczekaj…- krzyknął, wreszcie odzyskując zdolność mowy. Frigga jednak nie zatrzymała się, a już po chwili zniknęła w głębi korytarza.
      - Cholera jasna!- przeklną Loki, uderzając pięścią o stół, tak że leżąca na nim miska z jedzeniem delikatnie podskoczyła. Był wściekły na siebie i na cały świat, mimo że wiedział iż była to tylko i wyłącznie jego wina. Po prostu musiał wyładować swój gniew, bo czuł że jeszcze chwila, a pałac stanie w płomieniach.
Chwycił za miskę z jedzeniem i cisnął nią o jedną z kolumn. Szkło rozsypało się na wszystkie strony. Jeden kawałek trafił w dłoń Lokiego, która niemal natychmiast pokryła się rubinem krwi.
- Pięknie, kurwa…- przeklną, siadając na ławie. Myślał, że dostatecznie się wyżył, jednak ból tylko urósł. Oparł ręce na blacie i ukrył twarz w dłoniach.
Miał nadzieje, że to wszystko to tylko kolejny koszmar, wyjątkowo realistyczny sen.
Niestety, mylił się.

&&&

Rose po raz kolejny się obudziła. Tej nocy był to już chyba 5 raz. Wszystko co się wydarzyło poprzedniego dnia nie dawało jej spokoju i nie pozwalało jej normalnie funkcjonować. Była zmęczona. Po prostu najprościej w świecie zmęczona.
Od kiedy tylko przyjechała z Lokim do Asgardu, a właściwie to od kiedy poznała Lokiego, jej życie zamieniło się w jedno wielki pasmo przygód, które nie zawsze były… pozytywne. Kłamca przez ten czas był albo torturowany, albo porywany, albo zabijany. Ona natomiast raz go musiała ratować, innym razem sama była powodem przez którego cierpiał. Powoli przestawała za wszystkim nadążać. A teraz? Ktoś porwał Thora. Ten cholerny nowy król porwał jej przyjaciela. Natomiast Loki zamiast go ratować, chociaż o to się postarać, bawi się w władcę Asgardu robiąc przy tym zamieszanie.
- Za dużo tego wszystkiego jak na jednego człowieka- szepnęła do siebie. Poczuła w brzuchu ciche burknięcie. Uświadomiła sobie, że nie jadała ostatnio regularnie, a jej organizm ewidentnie domagał się jakiegoś posiłku. Bez zastanowienia postanowiła, że pójdzie sobie coś przygotować skoro i tak nie może spać.
Powoli podniosła się z łóżka, starając się nie robić niepotrzebnego hałasu. Na całe szczęście podłoga w ich pokoju wykonana była z błyszczących płytek, a nie z drewna które przy każdym, nawet najmniejszym ruchu wydawało okropne hałasy.
Kiedy dziewczynie udało się spokojnie, dojść do drzwi i je otworzyć, usłyszała za plecami ciche pomrukiwania. Violet. Znowu to samo, znowu coś jej się śniło. Sytuacja z Thorem zdecydowanie nie poprawiła jej problemów z koszmarami, a przez fakt, że Caroline i Vanessa wyjechały na kilka dni z powrotem na Ziemię, aby spotkać się z rodziną, ta czuła się samotna jak nigdy dotąd. Izolowała się od niej oraz od innych osób w Asgardzie. Po prostu to wszystko ją przytłoczyło.
Rose bardzo bała się o przyjaciółkę. Znała Violet niemal od urodzenia i dobrze wiedziała jak bardzo jest ona wrażliwa i jak mocno umie się poddać niektórym emocjom. A smutek przeżywała najboleśniej. Czarodziejka miała kolejny powód, aby jak najszybciej znaleźć Gromowładnego.
- Śpij dobrze, Violet- szepnęła dziewczyna, zjawiając się obok łóżka blondynki i przykrywając ją szczelniej kołdrą. Na jej słowa, ta zamilkła, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Rose również się uśmiechnęła, po czym przeniosła się na korytarz.
Mijała kolejne pokoje, nie mogąc się doczekać upragnionej kuchni. Wydawało jej się jakby pałac był jeszcze większy, niż był w rzeczywistości.
- Chyba szybciej umrę z głodu, niż zrobię sobie coś do jedzenia- mruknęła do siebie. Nagle jej uwagę zwróciło ciche pojękiwanie dochodzące z Sali Jadalnej. Zupełnie jakby ktoś tam niezwykle cierpiał, ale starał się to w sobie tłumić, co mu zresztą niezbyt wychodziło. Dziewczyna z każda minutą nasłuchiwania tych niepokojących dźwięków, nabierała ochoty na ich sprawdzenie. I tak zrobiła.
Najciszej jak tylko umiała powędrowała do Sali Jadalnej. Na ławie, z twarzą ukrytą w dłoniach, siedział Loki. Po jego ręku spływała strużka krwi, tworząc na podłodze niewielką, rubinową kałużę. Rose nie miała pojęcia co było powodem tak opłakanego stanu Kłamcy, którego w gruncie rzeczy dość ciężko złamać. Ale niepokoiło ją takie zachowanie.
- Loki…- zaczęła, zjawiając się nagle obok czarodzieja. Położyła mu dłoń na ramieniu, starając się przekazać jak najwięcej wsparcia. Nie chciała go przytulać, nie chciała okazywać mu zbyt pochopnie, niektórych uczuć, które on i tak by zapewne odrzucił. Wsparcie  było jedyną rzeczą jaką mogła mu dać.
- Co ty tu robisz?- spytał cicho Kłamca, odwracając na dziewczynę zimne, szmaragdowe oczy. Były zupełnie puste, jakby pozbawione emocji. Dobrze wiedziała, że je ukrywał, gdzieś tam głęboko w sercu. W sercu, które dawno temu okryła warstwa lodu, topniejąca niezwykle rzadko. Za każdym razem gdy pękała, odbudowywał ją, bo nie chciał aby ktoś zobaczył, że posiada zalążki wrażliwości. Robił wszystko, aby pozostać bezuczuciowym w oczach innych.
- Jestem. Czy mógłbyś w końcu zrozumieć, że nikt nie ma zamiaru ci zaszkodzić? Że nikt nie ma zamiaru cię zlikwidować. Wiem, że posiadasz serce, gdzieś tam, głęboko. Co z tego, że starasz się je uciszyć? Co z tego, że pokrywa je lód? Ja wiem, że umiesz sprawić, że stopnieje.
Po tych słowach Rose nie przytuliła Lokiego, jak to zwykła robić. Stała tylko w tej samej pozycji czekając na odpowiedź lub jakikolwiek ruch ze strony Kłamcy.
Ten powoli wstał z ławy, stając naprzeciw dziewczynie. Widział jej błyszczące oczy, jej niezwykle promienną twarz. Czuł płynące od niej wsparcie. Czyżby ból minął?
- Dziękuję- szepną, obejmując dziewczynę. To jedno proste słowo nigdy nie mogło wydostać się z jego gardła. Słowo, które zmieniało każdą fatalną sytuację na lepsze. Jedno zwykłe słowo umiejące zdziałać tak wiele dobrego.

Rose wtuliła się w ciało Lokiego, czując promieniujące od niego zimno. Jednak mimo jego chłodnej natury, wyczuwała ciepło, próbujące przebić się przez pokrywę lodu.
Nagle poczuła jak jej mięśnie wiotczeją, natomiast ciało staje się bezwładne. Obraz przed jej oczami zaczął wirować, wprawiając dziewczynę w stan osłupienia i chwilowego paraliżu. Nie mogła się ruszyć, ani skupić się na jakiejkolwiek myśli. Jej powieki powoli robiły się coraz cięższe, aż w końcu zupełnie się zamknęły.
Dalej była już tylko ciemność.

&&&

- Na pewno nie będzie niczego pamiętać?- spytał Valestil, patrząc na nieprzytomną Rose, leżącą na łóżku w pokoju Lokiego.
- Chyba nie wątpisz w moją magię? To zaklęcie jest bezbłędne, z pewnością nie będzie żadnych niechcianych niespodzianek- odparł Kłamca, siadając na krześle i wlepiając swój wzrok w ścianę.
- Świetnie. Teraz wystarczy tylko przetransportować ją do Alfheimu i wszystko już pójdzie z górki.
- Myślisz, że to się uda?
- Oczywiście. Skoro rzeczywiście ta dziewczyna ma tak potężne moce, jak mówiłeś, to nic nie pamiętając z pewnością będzie służyć za świetną broń- powiedział Valestil, uśmiechając się.
- A co potem?- drążył Loki, tym razem zwracając swój wzrok na elfiego króla.  
- Potem? Potem mój drogi Kłamco… zabijesz naszą drogą księżniczkę tak jak mówi przepowiednia.