piątek, 31 maja 2013

Rozdział 26 „To rozkaz!”

Obiecałam, a więc wstawiam ;) 
Nastepnego rozdziału powinniście się spodziewać w niedzielę. Potem będzie parodniowa przerwa (trzeba się przygotować na sprawdziany), za którą przepraszam. 
A teraz zapraszam do czytania:



Asgard


Thor wraz Violet, Caroline i Vanessą szybko pokonali podróż powrotna z Svartalhaimu. Kiedy znaleźli się w Asgardzie, Gromowładny od razu poprowadził dziewczęta do ich pokoju. Jego myśli nadal skupiały się na Lokim. Co mogło mu się stać?  Przecież jest na tyle sprytnym i przebiegłym czarodziejem, że nie pozwoliłby się złapać. I jeszcze ta Rose. Cieszył ją fakt, że tak bardzo chciała pomóc jego bratu, ale z drugiej strony trochę go to niepokoiło. Przecież Loki doskonale wie jak skutecznie manipulować ludźmi. Jak wykorzystywać ich do swoich własnych celów. I to go martwiło. Że  ta dziewczyna jest tylko kolejną jego ofiarą.
Przyjaciele doszli  do pokoju dziewczyn, a one spokojnie usadowiły się na łóżku Violet. Nagle zapanowała niezręczna cisza, którą przerwała Vanessa.
- Jezu... Jadąc do tego Asgardu NIGDY nie sądziłam że będę tu przeżywać takie „przygody”.
- Nikt nie wiedział, że takie sytuacje będą miały miejsce- powiedział Thor, patrząc bezmyślnie na ścianę.
- Thorze... Co się dzieje z Rose? Wydaje mi się, że powinni już wracać...- zapytała zaniepokojona Violet.
- Nie wiem. Może po prostu go jeszcze nie znalazła? Albo wyruszyli właśnie w drogę powrotną. Nie mam zielonego pojęcia, co tam może się dziać.
- A jeżeli...- zaczęła Violet, zastanawiając się jeszcze chwilę czy powinna o tym powiedzieć.- A jeżeli to Loki ją uprowadził? Jeżeli wymyślił plan zwabienia jej w swoją pułapkę? Jestem tu zaledwie parę dni, jednak już bardzo wiele nasłuchałam się o jego występkach.
- To niemożliwe... Przecież on by nigdy...
- Nie zrobił czegoś takiego?- przerwała Thorowi Caroline.- Wiesz, że by zrobił. Bez najmniejszego wahania. Nie znam go zbytnio, nie rozmawiałam z nim, ale mam oczy i widzę jak on się zachowuje. Myślę, że powinniśmy pojechać jeszcze raz do Svartalhaimu i uratować Rose!
- Spokojnie... Może rzeczywiście macie racje. Choć nie... To niemożliwe... A jeżeli... Jezu jak on znowu sobie z nas zakpił? I porwał tą biedna dziewczynę... Jeżeli sprawił jej jakąś krzywdę to będzie koniec. Nie wybaczę mu tego– powiedział Thor, wściekle.- Idę do Odyna, powiedzieć mu o Waszych podejrzeniach. Violet, cz poszłabyś ze mną? W końcu to ty to wymyśliłaś.
Dziewczyna kiwnęła głową i wyszła za Gromowładnym z pokoju.

Thor i Violet wkroczyli szybko do Sali Tronowej. Na tronie tak jak zwykle siedział Odyn. Dziewczyna ukłoniła się przed obliczem Wszechojca.
- Ojcze! Violet ma pewne podejrzenia co do Lokiego. Jak byliśmy w Svartalhaimie, w celu uratowania przyjaciółek Rose, on rozdzielił się z nami i już później nie wrócił. Rose poszła go poszukać.
- Co podejrzewacie?
- Myślimy, że Loki mógł ją zwabić. Zasadzić na nią pewnego rodzaju pułapkę, manipulując nią przy tym. Nie wiemy co się z nią stało...- dodała zaniepokojona Violet.
- To by było bardzo prawdopodobne, wręcz przewidywalne. Loki to... Kłamca. Mówiłem Ci Thorze, abyś mu nie ufał, bo on nigdy w życiu tego nie doceni– powiedział Odyn, wzdychając przy tym głośno.- A więc wyruszysz jeszcze raz do Svartalhaimu, wraz z Sif i Trzema Wojami. Z wami pojadą jeszcze strażnicy. Mam nadzieję, że uratujecie tą biedną Rosalie.

Thor wyszedł z Sali Tronowej i usłyszał cichy śmiech dochodzący z miejsca przy kolumnach. Siedziała tam Sif  i wyglądała na wyjątkowo rozbawioną.
- Sif! Czy możesz mi powiedzieć co cię tak śmieszy?- zapytał zdziwiony Thor.
- Może fakt, że Twój cholerny braciszek znowu namieszał? A ja przecież mówiłam jaki on jest. Ostrzegałam. Ta głupiutka Ziemianka mnie nie słuchała i teraz są tego efekty.
- To nie jest śmieszne!- krzyknęła Violet, zbliżając się do Bogini Wojny.
- A i owszem- jest. Wszyscy, tu w Asgardzie, bardzo dobrze wiedzą jakim Loki jest manipulatorem i Kłamcą. Tylko ty Thorze, temu zaprzeczałeś. I co teraz będzie? Zaufałeś temu idiocie, a on ZNOWU cię wykorzystał. Czy przejrzysz w końcu na oczy? Czy zobaczysz, że to Zdrajca?
- Tak. Już o tym wiem. Ale Rose nadal jest w niebezpieczeństwie, a Ty pomożesz mi ją uratować.
- Co? Że niby ja mam ratować ta naiwną Ziemiankę? No chyba zgłupiałeś...- powiedziała zirytowana Sif.
- To nie moje wymysły, tylko rozkaz Wszechojca, do którego MUSISZ się zastosować.
Bogini Wojny spojrzała na niego pochmurno i westchnęła. Jakoś nie chciało jej się pomagać tej Rose . Była na tyle głupia, że zaufała Kłamcy, więc powinna sobie radzić sama. Ale musiała po nią jechać, bo rozkazów Odyna się nie lekceważy.

Thor wraz z Sif, Trzema Wojami i paroma strażnikami ruszyli w stronę drzwi do krain. Wszyscy stanęli przed tymi prowadzącymi do Svartalhaimu. Były one złote, całe ozdobione kamieniami szlachetnymi.
- Zanim wyruszymy, mam do was jedną sprawę. Loki ma wrócić do Asgardu ŻYWY. Więc jeżeli ktokolwiek zamachnie się na niego z bronią, zostanie natychmiastowo ścięty. Czy to jest jasne?- zapytał Thor, patrząc uważnie na towarzyszy. Największą uwagę skupił na Sif. Kobieta spuściła głowę.
- Tak- powiedziała Bogini Wojny, czując zawód spowodowany owym zakazem. Zawsze pragnęła w końcu ukatrupić tego Kłamcę. Tyle bólu sprawił Thorowi i im wszystkim. Po prostu, aż błagał o to aby go zabić. Ale nie chciała się sprzeciwiać bogowi piorunów. Wiedziała, że dotrzyma obietnicy, jeżeli ktokolwiek spróbuje zaszkodzić Lokiemu. 
- No dobrze to wyruszajmy!- krzyknął Thor, pchając złote drzwi.

czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 25 "Zdradzisz mi swoje imię?"


Tak  jak obiecałam wstawiam 25 rozdział :) 
Bardzo zaskoczyło mnie, że poprzedni rozdział wywołał u Was takie emocje i bardzo mnie to ucieszyło, bo taki efekt chciałam osiągnąć :3 Miło usłyszeć/ przeczytać tak pozytywne słowa z Waszych ust (a raczej palcy XD). 
Kolejny rozdział pojawi się albo jutro, albo w sobotę. To zależy od tego w jakim tempie uda mi się zrobić wszystkie rzeczy, które mam do roboty ( a muszę przeczytać ok. 230 stron lektury, nauczyć się do sprawdzianu z historii i do innych przedmiotów). Więc krótko mówiąc: jak zdążę to wstawię :/
Bardzo bym Was prosiła, aby każdy (nawet z anonima) postarał się napisać pod tym rozdziałem swoją opinię. Wiem wtedy przynajmniej, że ktoś czyta moje wypociny i mogę ocenić co powinnam poprawić, a co mi już dobrze idzie :) 
A teraz zapraszam do czytania :)



- Kim ty jesteś!?- zapytał jeszcze raz krasnolud podchodząc bliżej do dziewczyny. – A zresztą, opowiesz to wszystko naszemu królowi.
Podszedł do Rose i złapał ją mocno za ramię, ciągnąc za sobą. Zanim wyszli, zatrzymał się jeszcze na chwilę.- Gloin! Rusz tu swoje ciężkie dupsko i popilnuj tego śmiecia!
Zaraz do celi wkroczył sporej postury karzeł o złowrogim wzroku i podszedł blisko do Lokiego.
Rose natomiast została zaciągnięta do wielkiego pokoju, z sporym tronem na środku. Przypomniała sobie, że kiedy tu przyjechali, mijali właśnie to pomieszczenie. Na majestatycznym krześle, siedział wysoki karzeł, z w połowie wypaloną twarzą.
- Panie, znalazłem tą dziewczynę w celi Kłamcy- powiedział strażnik, kłaniając się przed swoim królem. Na znak władcy, oddalił się w kąt Sali.
- Witaj. Jestem Eitri. Zdradzisz mi swoje imię?
- Nie!- odkrzyknęła wściekła Rose.
- Cóż. Widzę, że jesteś zirytowana. Czyżby to przez stan Lokiego? Aż tak przejmujesz się Kłamcą?
- A co ci do tego?
- W sumie nic. Ale chciałbym ci złożyć pewną propozycję: wstąp do mojego królestwa. Z Twoimi zdolnościami byłabyś nam bardzo przydatna.
- Skąd ty...?- za jąkała się Rose
- Skąd o nich wiem? Jako karzeł, mam bardzo wyczulone zmysły. Maga rozpoznam nawet z paru kilometrów– odpowiedział z uśmiechem Eitri.- To zgadzasz się? Czy może wolisz dalej martwić się o tą niedołęgę?
- Wiesz co Eitri? Podejdziesz do mnie na chwilę?- powiedziała Rose. Zdziwiony król wykonał polecenie.- Jeszcze troszkę. Jeszcze- dodała dziewczyna. Kiedy karzeł był już zaledwie parę metrów od dziewczyny, ona z całej siły... splunęła mu w twarz. Uśmiechnęła się ironicznie, ocierając usta z resztek śliny.
- Pierdol się! – dodała.
- Ach więc tak pogrywasz?- zapytał Eitri, ścierając chustką ślinę dziewczyny z twarzy.- Nie chcesz po dobroci, to pobawimy się inaczej. Będziesz gniła w tym lochu do końca swojego życia. A Loki wraz z tobą.
Zaraz po tych słowach, strażnik podszedł do Rose i pociągnął ją za sobą. Czarodziejka chwile się z nim szarpała, ale czując że krasnolud jest od niej silniejszy, odpuściła sobie. Karzeł prowadził ją z powrotem do celi Kłamcy. Kiedy doszli do niej, dziewczyna zauważyła jak niejaki Gloin, wyżywa się na Lokim. Bił go, kopał i uderzał nim o ziemię jak szmacianą lalką. W końcu zauważył powrót kolegi, uspokoił się i wyszedł. Rose natomiast została wepchnięta do środka pomieszczenia, tak niefortunnie że upadła na ziemię. Nie zwracając jednak uwagi na ból nogi w którą uderzyła, szybko doczołgała się do rannego Czarodzieja. Leżał on nieruchomo, w kałuży krwi. Tak jak podczas pobytu w Helhaimie, był trupioblady, lecz teraz jego skóra pokryta była czarnymi sińcami i krwistymi nacięciami.
Dziewczyna  nie mogła dłużej patrzeć na Lokiego w  takim stanie. Po prostu ten widok ranił jej oczy i... serce. Nie umiała bezczynnie patrzeć na cierpienie innej osoby. Postanowiła użyć swojej mocy, aby uzdrowić chłopaka. Poczuła przypływ siły i jej ręce ponownie zabłysły zielonymi płomieniami. Powoli zbliżyła je do ran, na szyi Kłamcy, wypowiadając przy tym zaklęcie które swego czasu powiedział jej sam czarodziej. Jednak mimo parokrotnego powtarzania rytuału, siniaki nie znikały. Wręcz przeciwnie- stawały się coraz większe i ciemniejsze. Dziewczyna przerwała raptownie, zauważając co się dzieje przez jej moce. Była bezradna.

Nagle Loki otworzył oczy. Patrzył się pusto na dziewczynę, nie wiedząc co się z nim dzieje. Oddychał ciężko, dusząc się przy tym momentami. Zszyte usta, definitywnie nie ułatwiały mu zadania. Rose przyglądała się chłopakowi z narastającym przerażeniem. Uświadomiła sobie ile przeszedł w ciągu tych paru dni. I, że to wszystko, to pojmanie, zabranie do Asgardu i reszta zdarzeń, były przede wszystkim jej winą. Sumienie zaczęło ją prześladować, nie przestawało wypominać jej win. Musiała coś zrobić, bo zaraz by zwariowała.
Odruchowo złapała Kłamcę za nadgarstek. Poczuła jego lodowatą skórę, która połączyła się z jej ciepłem. Ten styk dwóch temperatur, był bardzo przyjemny, lecz jednocześnie elektryzujący.
-Rose... – Usłyszała słaby głos Lokiego w swojej głowie.
- Czy ty...
- Możemy się tak porozumiewać... Wiesz... Póki mam TO na ustach... – powiedział cicho Loki, zwracając wzrok zmęczonych oczu na Rose.
- Czy ja tez mogę... Wysyłać ci myśli- zapytała zdziwiona dziewczyna. Kłamca pokiwał głową na znak potwierdzenia.
- Fajnie... Ale teraz powinieneś odpocząć. Idź spać- „pomyślała” Rose, patrząc troskliwie na Lokiego. Czarodziej ułożył się tyłem do niej na zimnej ziemi. W bardzo szybkim tempie usnął. Dziewczyna natomiast oparła się o jedną ze ścian, nadal obserwując chłopaka. Wyglądał tak... niewinnie. Tak nienaturalnie. Nigdy sobie nie wyobrażała, że ten „wielki bóg” właśnie w taki sposób skończy. Pobity, upokorzony, z zaszytymi ustami. Uwięziony. Czy to nie igraszki losu? Czy przeznaczenie sobie z niego nie zakpiło? A może to jest kara, na jaką zasłużył. A zresztą... Ona nic o nim nie wiedziała. Nie powinna wyciągać niepotrzebnych wniosków. Jedno było pewne. Oto ona, Rosalie, spadkobierczyni mocy magicznych, siedzi w celi obok Lokiego Laufeysona- Kłamcy, Zdrajcy, najbardziej zadziwiającej osoby jaką udało jej się spotkać

I są tylko oni dwoje.
Sami w tym piekle.
Sam w tej krainie.
Sami w tym gównie.


środa, 29 maja 2013

Rozdział 24 "Przyszedł czas zapłaty..."


Wróciłam!  Było bardzo fajnie :) Ale chyba ciekawsza była część towarzyska, niż same zabytki. Jakoś zamki mnie nie radują zbytnio >.<
Mam nadzieję, że wytrzymaliście jakoś  bez mojej osoby XD W każdym razie, przejdźmy do rzeczy: jutro również planuję wstawić  rozdział, jako że tyle czasu nie wstawiałam. Mam dość duży zapas , więc spokojnie mogę powstawiać ponad normę :)
Zapraszam, więc do czytania (i do komentowania) :3



Lokiego obudził ogromny ból pleców i głowy. Powoli otworzył oczy i zauważył, że znajduje się w jednej z celi. No to kurwa zajebiście. Pomyślał, rozglądając się po pomieszczeniu. Na zewnątrz nie było żadnej osoby, a wszystkie głosy należące do reszty więźniów- ucichły.
Kłamca spojrzał na swoje ręce, które były zakute w kajdany wykonane z brązu. Było mu bardzo nie wygodnie, a pieczenie obdartych nadgarstków dawało o sobie znać. Postanowił sobie ulżyć i zniszczyć więzy, swoją mocą. Kiedy zielone płomienie zapaliły się na jego dłoniach, a Loki przyłożył je do kajdanek, nic się nie wydarzyło. Stały się one jedynie bardziej gorące. Chłopak warknął wściekle, waląc mocno tyłem głowy o ścianę.
 Sam się dał złapać, stojąc bezczynnie przy tych zdjęciach i myśląc o wszystkich rozpraszających rzeczach.
Widocznie jego spryt i logiczne myślenie, stawało się coraz słabsze. Kiedyś nigdy nie pozwoliłby sobie na takie upokorzenie. Po prostu wyszedł z wprawy.

Nagle do celi Lokiego weszło dwóch „rosłych” krasnoludów. Stanęli przed więźniem i w milczeniu zaczęli mu się przyglądać. Parę sekund później do pomieszczenia wkroczyła osoba, bardzo dobrze znana Kłamcy. Był to Eitri- król karłów i Svartalhaimu. Należał on do tych mieszkańców krainy o większym wzroście niż przeciętny. Cechował się bardzo paskudnym wyglądem: jego w połowie wypalona twarz, gryzła się z pięknymi bursztynowymi oczami. Ubrany był w luźną szatę ozdobioną kamieniami szlachetnymi.
 Podszedł szybko do czarodzieja, pochylając się nad nim, a jego twarz wykrzywił szyderczy uśmiech.
- Loki. Miło, że nas odwiedziłeś. Od momentu w którym nam zwiałeś, myślałem że już nigdy się nie pojawisz.
- Wydaję mi się, że nie byłoby to przyjemne spotkanie- odpowiedział Kłamca, obojętnie patrząc na krasnoluda.
- Dla mnie tak, lecz dla ciebie- niekoniecznie. Ale przejdźmy do rzeczy- powiedział Eitri, podnosząc  się.- Chyba czas, abyśmy dokończyli naszą umowę. Wieki temu przegrałeś zakład ze mną. Pamiętasz? Umówiliśmy się, że jeżeli stworzę cenniejsze przedmioty od Brokkura to wygram. Odynowi bardzo spodobał się   Mjöllnir, dlatego przekazał mi zwycięstwo. Ty natomiast, jako przegrany, miałeś zapłacić swoją głową. Migałeś się od tego, a kiedy przystaliśmy na zszycie ust- uciekłeś.  I co teraz będzie? Chyba Srebrny Język będzie musiał się już na zawsze pożegnać ze swoją piękną mową i przeklętymi kłamstwami.
Karzeł zakończył swoją wypowiedź i odszedł parę metrów w tył. Strażnicy natomiast szybko podeszli do Lokiego, związując go wziętymi ze sobą sznurami. Przywiązali go do metalowych poręczy, tak aby nie mógł się ruszać. Eitri  zaopatrzony w szpikulec i nić, zbliżył się do czarodzieja, łapiąc go mocno za podbródek. Zaczął związywać mu usta , robiąc nowe dziury w skórze. Kłamca próbował się wyrywać, lecz więzy mu to uniemożliwiały. Czuł jak do oczu napływają mu łzy bólu i upokorzenia. Szybko je powstrzymał.
Karzeł skończył swoją pracę, po czym zaczął przyglądać się więźniowi. Twarz Lokiego była cała czerwona, a dziury z nićmi w jego ustach, szpeciły mu wygląd. Jego szmaragdowe oczy, były wilgotne od łez. Szybko opuścił głowę w dół, nie chcąc patrzeć na karła. Ten natomiast widząc stan Zdrajcy, zaczął głośno rechotać.
- Och Kłamco, staczasz się. Myślę, że nastał kres tego silnego Lokiego. Teraz będziesz zwykłym, naiwnym.... Niemową- powiedział Eitri, zmierzając w stronę wyjścia. Zatrzymał się jednak jeszcze na chwilę i zwrócił się do strażników.- Bym zapomniał! Panowie, zajmijcie się proszę naszym gościem. Najlepiej tak, aby to zapamiętał do końca swojego żałosnego życia.
Powiedział i wyszedł. Czarodziej pozostał sam na sam z rosłymi krasnoludami.

Rose wędrowała po wąskim korytarzu, już od pewnego czasu, lecz na swojej drodze nie spotykała niczego ciekawego. Były tam tylko puste ściany, od czasu do czasu ozdobione obrazami.
W końcu znalazła się w ogromnej Sali, w której stał zamyślony Thor. Dziewczyna podbiegła do niego, szczęśliwa że go znalazła.
- Thorze!- krzyknęła, łapiąc chłopaka za nadgarstek.- Nie udało ci się ich znaleźć?
- Nie. Tobie chyba też nie. Sprawdzałem wszystkie miejsca, jakie spotkałem na swej drodze, lecz nigdzie ich nie było.
- A tam?- zapytała Rose, wskazując drzwi znajdujące się po lewej stronie pomieszczenia. Gromowładny pokręcił głową przecząco i powoli podszedł do pokoju. Nacisnął klamkę i szybko wszedł do środka. Panowała tam kompletna ciemność. Rose szybko zapaliła swoje zielone płomienie, aby posłużyć się nimi jak świecą. Przed sobą zobaczyła związane Violet, Caroline i Vanessę, siedzące na drewnianych skrzyniach. Nic im nie było, lecz były bardzo wyczerpane.
- Dziewczyny!- krzyknęła czarodziejka podchodząc do przyjaciółek i uwalniając je z sznurów. – Cieszę się że nic wam nie jest. Jezu, jak się martwiłam.
- Wszystko jest dobrze- powiedziała Vanessa, przecierając ubranie z brudu.
- Dziękuję, że po nas przyszliście- dodała Violet, patrząc radośnie na Thora.
- Musieliśmy- powiedział Gromowładny, uśmiechając się do blondynki.
- Jesteście sami?- zapytała nagle Caroline, patrząc uważnie na Rose.
- Przyjechaliśmy również z Lokim, lecz poszedł w inną stronę was szukać... I nadal nie wrócił- powiedziała wolno dziewczyna.- Thor, a jak coś mu się stało?
- Spokojnie. Nic mu nie będzie. Teraz musimy zabrać twoje przyjaciółki z powrotem do Asgardu.
- Ja nie wracam. Nie bez Lokiego. Posłuchaj, to my go namówiliśmy na tą podróż, gwarantując że nic mu się nie stanie. A jak coś się stało?
- Rose... Co się z Tobą dzieje?- zapytała zaskoczona Violet.
- W sensie?
- Od kiedy tak bardzo się nim przejmujesz?- dopowiedziała Caroline.
- Ja się przejmuje WSZYSTKIMI ludźmi. Bez wyjątku- odpowiedziała zirytowana Rose, ignorując głupie podejrzenia przyjaciółek. Że niby co? Że się w nim zakochała? Wolne żarty. Jeszcze ma na tyle rozsądku, aby nie ulec Kłamcy.  
- Dobra, wy wracajcie do Asgardu, a ja go poszukam. Później jakoś wrócimy. Dwóch czarodziei bez problemu sobie poradzi.
- Jesteś pewna?- zapytał zaniepokojony Thor.- A zresztą jak wolisz. Tylko uważaj na siebie.

Kiedy Thor wraz z Violet, Caroline i Vanessą ruszyli w podróż powrotną, Rose wróciła do punktu w którym Loki się z nimi rozdzielił. Zeszła do jakiś podziemi,  w których znajdowały się więzienia. Wiało tam chłodem. Dziewczynę przeszły ostre dreszcze w dół kręgosłupa. Rozejrzała się powoli na boki. Po swojej lewej stronie, ujrzała osobę leżącą do niej tyłem. Podeszła bliżej do celi w której owa się znajdowała. Opierając się o drzwi więzienia, przypadkowo je pchnęła. Były otwarte. Szybko zbliżyła się do uwięzionego i obróciła go w jej stronę. Zamarła. To był Loki! Był nieprzytomny, a jego usta były... zaszyte. Do tego dochodziły liczne rany na rękach i szyi. Rose powoli zatrzęsła Kłamcą, próbując go obudzić.
- Loki... Loki, obudź się- mówiła do niego. Czarodziej bardzo powoli otworzył oczy. Jego spojówki były bardzo czerwone, a szmaragdowy kolor tęczówek, lekko zbladł. Był wycieńczony.
- Jezu... Co oni z tobą zrobili...- powiedziała dziewczyna, starając się pozbawić go kajdanek, które poraniły mu nadgarstki. Czerwone i czarne żyły na jego rękach ciągnęły się aż do łokci, sprawiając wrażenie ciężkiego poparzenia.
Rose odpaliła swoje płomienie, przykładając je  do kajdanek, które ani drgnęły. Nie udało jej się ich ani spalić, ani zniszczyć. Kłamca natomiast ostro warknął, raptownie odsuwając ręce od dziewczyny. Jak się okazało, moc umacniała tylko powstawanie nowych ran.
- Loki... Jak mam ci pomóc... Dlaczego masz zszyte usta? Kto ci to zro....
- Kim ty jesteś?!- przerwał dziewczynie strażnik, który nagle wkroczył do celi. Rose zamarła.







niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 23 „...Nigdy nie zapomnę. Nigdy!”

Tak jak obiecałam, wstawiam nowy rozdzialik. Loki i spółka wyruszają do Svartalhaimu! 
Jutro wyjeżdżam na Zieloną Szkołę (zbiórka 5:45 -.-), więc nie będę mogła dodawać rozdziałów. Bardzo Was za to przepraszam :c 
A! Jeszcze chciałabym podziękować Wam za miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem. Cieszę się, że moje opisy wychodzą coraz lepiej :3
Nie owijając w bawełnę, przedstawiam dalszą część historii:






Thor, Loki i Rose szybko wyruszyli w podróż. Poszli do podziemi i tak jak podczas wyprawy do Niflheimu, przeszli przez odpowiednie drzwi. Svartalfheim całkowicie różnił się od innych królestw. Cała kraina była wykuta w skale, tak aby z żadnej strony nie docierało światło słoneczne. Wyglądało na wybudowane we wnętrzu ziemi. Wszystkie pomieszczenia znajdujące się tam były zadymione oparami z pieców hutniczych. Karły były mianowicie dobrymi górnikami. Zajmowały się również jubilerstwem i złotnictwem. To dzięki nim powstał wspaniały młot Mjölnir- broń należąca do Thora.
Przyjaciele mijali różnorodne pomieszczenia. Na początku była to wielka sala, na której środku stał niewielkich rozmiarów tron. Ozdobiony był złotem i różnego rodzaju kamieniami szlachetnymi. Później bogowie i dziewczyna znaleźli się w jednej z pracowni w której karły wykuwały drogocenne przedmioty.
Rose była zafascynowana królestwem należącym do krasnoludów. W ich krainie było jednocześnie bardzo bogato, jak również dość mrocznie. Dziewczyna czuła na sobie ciekawski wzrok postronnych obserwatorów, ukrywających się po kątach.
Nagle przyjaciele znaleźli się w ogromnym korytarzu, z którego prowadziły trzy różne drogi. Nie mieli tyle czasu aby razem sprawdzić każdą z nich, więc musieli się rozdzielić.
- Dobra. Ty Loki pójdziesz na prawo, Rose na lewo a ja poszukam w środkowym korytarzu- rozkazał Thor. Czarodzieje pokiwali głowami i od razu zmierzyli w wskazaną im stronę. 

Loki szedł powoli, rozglądając się na boki. Był zaniepokojony faktem, że znajduję się w królestwie karłów. Dużo tam namieszał i nie zbyt się zdziwił, że krasnoludki chciały się na nim zemścić. Ty bardziej po tym ostatnim... A zresztą, nie myśl o tym Loki. Powiedział do siebie Kłamca, patrząc na lewo. Znajdowały się tam jakieś cele. Lokiego zaciekawiło owo miejsce, więc postanowił tam pójść. Przeszedł parę metrów, a przed nim pojawił się rząd krat więziennych. Dalej słychać było skamlanie osób skazanych na śmierć. Błagali oni o litość, o to aby ich wypuścić. Loki zignorował dźwięki i poszedł dalej. Za celami znajdował się ogromny pokój. Wszędzie przyklejone były mapy i różnego rodzaju plany. Kiedy Kłamca podszedł bliżej zobaczył, że jest to rozpiska wszystkich dziewięciu światów. Przyglądał im się chwilę, po czym jego uwagę zwrócił zbiór zdjęć znajdujący się niedaleko. Czarodziej zaczął oglądać każde z nich z osobna, po czym natrafił na jedno, które go wyjątkowo zdziwiło. Mieszkaniec owego pokoju posiadał fotografię... Rose. A nie! To była Samantha. Loki poczuł dużą gulę w przełyku, na wspomnienie o zmarłej dziewczynie. Nie lubił o niej myśleć. Nie chciał przywoływać dawnych uczuć. W tamtych czasach był zupełnie innym człowiekiem. Nie owładniętym zemstą, myślącym o przyszłości w bardziej... pozytywnych barwach. A teraz? Był wrakiem. Wrakiem człowieka. Miał wyniszczoną psychikę, wszystkie wspomnienia krzątały mu się po głowie. Niszczyły go. I jeszcze ta zemsta, która stała się jego jedynym i najważniejszym celem. O niczym innym nie myślał, niczego innego nie chciał, tak jak poczuć tą chwilową przyjemność z dokonanego „rewanżu”. Ale kiedy to się zaczęło? Kiedy zaczął tego najbardziej w świecie pragnąć? Chyba wraz z dniem w którym Thor miał zostać koronowany na króla. Kiedy Jego marzenia o władzy miały zostać na zawsze zniszczone, nieosiągalne. Wtedy zaczął planować, kombinować, KŁAMAĆ. Szalę goryczy dopełnił fakt o jego pochodzeniu. To go załamało. Nadal czuję gorycz, wspominając ten moment w którym jego skóra przybrała lodowato niebieski odcień i pokryła się znakami. Nadal pamięta rozmowę z Odynem.
Chcieliśmy zjednoczyć nasze królestwa. Zawrzeć sojusz, trwały pokój. Dzięki tobie. Te słowa dźwięczały mu w uszach. Nadal pamiętał swoją odpowiedź: Czyli jestem tylko kolejnym artefaktem, czekającym w zamknięciu, na użycie? Czuł wtedy taki żal, przepełniający całe jego ciało. Tak bardzo znienawidził ojc.... Tfu! On nie był jego ojcem! Był zwykłym kłamcą, który skrywał przed nim prawdę przez całe milenia. Chciał go wykorzystać. Tego mu nigdy nie zapomni... Nigdy.
Loki stał w jednej pozycji, nadal wpatrując się w fotografię. Zupełnie zapomniał o tym jaki cel miała ta podróż. Zamiast szukać tych przeklętych przyjaciółek Rose, stał jak wryty i gapił się jak głupi na zdjęcie.
Nagle poczuł mocne uderzenie w głowę. Zanim zorientował się co się dzieje, przed oczami zrobiło mu się ciemno. Zemdlał.

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 22 "Cholera!"

Witam :) 
Tak jak obiecywałam, wstawiam dzisiaj nowy rozdzialik. Szczerze to chyba nawet nie wiem co mam Wam napisać, powiedzieć. Nowy rozdział- nowe emocje. Jednak do większej "burzy uczuć" musicie jeszcze poczekać z jeden/dwa rozdziały. Mam ostatnio ogromną chęć na pisanie i sprawia mi to coraz więcej przyjemności. Poprostu  uzależniłam się od tego :D 
 Jak dobrze pójdzie i jak rozdział będzie się Wam podobał (licze na jakieś komentarze), to bardzo prawdopodobne, że jeszcze jutro coś wstawię. Muszę Was w końcu jakoś nasycić przed moją 3-dniową nieobecnością.
A teraz lecę, bo niedługo wybieram się z koleżanka do Złotych Tarasów. Takie tam "małe" zakupy :3 
Życzę miłego czytania,
Mrs. Darkness




Rose obudził głośny trzask. Szybko podniosła się do góry. Musiała na spokojnie pomyśleć o tym co się dzieje. Była bardzo zmęczona, wręcz wyczerpana podróżą do Niflheimu. Po wczorajszym powrocie z krainy zmarłych, Thor namówił ich jeszcze na pójście do pewnego rodzaju baru. Podawano tam różne asgardzkie piwa oraz najdziwniejsze drinki jakie kiedykolwiek zdarzyło jej się widzieć. Pili i rozmawiali do późnej nocy. Do zabawy nie włączył się tylko Loki. Na początku poszedł z nimi, ale po paru minutach wymknął się, nie mówiąc o tym nikomu. Żadna osoba, prócz Rose, nie zauważyła jego nieobecności. Na to zapewne liczył. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że po wszystkich przejściach w Niflheimie, może być zmęczony, ale z drugiej strony wiedziała że powód jest inny.
On czuł się po prostu niekomfortowo w towarzystwie przyjaciół Thora. Rose poczuła w sobie narastające współczucie dla Kłamcy. Szybko je jednak uciszyła, uświadamiając sobie, że nie może sobie pozwalać na tego typu uczucia, tym bardziej w stosunku do Lokiego.
Z przemyśleń, wyrwał ją kolejny trzask. Tym razem dziewczyna postanowiła sprawdzić o co chodzi. Szybko wstała  z łóżka, oglądając się na boki, czy przypadkiem jej przyjaciółki już się obudziły. Wszystkie spały spokojnie, tylko Violet nerwowo kręciła się w łóżku. Pewnie męczą ją koszmary. Zawsze miała z nimi problem. Pomyślała Rose, zwracając wzrok z powrotem w stronę drzwi. Podeszła do nich, lekko naciskając na klamkę. Otworzyła je i przeszła parę metrów korytarzem w którym znajdował się rząd pokoi. Na jego końcu, tlił się ogień. Dziewczyna nie wiedziała kompletnie co się dzieje. Stała i patrzyła się na zbliżający się w jej stronę płomień. Nagle poczuła jak ktoś pociąga ją za rękę, ciągnąc za sobą. Obróciła głowę i zobaczyła, że tym kimś był zestresowany Loki. Rose otworzyła buzię, chcąc zapytać o co w tym wszystkim chodzi i co się dzieje, lecz Kłamca uciszył ją kładąc dłoń na jej ustach. Musieli być cicho.
Loki prowadził dziewczynę przez długi tunel, przez który było widać znany jej ogród królewski. Wreszcie znaleźli się w małym pokoiku, w którym znajdowali się już przyjaciele Thora, Odyn oraz kobieta, której Rose nie kojarzyła. Przypatrywała się jej krótką chwilę, lecz ze skupienia wyrwała ją przerażająca myśl. Zapomniała o Caroline, Violet i Vanessie. One nadal śpią w ich pokoju, zupełnie nie świadome zaistniałej sytuacji.
- Loki! Tam w tym pożarze zostały moje przyjaciółki.
- Spokojnie, Thor właśnie po nie poszedł– odpowiedział obojętnie Loki, siadając na złotej ławie, umieszczonej obok jednej z turkusowych ścian. Powoli przeczesał swoje kruczoczarne włosy ręką, wlepiając wzrok w podłogę.
Do pokoju wszedł nagle Thor, wraz z dziewczynami. Były trochę zdenerwowane, ale nic im się nie stało. Rose szybko do nich podbiegła, przytulając je do siebie. Kiedy skończyły uścisk, dziewczyna obróciła się raptownie, zwracając wzrok na Gromowładnego.
- Thor, co się dzieje?
Bóg piorunów nie odpowiadał. Popatrzył pytająco na Odyna, który twierdząco przytaknął głową. Thor skierował oczy z powrotem na Rose.
-Zaatakowała nas inna kraina. A dokładniej to Svartalfheim- królestwo karłów.
- Ale jak to, dlaczego?- dopytywała się zaniepokojona Vanessa.
Wszyscy zgromadzeni w Sali, przenieśli swój wzrok na Lokiego. Ten siedział cicho, nie patrząc nikomu w oczy.
Thor westchnął ponuro i podszedł na tyle blisko do dziewcząt, aby mógł szeptać.
- Mieszkańcy Svartalfheimu chcieli się zemścić na moim bracie za to, że wiele razy ich oszukał. Asgard również na tym ucierpiał.
- No dobrze to co r....- zaczęła Rose, lecz przerwało jej głośne walenie do drzwi. Wszyscy odsunęli się gwałtownie do tyłu, zaś Gromowładny podniósł swój Młot do góry. 
Dobijanie do pokoju, nie ustawało. Nagle drzwi zostały wywarzone, a do pomieszczenia wkroczyła grupka silnie uzbrojonych karłów. Mimo swojego niezbyt wielkiego wzrostu, wyglądali groźnie. Szybko podbiegli w stronę Kłamcy, lecz zanim zdążyli wykonać jakikolwiek cios, Loki zniknął. Pojawił się za jednym z przeciwników i ostrym mieczem, poderżnął mu gardło. Karzeł padł martwy na ziemię. Zaczęła się walka między braćmi, a zbójcami. Odyn zaś wraz z kobietą, po spiesznie wyprowadzili dziewczyny z pokoju, karząc im uciekać. Przyjaciółki postanowiły się rozdzielić, aby zyskać na czasie. Teraz każda musiała liczyć  na siebie.

Loki zabijał jednego karła za drugim. Nawet nie zauważył kiedy przeniósł się do Sali tronowej. Teraz odbywała się tam prawdziwa rzeź. Krew lała się litrami, a na podłodze leżało mnóstwo trupów. Kłamca był coraz bardziej zmęczony walką.
Jeszcze nie odzyskał w pełni sił po uprzednich wydarzeniach, więc jego moc również nie była wystarczająco duża, aby jej używać.
Zwykle karły które udało mu się zabić, były dość drobnej postury, lecz ku jego zdziwieniu, przed nim pojawił się nagle jeden z większych krasnali. Miał ze sobą kolczastą maczugę, którą wymachiwał na boki. Był wyraźnie wściekły, a jako cel upatrzył sobie właśnie Lokiego. W końcu to po niego przyszli. Szybko podszedł do Kłamcy i złapał go mocno za szyję, podnosząc do góry.
Był od niego znacznie wyższy, mimo że Loki nie należał do niskich osób. Krasnolud przyduszał chłopaka, w drugiej ręce nadal trzymając niebezpieczną maczugę. W końcu kiedy zobaczył, że Kłamca jest na tyle wyczerpany, że nie da rady się już obronić, wypuścił go ze swojego uścisku. Loki upadł z trzaskiem na podłogę, natomiast Krasnolud zamachnął się na niego maczugą. Chłopak zamknął oczy starając się zebrać siły na przeniesienie się w inne miejsce, lecz wiedział że nie da rady. Czekał na uderzenie. Jednak nic się nie wydarzyło. Powoli otworzył oczy. Przed nim znajdował się martwy karzeł, a obok niego stała Rose, ze sztyletem w ręce.
- Nie widziałem cię wcześniej- powiedział zdziwiony Kłamca, podnosząc się powoli do góry.
- Chyba odkryłam nową zdolność- odpowiedziała  uśmiechnięta Rose i zniknęła. Loki obrócił się gwałtownie do tyłu. Dziewczyna przeniosła się w inne miejsce. Była widocznie zadowolona z tego, że jej moce się rozwijają.
- Gratulacje! Ale chyba powinniśmy uciekać zanim przyjdzie reszta karłów- stwierdził Kłamca, robiąc krok do przodu. Lecz po tym ruchu, raptownie zgiął się w pół, wydając odgłos bólu. Po tak długiej walce z karłami, jego noga była nieco niesprawna. Nie mógł chodzić , ani się poruszać. 
- Dobra, poczekaj. Podaj mi rękę- powiedziała nagle Rose, patrząc oczekująco na Lokiego. Ten, moment się wahał, lecz w końcu wykonał polecenie. Chwilę później znajdowali się już w jakimś innym pomieszczeniu. Dziewczyna pomogła usiąść chłopakowi na łóżku i szybko wzięła się za uleczanie ran. Kiedy  skończyła i przysiadła się obok Lokiego, poczuli jak zatrzęsła się ziemia pod nimi. Niebo stało się czarne, a na nim pojawiły się błyszczące błyskawice.
- Thor, chyba użył swojego młotka- powiedział Loki, patrząc na pioruny.- Wydaje mi się, że karły zostaną dzięki temu przepędzone.
- Loki...- zaczęła Rose.- Dlaczego one was zaatakowały? Thor mówił, że ich zdradziłeś.
- Cholera... Jakbyście nie mieli innych tematów do rozmów. Często tak o mnie „plotkujecie”?- zapytał Kłamca, patrząc prosto w oczy dziewczynie.
- To nie tak...- zaczęła Rose, lecz nagle do pokoju wszedł zdyszany Thor. Wyglądał na zaniepokojonego. Rozejrzał się parę razy po pomieszczeniu, po czym spojrzał uważnie na dziewczynę i Lokiego.
- Nie ma tu twoich przyjaciółek?- zwrócił się do Rose.
- Nie... A co się stało?
- Nie mogę ich nigdzie znaleźć. Przeszukałem całe królestwo, lecz nie ma ich w żadnym z pomieszczeń.  W ogrodzie też  sprawdzałem. Po prostu zniknęły- stwierdził Thor, nadal ciężko oddychając.
- Jak to?- dziewczyna dźwignęła się do góry, podchodząc bliżej do boga piorunów.- Przecież nie mogły zniknąć!
- Bardzo prawdopodobne... że zostały porwane.


- Nie, nie, nie. Nawet o tym mowy nie ma- krzyczał Loki, chodząc wściekle po pokoju.
- Loki, musimy po nie pojechać. Nie mogę ich tak zostawić. Nie przeżyję jak coś im się stanie!- powiedziała Rose, wędrując krok w krok za zdenerwowanym chłopakiem.
- To niebezpieczne! Widziałaś co się działo w pałacu i dobrze wiesz, że to JA byłem tego powodem. Jak tam pojadę, to zrobię z siebie wyjątkowo głupią przynętę.
- Bracie...- zaczął Thor, lecz spiorunowany wzrokiem Kłamcy, rozpoczął od początku.- Loki, nic ci się tam nie stanie. Nie pozwolę na to. Wiesz, że bez ciebie nam się nie uda. Potrzebujemy cię.
Loki popatrzył uważnie na Thora. Po raz pierwszy usłyszał z jego ust takie zdanie. Stał chwilę i nie wiedział co powiedzieć.
Byłby bardzo głupi, jakby się zgodził, lecz odmowa raczej nie wchodziła w grę. Jak nie bóg piorunów, to do wyjazdu zmusiłby go Odyn. Nie miał żadnego wyboru.
- Kiedy jedziemy?- zapytał  nagle, kierując swój wzrok na Rose i Thora. Ci spojrzeli po sobie zdziwieni, po czym z radością uśmiechnęli się do Kłamcy. Dziewczyna nawet podbiegła do niego chcąc mu podziękować, lecz Loki był nie wzruszony. Odsunął ją od siebie i ruszył w stronę drzwi. Czekała ich kolejna długa podróż. Musieli się przygotować.

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 21 „Królestwo ciemności i mroku...”

Tak oto doczekaliście się nowego rozdziału. W tej części historii najbardziej trenuję opisy, więc to chyba dobrze ;) Mam nadzieję, że Wam sie spodoba.
Nie wiem kiedy wstawię następny post. Bardzo prawdopodobne, że będzie to jakoś sobota/niedziela (bardziej prawdopodobna jest sobota, ale nigdy nie wiadomo). Jeżeli chodzi o dalsze informacje to w dniach 27-29 będę nieobecna, bo mam wtedy Zieloną Szkołę (w końcu spokój od lekcji). Wtedy, jeżeli nie znajdę osoby która mogłaby wstawić coś za mnie, rozdziały nie będą publikowane. Bardzo przepraszam, ale będziecie musieli wytrzymać ;)






Thor szybko podążył w stronę Sali tronowej. Był bardzo zdenerwowany, bo nie miał pewności że ojciec przystanie na jego plan. Czuł coraz większe przerażenie.
Odyn siedział tak jak zwykle na swoim tronie, a widząc nadchodzącego syna, pochylił się lekko do przodu.
- Ojcze! Wyruszam do Niflheimu!- wydusił z siebie Thor, w niesamowitym tempie.
- Co? Po co? Thorze cóż za głupi pomysł zrodził pod twoją blond czupryną?- zapytał zaniepokojony Wszechojciec, znając porywczość swojego syna i talent do podejmowania nierozważnych decyzji.
- No bo... Loki nie żyje. Amora go zabiła.
- Jak to możliwe...? Jak ona się tu dostała?- dopytywał zaskoczony Odyn.
- Bardzo dobrze włada magią. To nie był dla niej żaden problem, wejść do pałacu niezauważona- stwierdził Thor, ze wściekłością przypominając sobie rozmowę z czarodziejką.
- No cóż, to nie zmienia faktu, że nie możesz wyruszyć do Niflheimu. To zbyt niebezpieczna podróż, z której zwykle się nie wraca.
- Ojcze, ale czy nic dla ciebie nie znaczy fakt, że Loki umarł? To jest jedyny sposób, aby go uratować- Thor podszedł bliżej do Odyna.- Wiem, że się go wyparłeś, ale ja nie pozwolę na to aby utknął wraz z Helą. Zdajesz sobie sprawę jak kończą takie osoby. 
- Synu… Nigdy nie zrozumiem dlaczego tak bardzo pragniesz go ratować. Przecież on cię tyle razy zranił. Ale nie powstrzymam cię, przed tym. Dlatego zezwalam ci na tą podróż.- powiedział Odyn, kładąc rękę na ramieniu syna. – Lecz, musisz zabrać ze sobą Sif i twych przyjaciół, oraz te ziemianki. 
- Dobrze. Dziękuję ci ojcze- powiedział uśmiechnięty Thor, zmierzając w kierunku drzwi wyjściowych. Musiał powiadomić o tym swych druhów. 

- Wyruszamy do Niflheimu! Wszechojciec wyraził swa zgodę, pod warunkiem że wyruszycie ze mną- oznajmił Thor, stając przed zestresowanymi całą sytuacją, przyjaciółmi.
- A co jeżeli… nam się nie uda? Z tamtych stron nie da się tak łatwo uciec- zapytał zaniepokojony Fandral.
- Nie masz się co przejmować. Znam Hel osobiście. Myślę że uda nam się ją przekonać- odpowiedział Thor, wesoło, tak jakby w ogóle nie stresował się podróżą. 
- No dobrze. To chodźmy- powiedziała Sif, ruszając w stronę piwnic. Tam znajdowały się drzwi prowadzące do wszystkich 9 światów. Używano ich w momencie gdy Bifrost był niezdolny do użytku. Pozwalały one na odbycie krótszej podróży, do innego świata. 
Drzwi do Niflheimu były zrobione z białego marmuru, z dodatkiem czarnych dodatków. Widać było że prowadziły do krainy zmarłych.
- No to co? Idziemy?- zapytał Volstagg popychając mocno drzwi. Przyjaciele popatrzyli się na siebie. Przyszedł czas na rozpoczęcie podróży.


Kiedy przyjaciele przeszli przez drzwi, poczuli ostrą zmianę temperatury. Z ciepłego Asgardu, przenieśli się do wiecznie zimnego Niflheimu. Mimo, że przedostali się oni przez drzwi prowadzące od razu do krainy, to czekała ich jeszcze bardzo długa podróż. Musieli oni bowiem dojść do Helhaimu- miejsca w którym znajdowały swe miejsce dusze zmarłych. Tam również panowała Bogini Hel.
Wszędzie wokół znajdowały się lodowe sople, oraz śniegowe pałace. Wszystko było tam przerażające, niepokojące. Z tego była znana kraina Helli- nigdy nie było wiadomo na kogo się natrafi. Błąkały się tam dusze osób, które nie doznały zaszczytu zginięcia w bitwie i trafienia do Walhalli. Zwykle byli to ludzie, którzy umarli we śnie, popełnili samobójstwo lub zabiła ich choroba. Co do bogów działało to trochę inaczej. Większość z nich trafiała do „boskiego raju” w którym czekali na Ragnarök- Zmierzch bogów. Lecz bywały również pewne wyjątki. Takim był właśnie Loki. Rose bardzo zaciekawiła ta zasada i postanowiła się dokładniej o nią dopytać Thora.
- Thorze, a dlaczego Loki akurat trafił do Niflheimu?
- Ponieważ tak zadecydowała Hel. Ona rządzi krainą zmarłych i ma duży wpływ na to gdzie, jaki człowiek bądź bóg trafia. A w tym przypadku miała spore pierwszeństwo. W końcu Loki to jej ojciec- odpowiedział Thor, odgarniając mokre włosy z twarzy.
- Ojciec?- wtrąciła się do rozmowy zdziwiona Vanessa.
- Tak. I powiem wam, że... sam ją urodził- zaśmiała się Sif.
- CO?!- krzyknęły chórem Caroline i Vanessa.
- U nas panują trochę inne zasady. Nie mamy podziału na płcie, jeżeli chodzi o rodzenie dzieci– stwierdził Thor i widząc obrzydzenie ze strony dziewczyn, zaśmiał się głośno.
Kiedy przyjaciele wesoło rozprawiali, zdążyli się już znaleźć przed wejściem do Helhaimu- Bramą Trupów. Na jego straży stała olbrzymka Modgud, wściekły pies Garm oraz obrzydliwy, trójgłowy olbrzym Hrimgrimnir. Byli oni strażnikami groźnymi, zwykle nieuległymi. Lecz Thor jak zwykle znalazł dobry sposób, aby przedostać się na druga stronę.
- Witajcie! Jesteśmy bogami z Asgardu. Przybywamy z pokojowymi zamiarami. Wszechojciec Odyn rozkazał nam przyjście do Hel i przekazanie jej ważnej wiadomości. Odmowa nie wchodzi w grę- zaczął swoją przemowę Gromowładny.- To jak? Możemy przejść?
Pies Garm podszedł powoli do boga piorunów, obwąchując go uważnie. Olbrzymi przyglądali się uważnie tej sytuacji. Psisko odeszło na parę metrów od Thora, usunęło się z przejścia, dając znać że mogą przejść. Stwierdził, że nie mają oni złych zamiarów.
Gromowładny uśmiechnął wesołą i ruszył przed siebie, przechodząc przez lodową bramę. Za nim podążyła reszta przyjaciół.
Teraz krajobraz ich otaczający nieco się zmienił. Jasne widoki lodowych pałaców i śniegu, ustąpiły miejsca mrocznym alejkom i czarnym królestwom. Wszędzie było słychać głośne krzyki dusz, które były rozrywane na cząstki przez niebezpiecznego wilka oraz połykane przez węża Nidhogga . Z boku płynęły dwie cuchnące rzeki Gjóll i Leipt, w których moczyły się ludzkie szczątki. Helhaim był bardzo przerażający. Rose nigdy nie spodziewała się takich widoków. Były gorsze niż te w najokropniejszych koszmarach.

Po długiej i żmudnej podróży, doszli w końcu do wielkiego, ciemnego tronu wokół którego latały czarne kruki. Na nim siedziała Hel. Była ona w połowie piękną kobietą o bladej twarzy i bardzo ciemnych oczach, a w drugiej- rozkładającymi się ludzkimi szczątkami i kośćmi. Rose nie mogła oderwać od niej oczu. Królowa ciemności, siedziała ponuro na swym tronie, mierząc wzrokiem przybyszy.
Thor podszedł do niej i ukłonił się przed jej obliczem.
- Witaj Hel! Przyszliśmy do Lokiego.
- Tak właśnie myślałam- odpowiedziała wolno Hella. Jej głos był bardzo aksamitny, lecz jednocześnie dość zmęczony. 
Nagle obok jej pojawił się drugi tron. Siedział na nim Loki. Wyglądał strasznie. Był trupioblady, pod jego oczami pojawiły się ciemne sińce, a oczy przybrały kolor czarny. Czuć było od niego, że nie było obecny, w ogóle nie wiedział co działo się wokół niego. Wyglądał jak... śmierć.
Rose szybko odeszła do tyłu zauważając Lokiego w tak przerażającym stanie. Nie mogła uwierzyć, że z w miarę zdrową osobą może stać się coś takiego. Jej wzrok szybko przeszedł na Hel. Była niewzruszona, wręcz wiało od niej chłodem. Była prawdziwą królową ciemności.
- Jezu...- powiedziała cicho Caroline, patrząc na Kłamcę.
- Powiedzcie mi, dlaczego miałabym wam oddać Lokiego? To mój ojciec, dość długo mnie nie odwiedzał- zapytała w końcu królowa, kierując swój wzrok na osłupiałego Thora.
- Hel, znamy się od dawna. Dobrze wiesz, że Loki jest nam potrzebny. Żywy- odpowiedział jej Gromowładny, nie odwracając wzroku od brata.
- Teraz jest wam potrzebny? Od kiedy go tak potrzebujecie? Widziałam wszystko co się u was działo. Wiem jaki jest wasz stosunek do mojego ojca- stwierdziła Hel obojętnym głosem.
- Działo się między nami różnie. Ale jedno jest pewne: to nadal mój brat i nie mogę go opuścić, ani pozwolić na to by umarł.
- Podziwiam twój upór, Gromowładny Thorze. Wiem, że nie zrobisz Lokiemu krzywdy. Lecz z mojego królestwa nie da się wyjść. Nikt jeszcze tego nie dokonał.

- Chyba twój własny ojciec, jest trochę poza zasadami- wtrącił się Volstagg, lecz od razu zamilkł, spiorunowany wzrokiem Thora.
- Masz rację. Nie mogę pozwolić aby Loki tutaj został. Wiem również, że to on właśnie będzie jedną z najważniejszych osób podczas Ragnaröku- powiedziała królowa ciemności i wstała.- Tak więc oddam wam mojego ojca, lecz stawiam jeden warunek: kiedy Loki zostanie drugi raz umrze, już nigdy nie wyjdzie z Niflheimu. Czy to jest jasne?
- Tak, oczywiście.
- A więc zabierajcie go!
Thor kiwnął głową i wraz z Volstaggiem podszedł do Lokiego. Mężczyźni wzięli go na plecy, ruszając w stronę wyjścia. Teraz mogą spokojnie wrócić do domu.

Podróż powrotna zeszła o wiele szybciej. Kiedy przyjaciele przekroczyli bramy Helhaimu, Loki zaczął wracać do siebie. Jego skóra nabrała zdrowszego kolorytu i oczy powróciły do zielonej barwy. Rozpoczął również kontaktować z rzeczywistością i powoli odzyskiwać siły. Na końcu mógł już normalnie iść, mimo że nadal sprawiało mu to wiele bólu. Podczas podróży prawie w ogóle się nie odzywał. Nikt nie wiedział czy nie chce rozmawiać, czy po prostu nie wie co powiedzieć. W końcu kiedy, zbliżali się do Asgardu, postanowił nawiązać jakąś konwersację.
- Dlaczego po mnie pojechaliście?- zapytał, zwracając się do Thora.
- Nigdy bym nie pozwolił na to, abyś pozostał w Niflheimie.
- Ale przecież... nie wiedzieliście czy uda wam się  stamtąd powrócić. To prawie tak jak podróż w jedną stronę.
- Tak, ale nie mogłem się pogodzić z faktem że umarłeś. Nie zniósł bym tej myśli- odpowiedział Thor, uśmiechając się w stronę brata. Loki kiwnął głową, lecz już nic więcej nie odpowiedział. Był wyraźnie zmieszany. Nie do końca wiedział jeszcze czym, ale nawet nie chciał o tym myśleć. Wyraźnie nie lubił dopuszczać do siebie uczuć związanych z ‘bratem” lub z jakąkolwiek inną osobą. Ogólnie nie lubił odczuwać żadnych emocji. One tylko powodowały że się staczał. Że stawał się słaby. A z tym nie mógłby się pogodzić. 
Przyjaciele doszli wreszcie do drzwi przez które weszli do Niflheimu.
- Dobrze być w końcu w domu- westchnął Thor i pchnął drzwi, wchodząc do środka.




Macie jeszcze jedno zdjecie Niflhejmu na koniec:



wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 20 „Powodzenia...”

Uwaga, uwaga! Przedstawiam Państwu rozdział 20 :D Dość długo dochodziłam do takiego obiegu wydarzeń, ale myślę że chwila przemyśleń dała efekty. 

Jednak na dalszą część historii, musicie poczekać do czwartku/ piątku. Muszę mieć pewien zapas z rozdziałami i napisać parę nowych rozdziałów. A więc przepraszam, ale tak bywa :c Siła wyższa. 
A teraz już wam nie zabieram czasu, zapraszam do lektury ;)




Loki siedział w ciszy, tyłem do szyby od celi. W jego głowie tyle się działo. Jak to kiedyś przeczytał w jakimś wierszu „jego podświadomość tańczyła”, choć chyba lepszym stwierdzeniem by było, że się „czołgała”. Był już tak wyczerpany tymi całym planowaniem. Chciałby choć chwilę odpocząć od tego wszystkiego, ale nie mógł. Poddanie się nie wchodzi w grę.
Nagle Kłamca usłyszał głośne puknięcie. Postanowił nie zwracać na to uwagi, nie obchodziło go co się dzieje poza jego celą.
- Widzę, że w końcu znalazłeś się w przeznaczonym dla ciebie miejscu- chłopak usłyszał kobiecy głos. Nie mógł wydusić z siebie słowa. To niemożliwe. Pomyślał. Powoli odwrócił się w stronę szyby. Przed nim stała teraz wysoka blondynka o piorunująco zielonych oczach. Była bardzo piękna, wręcz pociągająca. Ale nie dla Lokiego.
- Amora. Co tu robisz?- zapytał kobietę Kłamca.
- Przyszłam cię odwiedzić. W końcu tyle lat współpracowaliśmy- powiedziała z uśmiechem Amora. 
- Ale już nie współpracujemy! Czego ode mnie chcesz?- ciągnął Loki, poważnie przypatrując się kobiecie.
- Serio myślałam, że się bardziej ucieszysz. No ale cóż. W końcu łączyła nas tylko zemsta na Thorze i niezbyt udany s...
- Skończ!- przerwał Amorze, chłopak. Nie chciał z nią rozmawiać. A z pewnością nie o tym co mieli kiedyś ze sobą wspólnego.
- Loki, co się z tobą stało? Ten wielki czarodziej, którego kiedyś uczyłam, teraz gnije w tej celi. Jeżeli wrócisz do naszego planu to pomogę ci uciec.
- Nie. Nie chce twojej pomocy. Zakończyliśmy naszą umowę. Sam sobie poradzę- powiedział Loki, odwracając wzrok od dziewczyny.
Amora w jednej chwili pojawiła się po drugiej strony szyby. Teraz znajdowała się zaledwie parę metrów od czarnowłosego.
- Nie?- zapytała się dziewczyna, kucając, tak aby być naprzeciwko Lokiego.- No to chyba, będziemy musieli zakończyć...
Przerwała, a w jej reku pojawił się błyszczący sztylet. Amora bez wahania wepchnęła go chłopakowi w pierś.
-... twój nędzny żywot- dokończyła czarodziejka, podnosząc się.
- Ty... suko!- powiedział Loki ledwo oddychając. Już coraz mniej widział. Jego ciało gwałtownie zbladło, a oczy przybrały kolor bliższy czerni, niż samej zieleni.

- Ja muszę się dowiedzieć co ten twój braciszek znowu spaprał. Po prostu on aż się prosi, aby go zabić- słychać było zbliżający się głos Sif.
- O! Widzę, że nasi szanowni przyjaciele się zbliżają- uśmiechnęła się Amora, ścierając krew Lokiego ze sztyletu.
Już chwilę później przed celą Kłamcy pojawili się bogowie. Kiedy zobaczyli Amorę i leżącego dalej Lokiego, w kałuży krwi, mina im zrzedła. Thor był przerażony.
- Co... – zaczął Gromowładny.
- Witaj Thorze. Żegnaj Thorze- powiedziała Amora i zniknęła. 
Thor nie zwrócił na to uwagi. Szybko wbiegł do celi brata wraz z zestresowaną Rose. Dziewczyna zaczęła sprawdzać jego tętno i oddech.
- On... Nie żyje- za jąkała się Rose, patrząc z przerażeniem na Thora. 
- O nie...- powiedział bóg, po czym obrócił się do przyjaciół.- Loki umarł.
- Ale... to była...- zaczął Fandral.
- Amora. Ta cholerna Amora- dokończyła zirytowana Sif. I w tym momencie przypomniała sobie swoje słowa zanim okazało się że Kłamca nie żyje. Kurwa. Wykrakałam. Pomyślała, patrząc wyczekująco na Thora.

- Nie mogła daleko uciec. Z pewnością ma jeszcze ochotę na jakieś gierki.- powiedział, dalej przerażony Thor, lecz teraz na jego twarzy można było jeszcze wyczytać wściekłość.
- No, ale gdzie ona może się teraz znajdować?- zapytał Volstagg.
- Chyba mam pomysł. Pamiętacie tą salę w której Amora uczyła Lokiego magii? Wydaje mi się, że właśnie tam może teraz być.- podpowiedział Hogun.
- Masz racje. Ale ktoś musi zostać z Lokim.- powiedział Thor, i zwrócił się do Vanessy, Violet, Caroline i Rose.- Możecie z nim zostać?
Dziewczyny kiwnęły głową, bogowie zaś ruszyli do miejsca w którym może być Amora. Tak jak oczekiwali dziewczyna tam była. Stała przy marmurowym krześle i uśmiechała się szyderczo.
- Oh jak miło was znowu widzieć.
- Dlaczego go zabiłaś? Życie ci nie miłe?- zapytał zdenerwowany Thor, podnosząc swój młot- Mjollnir.
- A co ty mi niby możesz zrobić? Thorze, nie pogrążaj się. Dobrze wiesz, że jestem silniejsza.- powiedziała wyraźnie rozbawiona czarodziejka.- Widzę Sif, że przefarbowałaś włoski. Co, Loki trenował na tobie sztuki fryzjerskie?
- Przestań! Dobrze wiesz, jaki przebieg miała ta sytuacja. Loki naprawił swój błąd. A teraz przywróć go z powrotem do życia, wiem że umiesz.- krzyknął zirytowany Gromowładny.
- Oj chyba przeceniasz moje zdolności. Niestety, ale jeżeli chcecie, aby nasz szanowny Kłamca wrócił do żywych, musicie powędrować do Niflheimu i wydostać go z rąk Helii. Ale chyba wiecie, że ona dawno nie widziała swojego tatusia. Powodzenia.- powiedziała Amora i zniknęła, pozostawiając po sobie jasno zielony pył.
Przyjaciele popatrzyli po sobie. Ich miny były wyraźnie zaniepokojone. Zapanowała grobowa cisza.

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 19 „To są chyba jakieś żarty....”

Wstawiam wam już drugi rozdział dzisiaj, bo szczerze mi sie nudzi XD No więc tego...



Rose obudziła się. Była bardzo wyspana, a asgardzki klimat wyraźnie jej służył. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Jej przyjaciółek nie było. Szybko wstała, założyła ubranie i wyszła z pokoju. Ruszyła w stronę jadalni, którą pokazywał im podczas zwiedzania Thor. Tak jak przypuszczała Violet, Caroline i Vanessa, wraz z Gromowładnym, kończyli właśnie śniadanie. Rozprawiali wesoło, wszędzie było słychać ich głośne śmiechy. Twarz Violet przez cały czas skierowana była w stronę Thora, było widać że bardzo dobrze się ze sobą dogadywali.
Rose podeszła do przyjaciół, dosiadając się obok Caroline. Nie była głodna, mimo tego że w ogół  niej znajdowało się wiele smakołyków.
- Jak ci się spało?- zapytał nagle Thor, zwracając się w stronę dziewczyny.
- Dobrze. Myślę, że dobrze- odpowiedziała spokojnie Rose, nie patrząc na boga.
-Opowiadałem właśnie dziewczętom o mojej wyprawie na Midgard. Wasz świat jest naprawdę wspaniały. Tyle nowych rzeczy, nowych doznań- zachwycał się Thor.
- W sumie my możemy to samo powiedzieć o waszym świecie- powiedziała promiennie Vanessa, popijając napój, przypominający herbatę.
Nagle do jadalni, weszły cztery osoby- bogowie. Byli to trzej mężczyźni i kobieta. Byli trochę zdenerwowani. Kobieta szybko podeszła do Thora.
- Dlaczego pojechałeś po Lokiego?!- zapytała.
- Też mi cię miło widzieć, Sif. Pojechałem po niego, bo to mój brat- powiedział spokojnie Thor.
- On nie jest twoim bratem!!! Wiesz o tym i to bardzo dobrze. Jest potworem!
- Sif, hamuj się!- przerwał dziewczynie, blond włosy bóg.
- Fandral, przecież uważasz tak samo jak ja! Dlaczego wszyscy mówią inaczej kiedy Thora nie ma, a jeszcze inaczej kiedy Thor się pojawia. Musimy mu w końcu uświadomić, kogo uważa za swojego „brata”- krzyknęła wściekła Sif.
- Dlaczego ty go tak nienawidzisz? Co on ci takiego zrobił?- wtrąciła się w rozmowę Rose. Nie mogła dłużej słuchać tych obelg w stronę Lokiego, tym bardziej po tym co widziała w jego wspomnieniach. Teraz już wszystkich kojarzyła: rudowłosy, blondyn, azjata, ta kobieta- Sif. Wszyscy kpili z Kłamcy. Tylko dlaczego?
- Zrobił bardzo wiele. A ty kim niby jesteś?
- To jest Rose- wyjaśnił Thor.- Zabrałem ją ze sobą z Midgardu, wraz z jej przyjaciółkami.
- Że co, przepraszam? A Asgard to niby co jest? Ośrodek wypoczynkowy?- zapytała coraz bardziej wyprowadzona z równowagi Sif.- Co tu się dzieje?!
- One miały związek z Lokim. Musiałem je ze sobą zabrać. Wiesz o tym.
- No dobrze- powiedziała kobieta, po czym zwróciła się do Rose.- A ty nie zadzieraj ze mną! Zrozumiano?
- Bo co? Pobijesz mnie?- zakpiła ziemianka, podchodząc bliżej do Bogini Wojny.
- Panie, panie, panie! Proszę o spokój- powiedział rudowłosy, wchodząc między kobiety.- Nie możemy się teraz kłócić.
- A ja chętnie zobaczę co ta mała, ma do pokazania. Volstagg, weź się przesuń- powiedziała Sif, z uśmiechem na ustach, przepychając na bok rudego boga. 
- Mała?- zapytała zirytowana Rose, natomiast na jej rękach pojawiły się zielonkawe płomienie. Wszyscy spojrzeli się na nią ze zdziwieniem. Zdecydowanie się tego nie spodziewali.
- No wy to sobie chyba żarty ze mnie robicie! Thor, czy ty sprowadziłeś tu jakąś wyjątkowo kiepską podróbkę Lokiego? Bo myślę, że jeden Loki nam zdecydowanie wystarcza- krzyknęła Sif, zwracając się do osłupiałego boga piorunów.
- Ja... Ja nie wiedziałem.
- Dobra, zapomnijmy... A tak właściwie co się wydarzyło na Ziemi? Gdzie jest Loki?- odezwał się nagle skośnooki bóg.
- Hogunie, to serio nie jest ważne...
- Nie chcesz powiedzieć to sami się dowiemy. Słyszałam, że Loki jest w salach więziennych. Może sam nam o tym powie jak ty nie chcesz- powiedziała Sif ruszając w stronę więzień. Za nią ruszyła reszta bogów wraz z przyjaciółkami.