czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 31 "Załamana, zrozpaczona, zazdrosna.”

Tak jak obiecywałam, wstawiam rozdział :D Termin następnego wstawienia przewiduje na jutro, ewentualnie na sobotę :D
Może zacznę od tego, że bardzo mnie cieszy fakt iz mam paru nowych czytelników ( serdecznie Was Witam) :3 Mam nadzieję, że dalsza część historii Was nie zawiedzie. 
Co do rodziału, to... Flo masz serio dobry zmysł i muszę Ci powiedzieć, że przejrzałaś mnie >.< Jedna z Twoich wersji jest prawdziwa, a która to, to zobaczycie niedługo :)
A teraz nie owijając ( jakoś nie jestem dobra w pisaniu bardzo długich wstępów), zapraszam do czytania.




Przez kolejne parę dni Rose nie widziała Lokiego. Chodził on przez cały czas za tą Samantą, spędzając z nią każdą minutę. Był zupełnie jak „na smyczy”. I to ją niepokoiło. Kłamca zawsze preferował samotność, choćby chwilową, a uganianie się za kobietą nie pasowało do niego. Nie żeby ona mogła to ocenić, po prostu obserwowała go na tyle długo aby zauważyć pewne zachowania.
Kiedy pewnego dnia dziewczyna siedziała samotnie, patrząc na ogród królewski, podeszła do niej Violet wraz z Thorem. Byli zaniepokojeni czarodziejką. Nie jadła z nimi, nie rozmawiała, całymi dniami przesiadywała w samotności.
- Rose!- powiedziała blondynka, siadając obok przyjaciółki.- Powiedz, co się dzieje?
- Hmmm?
- Nie rozmawiasz z nami, ciągle o czymś rozmyślasz. Co cię martwi?- zapytał Thor, zajmując miejsce po drugiej stronie dziewczyny.
- Nic. To nieważne- odpowiedziała cicho Rose, patrząc na swoje buty.
- Chodzi o Lokiego?- dopytywała Violet.
- Nie wiem. Serio. Nie wiem czy o niego, czy o tą Samanthe- powiedziała czarodziejka, podnosząc wzrok na przyjaciół.- Trochę mnie niepokoi jej nagły powrót. Mówiłeś, że z Helhaimu nie da się uciec, a jej się udało. To niemożliwe.
- Coś w tym jest. Przecież ta Hel, nie wypuściłaby żadnej duszy, ze swojego królestwa- dodała blondynka.
- Może. Może rzeczywiście coś tu nie gra. Na razie powinniśmy odpuścić, bo nie mamy żadnych dowodów na nieprawdziwość historii Samanthy, tym bardziej że jest chyba jedną z prawdopodobnych- przerwał Gromowładny, patrząc uważnie na Rose.- Kochasz go?
Dziewczyna chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Czy ona go kochała? Raczej nie. On ją po prostu... fascynował, przyciągał. Miał coś w sobie, czego ona nie mogła zrozumieć. Ta tajemniczość, to ciągłe cierpienie było dla niej czymś niesamowitym. Chciała mu pomóc. Kto by pomyślał.... Kiedyś go nienawidziła, chciała go zabić. A teraz? Teraz przeżywa walkę ze sobą. Walkę rozsądku z głupim sercem. Ale nie wie po czyjej stronie stoi.
W końcu Rose, westchnęła.
- Nie – powiedziała, wstając z marmurowej posadzki.- Nie kocham go. I Thor, z całym szacunkiem, ja nawet nie wiem czy on by był zdolny do uczuć. Trudno do niego dotrzeć i ja chyba się poddam. A teraz wybaczcie, muszę się przejść.
I poszła, pozostawiając Thora i Violet samych. Spojrzeli się na siebie znacząco.
- Myślisz, że ona mówi prawdę?- zapytała nagle dziewczyna.
- Szczerze, to nie wiem. Bardzo trudno z niej to wyczytać. Najwyraźniej upodabnia się do Lokiego, on też bardzo dobrze ukrywał swoje prawdziwe uczucia. Ale musimy ją obserwować, bo wyraźnie dzieje się z nią coś niedobrego.

Rose ruszyła w stronę długiego korytarza, w którym znajdował się jej pokój. Szybko weszła do pomieszczenia. Siedziały w nim Caroline i Vanessa, wesoło rozprawiając, lecz kiedy zobaczyły dziewczynę, od razu zamilkły. Rudowłosa powoli wstała, zbliżając się do czarodziejki.
- Jak się czujesz?- zapytała z troską w głosie.
- A niby jak mam się czuć?
- No nie wiem. Załamana, zrozpaczona, zazdrosna- dopowiedziała Caroline również zbliżając się do przyjaciółek.
- Czy wy do końca już do końca zgłupiałyście? Odpuście sobie te cholerne aluzje na temat mnie i Lokiego- krzyknęła rozwścieczona Rose.- Nic do niego nie czuję. To oszust, zdrajca i wyrzutek!
- Spokojnie. Wiemy, że nie chcesz się przyznać, ale...- zaczęła Vanessa, lecz czarodziejka natychmiastowo znalazła się przy niej, przyciskając ją do ściany. Na jej drugiej ręce rozbłysły zielone płomienie, a oczy pociemniały. Caroline była przerażona całą sytuacją. Szybko podeszła do przyjaciółki, starając się ją powstrzymać, lecz ta ani drgnęła. Pstryknęła tylko lekko palcami, na co drobna szatynka poleciał w tył przywierając do drzwi. Nie mogła się ruszyć, zupełnie jakby powstrzymywały ją jakieś niewidzialne łańcuchy.
- Mówiłam, abyście przestały!!! Mam serdecznie dość tego i was! Nie powinnam was wtedy ratować! Może powinniście zginąć, miałabym przynajmniej święty spokój- krzyczała rozwścieczona Rose. Jej ręce zapłonęły jeszcze mocniej i zbliżyły się do twarzy Vanessy. – Choć przecież mogę sobie pomóc i się was raz na zawsze pozbyć. To jak? Gotowa?
Rudowłosa była przerażona, reakcją swojej przyjaciółki. Nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa, bo strach jej to uniemożliwiał. Widziała wściekłość w oczach Rose i wiedziała, że to już koniec.
Nagle do pokoju wszedł Thor wraz z Violet. Z ich twarzy natychmiastowo zniknął uśmiech, kiedy zobaczyli co się właśnie dzieje. Czarodziejka powoli odwróciła głowę w stronę przyjaciół, paskudnie się przy tym uśmiechając. Wisząca dalej na drzwiach Caroline, upadła nagle z głośnym hukiem na podłogę. Gromowładny spostrzegł, że oczy Rose wręcz płonęły nienawiścią i nienaturalnym dla niej złem.
- Ach... Chyba czas się ulotnić- powiedziała nagle dziewczyna i zniknęła. Vanessa natomiast runęła na kolana, a z jej oczu polały się łzy. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka, którą znała od dzieciństwa, mogła chcieć ją zabić... 
Violet podeszła do niej, przytulając ją mocno i starając się ją uspokoić. Tak jak ona, była zaskoczona zachowaniem Rose. Coś tu nie grało. Ona nigdy by się tak nie zachowała. Nie mogłaby. Po prostu to nie była ta sama osoba.

Czarodziejka przeniosła się do jakiegoś pustego pokoju. Zamknęła go od wewnątrz, po czym usiadła na łóżku. Zupełnie nie wiedziała co się z nią dzieje. Czuła się tak, jakby to nie ona decydowała o swoich ruchach, tylko kto inny. Ktoś zły.  To zło bolało, bo nie umiała nad nim zapanować. Coś było nie tak...
Dziewczyna położyła się, zamykając oczy. Po jej policzkach zaczęły cieknąć łzy. Rose szybko je otarła, głośno przy tym wzdychając. Musiała być silna, mimo że uczucia wręcz rozrywały ją od środka. Musiała przetrwać.

9 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdzial :-). Jestem ciekawa kto maczal palce w zachowaniu Rose, mam pewne typy, ale zostawie je dla siebie. Z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdzial.
    Zycze jak najwiecej weny tworczej,pozdrawiam,
    Katarina

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się porobiło z Rose .. nadrobiłam rozdziały , ciągle informuj mnie o nowych notkach , jestem jak kot nie ma mnie , nie ma ale w końcu i tak wrócę xD Czekam niecierpliwie na rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że Ci się podobało ( z wypowiedzi wnioskuję, że tak) :3
      Z pewnością będę Cię informować, bo wiem że czasami człowiek nie nadąża jeżeli obserwuję/czyta tyle blogów naraz XD
      Nowy rozdział już jest :D

      Mrs. Darkness

      Usuń
  3. O matko. Rose mnie przeraża. Serio. Ten rozdział jest fenomenalny i czekam na więcej! A Loki... Stacza się, oj stacza. Ta Samantha jest zła. Czuję to w kosciach. XD
    Mam nadzieję, że niedługo Samantha odejdzie/umrze (niepotrzebne skreslic) i Loki odzyska trzezwosc myslenia. :)
    Liczę też na scenę z „tych” rodzajow. :D


    Pozdrawiam, Stella.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak Loki może się tak zachowywać?! On musi odzyskać zdrowy rozsądek, jeszcze będzie żałował, że się tak zachowywał. Emocjonujący rozdział nie ma co ;) Samantha mnie denerwuje, niech spada na drzewo XD
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. zaskoczył mnie ten rozdział:) nie pomyślałabym że Rose się tak zachowa :O

    OdpowiedzUsuń
  6. zamiana ról Loki=Rose, Rose=Loki/ a Samantha to mi sie wydaje że to może być Amora

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale super *.* tylko ta głupia Samantha... XD

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania rozdziałów. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne ;)