*Halo, jest tu ktoś jeszcze?*Pisze po ogromnie długiej przerwie, chyba pobijam swoje własne rekordy w najdłuższej nieobecności. Ale tak to jest w 3 klasie gimnazjum, kiedy właściwie trzeba spiąć dupę i skupić się, żeby nie zawalić najważniejszego roku. Wiecie jak to jest- wybór liceum, który może być jednym z ważniejszych wyborów w życiu. To wszystko jest ciężkie i trochę nas przytłacza (mówiąc "nas" mam na myśli 3 klasy XD).
Ale informacja miała być krótka i treściwa. Dzisiaj zaczęłam pisać nowy rozdział, ale fizycznie nie dam rady go dzisiaj skończyć, a więc możecie się go spodziewać jutro, ewentualnie pod koniec tygodnia. Mam nadzieje, że jeszcze tu jesteście i na mnie czekacie :c
Mrs. Darkness
niedziela, 19 października 2014
niedziela, 20 lipca 2014
Rozdział 54 "Pamiętaj o tym"
JESTEM!
Powróciłam z zaświatów, aby kłaniać się przed Wami i po stokroć przepraszać, za.... 3 miesięczną (!!!) nieobecność. Powiem Wam szczerze... napisanie tego rozdziału było prawdziwą walką. Pisałam go w odstępach, dopisując zaledwie po kilku zdaniowym akapicie. Było BARDZO ciężko. Wena mnie olała i poszła sobie nie wiadomo gdzie (jeżeli mnie słyszysz weno, to pliss wróć!).
A teraz inna sprawa...
Jak tam wakacje? :3
Ja jakis tydzień temu wróciłam z obozu kuchni artystycznej, a w czwartek jadę na malarsko-rysunkowy :3 Będę w swoim żywiole ^^ Pod koniec sierpnia prawdopodobnie jadę z rodzicami do Tunezji lub Turcji, ale jeszcze nie wiadomo. Boże, te wakacje tak szybko mijają, że jak tylko pomyśle, że już za 1,5 miesiąca do szkoły, że czeka mnie 3 klasa gimnazjum... MASAKRA!! No ale cóż, póki co staram się o tym nie myśleć. W końcu mamy wakacje! :3
Od razu uprzedzam, że nie mam pojęcia kiedy uda mi się napisać następny rozdział. Muszę najpierw dokładnie przemysleć co będzie się w nim działo, bo znowu mam pustkę w głowie (eh, gdzie te wszystkie pomysły, no gdzie?!).
Czekam na komentarze pod rozdziałem i na opinię. Serio nie jestem zachwycona tym co napisałam, oczekiwałam zupełnie czego innego, innego efektu. No ale trudno.
Miłego czytania,
Mrs. Darkness
Powróciłam z zaświatów, aby kłaniać się przed Wami i po stokroć przepraszać, za.... 3 miesięczną (!!!) nieobecność. Powiem Wam szczerze... napisanie tego rozdziału było prawdziwą walką. Pisałam go w odstępach, dopisując zaledwie po kilku zdaniowym akapicie. Było BARDZO ciężko. Wena mnie olała i poszła sobie nie wiadomo gdzie (jeżeli mnie słyszysz weno, to pliss wróć!).
A teraz inna sprawa...
Jak tam wakacje? :3
Ja jakis tydzień temu wróciłam z obozu kuchni artystycznej, a w czwartek jadę na malarsko-rysunkowy :3 Będę w swoim żywiole ^^ Pod koniec sierpnia prawdopodobnie jadę z rodzicami do Tunezji lub Turcji, ale jeszcze nie wiadomo. Boże, te wakacje tak szybko mijają, że jak tylko pomyśle, że już za 1,5 miesiąca do szkoły, że czeka mnie 3 klasa gimnazjum... MASAKRA!! No ale cóż, póki co staram się o tym nie myśleć. W końcu mamy wakacje! :3
Od razu uprzedzam, że nie mam pojęcia kiedy uda mi się napisać następny rozdział. Muszę najpierw dokładnie przemysleć co będzie się w nim działo, bo znowu mam pustkę w głowie (eh, gdzie te wszystkie pomysły, no gdzie?!).
Czekam na komentarze pod rozdziałem i na opinię. Serio nie jestem zachwycona tym co napisałam, oczekiwałam zupełnie czego innego, innego efektu. No ale trudno.
Miłego czytania,
Mrs. Darkness
Rose chodziła po zamku,
zaglądając w każdy jego zakamarek. Do tej pory zdążyła już obejrzeć królewską
kuchnię, miejsce przebywania służby, łaźnię oraz zbrojownię. Każde z
pomieszczeń było na swój sposób wyjątkowe i… magiczne. Dziewczyna nadal nie
mogła uwierzyć, że jej bratem był król takiej cudownej krainy jaką był Alfheim
i że ona sama była w połowie elfem. Musiała wieść niesamowite życie póki nie
straciła pamięci. Valestil nie chciał jej powiedzieć co było powodem jej
amnezji, ponieważ stwierdził, że nie ma sensu wprowadzać w jej życie smutnych
lub traumatycznych wydarzeń.
- Troszczy się o mnie….-
powiedziała cicho do siebie Rose, przybierając na twarz promienny uśmiech.
Odkrywała świat na nowo, a razem z nim poznawała nowe emocje oraz doznania.
Była niczym dziecko, które dopiero uczyło się chodzić i mówić. Wszystko było
dla niej cudownym doświadczeniem, zapewne jednym z wielu jakie ją jeszcze
spotkają. Cieszyła się, bo w gruncie rzeczy miała czyste konto. Każdy błąd
popełniony w przeszłości nie miał prawa jej teraz zaszkodzić. W każdym razie
miała taką nadzieję.
Dziewczyna wkroczyła
wreszcie do ogrodu. I nie spodziewała się, że w tym momencie ujrzy
najpiękniejsze miejsce w całym wszechświecie. Dookoła niej posadzone były
kwitnące wiśnie, których delikatne płatki porywał lekki wicherek. Cóż za
cudowny widok. Trawa tu była soczyście zielona, kwiaty wydzielały cudowną woń.
Po prostu raj…
Na ławie położonej pod
jednym z drzew ujrzała tego czarnowłosego mężczyznę, który podobno uratował jej
życie. Siedział w samotności, patrząc uważnie przed siebie. Rozmyślał. Bez
zastanowienia Rose postanowiła do niego podejść, aby podziękować. Wyrazić
wdzięczność za ocalone życie.
- Czy nie przeszkadzam
Panu?- spytała, kiedy znalazła się przy chłopaku.
- Co?- spojrzał ze
zdziwieniem na dziewczynę, jakby wybudziła go ze snu.- Ah, oczywiście że nie
przeszkadzasz. Możesz mówić mi Loki.
Loki… pomyślała.
Kojarzyła skądś to imię, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Czyżby ten
mężczyzna już wcześniej pojawił się w jej życiu? Może był jej przyjacielem?
- Może to głupie
pytanie, ale… czy my się już wcześniej znaliśmy?
&&&
Loki nie miał pojęcia
jak ma odpowiedzieć na postawione przez dziewczynę pytanie. Czy po wszystkim o
czym się dowiedział od Odyna powinien wyznać jej prawdę? A może wytrwać przy
planie Valestila i dalej ciągnąć to idiotyczne kłamstwo? Ale nie chciał tego,
nie chciał jej oszukiwać. Dobrze zdawał sobie sprawę, że wyrządził jej ogromną
krzywdę pozbawiając ją pamięci, ale… Nie! Nie było dla tego co zrobił, żadnego
wytłumaczenia. Po prostu nie powinien tego robić, nie po tym co razem z nią
przeżył. A teraz stał przed dylematem, który prawdopodobnie zaważy na ich być albo nie być.
- Owszem, znaliśmy się.
I to nawet dość… dogłębnie- powiedział wreszcie, podejmując tym samym
ostateczna decyzję.
- Heh… Żałuje, że nic z
tego nie pamiętam…
- Nie pamiętasz,
ponieważ…- już miał dokończyć zdanie kiedy poczuł kłujący ból w piersi.
Promieniował on od klatki piersiowej aż po palce u rąk. Wydawało mu się, że
jego ciało płonie, a każdy kolejny ruch, choćby drgnięcie, sprawi że spali się
żywcem. Nie mógł już logicznie myśleć. Nawet się nie obejrzał jak znalazł się
na ogromnym pustkowiu, wśród skał. Niebo było ciemne, a temperatura spadła o
kilkadziesiąt stopni. Ból nieco zmalał, jednak to wcale nie poprawiło mu
nastroju. Postarał się dźwignąć z ziemi, jednak nie miał wystarczająco dużo
siły. Podjął druga próbę i kiedy już prawie stał na nogach ktoś pchnął go z tak
wielką mocą że poleciał na odległość paru metrów w tył.
- Wiedziałem, że mnie
zdradzisz, ale sądziłem że zrobisz to nieco później. No cóż, zawiodłem się-
Kłamca usłyszał znajomy mu głos. Spojrzał w górę i ujrzał stojącego przed nim
Valestila. Wydawał się bardziej potężny niż go zapamiętał.
- O ile się nie mylę jeszcze
do niedawna nie byłeś w stanie wyczarować nawet portalu, więc jak to możliwe że
użyłeś na mnie tak skomplikowanego zaklęcia?- spytał Loki, przyglądając się
uważnie władcy.
- Oh to nie ja używałem
magii, tylko ona- odpowiedział król, wskazując na Amorę, która nagle pojawiła
się obok niego. Na twarzy czarodziejki widniał jadowity uśmiech, natomiast w
jej oczach szalały iskierki, które zwiastowały żądze zemsty.
Kiedy ona sobie w końcu odpuści, pomyślał Loki.
Póki cię nie zabije. Jego podświadomość dobrze wiedziała kiedy zafundować
Kłamcy porządną dawkę wsparcia.
Powinieneś wiedzieć, że Amora nie spocznie póki nie
skończysz wąchając kwiatki od spodu. Powinieneś być na to gotowy. Czemu zawsze
narażasz swoje plugawe życie z tak głupich powodów jak poczucie winy? Pożegnaj
się z tym światem czarodzieju, bo już nie długo zajmiesz miejsce obok Hel i
innych nieszczęśników.
Loki dobrze wiedział, że
to jego koniec. Nie miał najmniejszych szans z Amorą, tym bardziej że ta kraina
osłabiała jego moce. Valestil dokładnie wszystko przemyślał. Musiał wiedzieć,
że ten wcześniej czy później zdradzi go; musiał mieć plan B. Kłamca był pod
ogromnym wrażeniem jego zdolności w planowaniu i zaczął żałować, że nie udało
mu się wykorzystać młodego władcy. Byłby świetną i przydatną marionetką.
- Kłamco, prawda jest
taka, że od samego początku przeznaczone ci było zginąć. Jednak nie z rąk moich
czy też Amory. Zginiesz z własnej inicjatywy- powiedział Valestil, uśmiechając
się złowrogo.
- Chyba nie do końca
rozumiem… Czemu miałbym sam pozbawiać siebie życia. Może jestem umysłowo
niestabilnym szaleńcem, ale chce pozostać jeszcze trochę na tym świecie.
- Ty chyba nadal niczego
nie rozumiesz. Ale to dobrze, będzie niespodzianka-stwierdził władca, odchodząc
na bok. Na jego miejsce, dumnym krokiem, weszła Amora. Patrzyła na Lokiego jak
na ostatnią zarazę, którą niezwłocznie trzeba wybić, aby przypadkiem nie
rozpowszechniła się po świecie. Kłamca coraz bardziej uświadamiał sobie że
czarodziejka, pod względem zemsty, jest większą wariatką od niego. A to już
było naprawdę dziwne.
- Zanim jednak przejdziemy
do rzeczy, chcemy ci coś pokazać. Można powiedzieć, że to taki mały prezencik
ode mnie dla ciebie. Oby ci się spodobał- powiedziała Amora, również odsuwając
się na bok.
Przed Lokim pojawił się
świetlisty pył, zwyczajowo używany do ukazywania tego co dzieje się w innym miejscu,
w danym momencie. Obraz pokazał pałacową sypialnie, w której siedziała Frigga.
Krzątała się po pokoju, układała książki na półkach, sprzątała w szafkach. Nie
wysługiwała się służkami jak reszta bogiń. Chciała zachować choć resztki
człowieczeństwa.
Kłamca poczuł kłujący
ból w piersi. A może to był ból serca? Nadal pamiętał jak bardzo zranił matkę,
swoimi słowami. Brzmiało to zupełnie tak jakby się jej wyrzekał, jakby ta nigdy
nic dla niego nie znaczyła, ale to nie była prawda. Frigga była jedyna osobą w
całym wszechświecie, którą prawdziwie i jawnie darzył miłością. I nie wstydził
się tego, bo wiedział że ona nigdy się go nie wstydziła. Nawet wtedy kiedy ją
ranił, uważała go za swojego syna.
Nagle do pokoju jego
matki wkroczyła jakaś osoba. Z początku Loki nie widział kto to jest, ale kiedy
wreszcie ją ujrzał, nie mógł uwierzyć własnym oczom. W drzwiach stał… on sam.
To wszystko nie mieściło mu się w głowie. Amora stworzyła jego sobowtóra. Tylko
pytanie brzmiało: po co? Po co miałby to robić?
-Matko musimy porozmawiać- powiedział „Loki”,
delikatnie dotykając ramienia Friggi.
- O co chodzi?- spytała kobieta, odwracając się do „syna”
i przybierając zaniepokojony wyraz twarzy.
- Przepraszam cię- powiedział sobowtór, po czym wbił
nóż w serce bogini.
- Nieee!!!- krzyknął
Kłamca, próbując dźwignąć się do góry; na próżno.
Na delikatne skinięcie
Amory, przed Lokim pojawiła się jeszcze żywa, Frigga. Jej lawendową suknię
pokryła rubinowa krew, lecz jej twarz nie wyrażała cierpienia. Była raczej
wprowadzona w stan błogości.
- Matko, proszę nie
umieraj…- powiedział cicho Loki, kładąc jej głowę na swoich kolanach. Starał
się skupić w sobie całą energię, aby użyć zaklęcia uzdrawiania. Jednak nie miał
wystarczająco mocy, aby tego dokonać. Nie mógł jej już pomóc. I to właśnie
najbardziej go bolało, ta bezsilność. Czuł, że cały jego dotychczasowy świat
upada, a jego miejsce zajmuje ciemność. Już wcześniej było mu ciężko, ale
teraz, po stracie najważniejszej dla niego osoby, umierał. Lód okalający jego
serce, natychmiastowo stopniał. Bolało jak cholera, ale nie umiał powstrzymać
tego bólu.
Loki, słyszysz mnie? Kłamca usłyszał cichy głos, jego matki. Kontaktowała się z nim przez
myśli.
Tak. Odpowiedział.
Nie wiadomo dlaczego, ale nie miał ochoty na tę rozmowę. Wiedział, że po niej
będzie się czuł sto razy gorzej, że nigdy nie wybaczy sobie tego co się stało.
Bo z całą pewnością była to rozmowa pożegnalna. Ostatnia jaką poprowadzą na tym
świecie.
Loki, chce ci powiedzieć, że zawsze będziesz moim
synem. Nie ważne jakie błędy w swoim życiu popełniłeś, nie ważne ile osób
zraniłeś. Ty zawsze będziesz moim synem, którego uczyłam mówić, którym
zajmowałam się tyle lat. Pamiętaj o tym Loki. Pamiętaj, że cię kocham.
Serce w piersi Friggi
przestało bić, a jej oddech ustał. Odeszła.
Loki nie mógł uwierzyć w
słowa, które usłyszał od matki. Zawsze wiedział, że traktowała go jak syna, ale
nigdy nie powiedziała mu niczego takiego jak przed chwilą. Kłamca poczuł, że
stracił najważniejszą kobietę w jego życiu i że już nigdy nie będzie mógł z nią
porozmawiać. Dopiero teraz uderzyła go strata.
Po policzku Kłamcy
popłynęła łza. Nawet nie starał się jej powstrzymywać. Już nie miał ochoty
zgrywać osoby twardej, bo dobrze wiedział, że przez to żył w kłamstwie. Koniec
iluzji.
- Och jakie to smutne.
Adoptowany synek płacze za przyszywana mamusią. Tak bardzo mi przykro- powiedziała
Amora, a jej śmiech rozniósł się po pustkowiu.
I w tym momencie smutek
minął. Jego miejsce przejęła żądza zemsty. Tym razem wybrała idealny moment.
Zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni. Pomyślał Loki, podnosząc się z ziemi.
c.d.n
poniedziałek, 19 maja 2014
Kolejne przeprosiny...
Po raz kolejny piszę do Was, aby przepraszać. No niestety tak wyszło.
Jak zapewne wszysycy zauważyli koniec roku szkolnego zbliża się wielkimi krokami. Ten czas jest pełen popraw, projektów, zaliczeń. I w gruncie rzeczy szkoła jest jedynym powodem dla którego nie jestem w stanie wziąć się za napisanie nowego rozdziału. Plan na niego mam oczywiście przygotowany już od dłuższego czasu, ale nie mogę znaleźć czasu na jego realizację.
Mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość i wytrzymacie do publikacji nowego rozdziału. Może nawet uda mi się napisać dwa rozdziały :3
Datę powrotu przewiduję na ok. 6 czerwca, albo nawet 5, ale wtedy rozdział prawdopodobnie pojawi się w nocy XD
Tak więc bądźcie silni i wyczekujcie mnie. Ze swojej stryny życzę wam również powodzenia w szkole ;)
Mrs. Darkness
Jak zapewne wszysycy zauważyli koniec roku szkolnego zbliża się wielkimi krokami. Ten czas jest pełen popraw, projektów, zaliczeń. I w gruncie rzeczy szkoła jest jedynym powodem dla którego nie jestem w stanie wziąć się za napisanie nowego rozdziału. Plan na niego mam oczywiście przygotowany już od dłuższego czasu, ale nie mogę znaleźć czasu na jego realizację.
Mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość i wytrzymacie do publikacji nowego rozdziału. Może nawet uda mi się napisać dwa rozdziały :3
Datę powrotu przewiduję na ok. 6 czerwca, albo nawet 5, ale wtedy rozdział prawdopodobnie pojawi się w nocy XD
Tak więc bądźcie silni i wyczekujcie mnie. Ze swojej stryny życzę wam również powodzenia w szkole ;)
Mrs. Darkness
piątek, 11 kwietnia 2014
Rozdział 53 "Szczyt brutalności"
Da da dam!
Powróciłam!!!!
Wasza ukochana (mam nadzieję) Darky wróciła, zwarta i gotowa do dalszej pracy :3
Jak pewnie zauważyliście nie było mnie... no grubo ponad dwa miesiące. Ten czas był dla mnie jednym, długim pasmem prób zabrania się za pisanie i tym samym, wynikających z tego, porażek. Ale nie dałam się. Siadłam wczoraj do komputera i dopisała 1 stronę A4 (wcześniej udało mi się zabazgrać jedną), a dzisiaj uż tylko dokończyłam moją pracę. Choć musze przyznać, że arcydzieło najwyższych lotów to, to nie jest. Wręcz przeciwnie. Wyjątkowo... nie podoba mi sie ten rozdział. Wiem, że stać mnie na znacznie więcej i obawiam się, że równiez po przeczytaniu to zauważycie. Ale cóż... musze sie poddać Waszej opinii.
Co ja tu chciałam jeszcze powiedzieć...
Ah, no tak.
Ten rozdział jest zadedykowany specjalnej osobie, którą poznałam (znaczy się, która napisała do mnie) parę dni temu. Tak panno Akane/ Devastated Angel (czy jak Cie tam zwą), ten rozdział jest dla Ciebie! <3
Otóż moja kochana Akane napisała do mnie niedawno (czym oczywiście umiliła mi dzień) i zapytała o kilka spraw związanych z prowadzeniem bloga (mam nadzieję, że nie obrazisz się, że zdradziłam o czym z początku rozmawiałyśmy :*) i oto link do niego <klik>. Jak pewnie większość z Was podejrzewa blog jest o Lokim i moim zdaniem już od samego prologu zapowiada się cudownie. Tak więc wchodzimy kochani i piszemy komentarze dla Naszej kochanej Akane <3
Ten rozdział jest dla Ciebie kochana <3
A teraz zapraszam do czytania :D
Powróciłam!!!!
Wasza ukochana (mam nadzieję) Darky wróciła, zwarta i gotowa do dalszej pracy :3
Jak pewnie zauważyliście nie było mnie... no grubo ponad dwa miesiące. Ten czas był dla mnie jednym, długim pasmem prób zabrania się za pisanie i tym samym, wynikających z tego, porażek. Ale nie dałam się. Siadłam wczoraj do komputera i dopisała 1 stronę A4 (wcześniej udało mi się zabazgrać jedną), a dzisiaj uż tylko dokończyłam moją pracę. Choć musze przyznać, że arcydzieło najwyższych lotów to, to nie jest. Wręcz przeciwnie. Wyjątkowo... nie podoba mi sie ten rozdział. Wiem, że stać mnie na znacznie więcej i obawiam się, że równiez po przeczytaniu to zauważycie. Ale cóż... musze sie poddać Waszej opinii.
Co ja tu chciałam jeszcze powiedzieć...
Ah, no tak.
Ten rozdział jest zadedykowany specjalnej osobie, którą poznałam (znaczy się, która napisała do mnie) parę dni temu. Tak panno Akane/ Devastated Angel (czy jak Cie tam zwą), ten rozdział jest dla Ciebie! <3
Otóż moja kochana Akane napisała do mnie niedawno (czym oczywiście umiliła mi dzień) i zapytała o kilka spraw związanych z prowadzeniem bloga (mam nadzieję, że nie obrazisz się, że zdradziłam o czym z początku rozmawiałyśmy :*) i oto link do niego <klik>. Jak pewnie większość z Was podejrzewa blog jest o Lokim i moim zdaniem już od samego prologu zapowiada się cudownie. Tak więc wchodzimy kochani i piszemy komentarze dla Naszej kochanej Akane <3
Ten rozdział jest dla Ciebie kochana <3
A teraz zapraszam do czytania :D
Lokiego obudziły
przebłyski światła wpadające przez ogromne okna w jego pokoju. W pomieszczeniu panował
przyjemny chłód, jednak mimo tak wielu pozytywów, perspektywa wstania nie
wydawała się Kłamcy dobrą opcją. Czuł, że jak tylko jego noga przejdzie przez
próg pokoju, wydarzy się coś co może po raz kolejny pokrzyżować mu szyki. Miał
ostatnio wyjątkowego pecha. I już nawet nie chodzi o sam fakt iż został
wplątany w sytuacje z Rose, wymazanie jej pamięci oraz przekazanie jej fałszywych
informacji. Całe jego przebywanie w Alfheimie było jednym wielkim
nieporozumieniem. Nie pasował do tego miejsca. Gdzie nie spojrzeć, roiło się
tutaj od cudownych, jednak nieprzeniknionych, elfów. Chroniła je jakaś magia,
której nawet on, nie umiał złamać. Wielokrotnie starał się odeprzeć zaklęcie
chroniące, które rzucono na zamek- na marne. W takich sytuacjach Loki czuł się
całkowicie bezsilny, gorszy. Oczywiście jego podświadomość dobrze wiedziała
kiedy się odezwać.
Nie wiem po jaką cholerę przybywałeś do tego posranego
zamku, ale chyba zdajesz sobie sprawę, że najprawdopodobniej już z niego nie wyjdziesz.
Chyba, że po raz kolejny twój mały móżdżek przyćmiła wizja władzy. Idioto
dobrze wiesz, że Valestil nic ci nie da. Stracisz na własnej głupocie.
Serio jesteś idiotą, Kłamco. Największym ze
wszystkich. Lepiej coś wymyśl, chyba że chcesz zawisnąć jako ozdoba nad tronem
Valestila.
Loki dobrze wiedział, że
to co mówi mu ten suczy głos w jego głowie, jest prawdą. Świetnie zdawał sobie
sprawę z tego, że przez tego cholernego elfa może skończyć jako szaszłyk. Jednak
nic innego mu nie pozostało, prócz zignorowania ryzyka i dopełnienia planu, bez
względu na skutki.
Nagle do pokoju Kłamcy
wszedł jak zwykle uśmiechnięty Valestil. Ubrany w błękitną szatę, z postawionym
kołnierzem, wyglądał niezwykle promiennie.
- Jeszcze nie wstałeś?-
spytał, patrząc ze zdziwieniem na leniwie podnoszącego się boga.
- Jakoś nie miałem
powodów do radosnego zrywania się z łóżka i witania się z twoimi elfimi
przyjaciółmi- odpowiedział zgryźliwie Loki, zakładając na siebie swoją szatę.
- No cóż, nie
spodziewałem się po tobie aż takiego pesymizmu, choć słyszałem, że do
najbardziej optymistycznych osób to ty nie należysz. Ale przychodzę do ciebie w
innej sprawie. Otóż póki co Rose przesiaduje z moimi służkami i uczy się
różnych manier i naszego języka. W tym czasie ja i ty przejdziemy się do lochów
na spotkanie z Thorem. Co ty na to?
Na dźwięk imienia
„brata”, Kłamcę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Niezbyt ucieszył go pomysł
elfa. Co jak co, ale twarz zdenerwowanego Thora nie jest najprzyjemniejszym
widokiem. A już tym bardziej nie lubił tych jego oskarżycielski pytań.
„Dlaczego to zrobiłeś Loki? Czym ja sobie zawiniłem?”. Nigdy nie wiedział jak
ma na nie odpowiedzieć. „Bo to ty byłeś tym rodowitym synem, a ja tylko
adoptowanym popychadłem? Bo byłem zazdrosny o to, że dostajesz wszystko bez
żadnego wysiłku?”. Ale nigdy by mu tego nie powiedział. Chyba to była jedyna
rzeczy na którą nie miał odwagi… Powiedzieć szczerze co go bolało, co czuł przez
te kilkadziesiąt lat, przez całe dzieciństwo. Thor nie zdawał sobie sprawy jak
nic nie robiąc, sprawiał mu ból. Może się o niego troszczył, ale… to nic nie
zmieniało. Nie zmieniało zmarnowanej przeszłości. I w gruncie rzeczy nie mógł
się pogodzić z tą myślą.
- Loki?! Rozumiem, że
Alfheim to wspaniałe miejsce, ale proszę nie odlatuj tak myślami, bo
przestraszę się, że zamarłeś- powiedział Valestil, dość brutalnie wyrywając
Kłamcę z przemyśleń.
- Ah no tak,
przepraszam.
- To jak? Idziemy?
&&&
Wystrój lochów
zdecydowanie odbiegał od tego co można było zobaczyć w pałacu. Pomieszczenia
były zimne, pokryte kurzem i brudem, a co jakiś czas można było usłyszeć głośny
krzyk bólu dochodzący z głębi poszczególnych celi. Valestil z pewnością chciał,
aby więźniowie nie czuli się dobrze podczas odbywania kary, a cierpienia były o
tyle bolesne, bo dobrze wiedzieli, że gdzieś tam, ponad ścianami lochów
znajduje się raj. I to był właśnie szczyt brutalności, jaką można zafundować
drugiemu człowiekowi- dać mu zasmakować czegoś co i tak później straci, co się
mu później odbierze.
- Twój braciszek
znajduje się tam, w ostatnim lochu. Zafundowałem mu specjalne warunki-
powiedział elf, wskazując na pomieszczenie na końcu korytarza.- Czeka cię tam
również niespodzianka. Mam nadzieje, że ci się spodoba.
Na te słowa, Valestil
zniknął. Najwyraźniej opanował magię na tyle, aby bez problemu przenosić się z
miejsca na miejsce.
Loki szedł na spotkanie
z Thorem bez większego entuzjazmu, najwolniej jak się tylko dało. Odwlekał
moment konfrontacji tak długo jak umiał, jednak wiedział, że z każdym krokiem
zbliżał się do celi, a tym samym do niechcianej rozmowy.
- Słyszę kroki. No
chodź, Loki nie krępuj się. Przywitaj się z nami- usłyszał znajomy, kobiecy
głos, na którego dźwięk nóż stanął mu w gardle. Jego ciało przeszył zimny
dreszcz, blokujący jakiekolwiek ruchy.
- To niemożliwe-
wyszeptał.- To nie może być prawda.
- A jednak. No chodź tu
tchórzu, pokaż mi tu swoją plugawą twarz!
Nagle Kłamca odzyskał
czucie w kończynach i robiąc jeden krok, stanął przed celą. W tym momencie
przeżył kolejny szok.
- No chyba sobie ze mnie
kpicie- powiedział, patrząc w oczy Wszechojca. Siedział on na wykutej w skale
ławie, z rękoma przykutymi do ściany. Wyglądał tak jak wcześniej, może był
nieco bardziej zaniedbany, jednak biła od niego ta sama duma, którą dobrze
pamiętał.
Jednak to wszystko
wydawało się Lokiemu… nierealne. Przecież… on nie żył, Amora sama pokazała mu
zwłoki Odyna. Nikt go do żywych nie przywrócił, bo Hel by go z pewnością nie
wypuściła ze swojej krainy. Więc co on do cholery tu robił?
- Co, zaniemówiłeś
aniołku?- powiedziała kobieta siedząca na przeciw Wszechojca. Amora. Kolejna
żywa nieżywa. Kolejna, która powinna siedzieć wśród poddanych jego córki. Co
się dzieje?
- Nic już nie rozumiem-
powiedział Kłamca, bezsilnie opadając na stojącym obok krzesełku. Wszystko co
było mu znane do tej pory… przestało być takie oczywiste jak wcześniej.
- Loki… - Kłamca
usłyszał gruby głos należący do jego brata. Thor siedział w głębi celi, w
cieniu. Czarownik nie był w stanie dostrzec jego twarzy, co go nieco
zaniepokoiło. Jak bardzo jego stan jest zły?
- Jak to możliwe że wy
żyjecie?! Jak to do cholery jest możliwe?!- krzyknął Loki, chowając twarz w
dłonie. Ta paranoja nie dawała mu spokoju, musiał się dowiedzieć co jest grane.
- Oj nie krzycz tak,
Kłamco. Uwierz mi, wystarczy że kilku baranów drze się w niebogłosy po kilka
godzin dziennie. To doprowadza mnie do szału- powiedziała Amora, przybierając
obojętny wyraz twarzy.
- Chcesz wiedzieć dlaczego
żyjemy?- spytał Odyn, patrząc uważnie na Lokiego.- Otóż… nigdy nie umarliśmy.
&&&
-
Że co przepraszam?!- wyszeptał Kłamca, patrząc na Wszechojca jak na osobę,
delikatnie mówiąc, głupią.- Przecież widziałem wasze martwe ciała. Z całym
szacunkiem Odynie, ale widziałem jak leżysz w trumnie, widziałem całą ceremonią
pogrzebową. I ciebie- wskazał na Amorę-
też widziałem, kiedy wykrwawiałaś się od rany którą zadała ci Rose. I myślę, że
ty też pamiętasz tą sytuacje.
-
Stul pysk Kłamco!- warknęła Amora.- Nawet nie wiesz jak dużo siły kosztowało
mnie tak realistyczne odegranie roli. Nie zdajesz sobie sprawy jak wiele czasu
zajęło mi stworzenie odpowiedniego zajęcia i jak…
-
O czym ty mówisz?! To wszystko było jedynie iluzją?! Przecież magowie królewscy
bardzo dobrze postarali się o to, aby upewnić się, że nie użyłaś żadnej magii.
Nie możliwe aby zaszła jakaś pomyłka, przecież…
- Valestil postarał się
o to, aby wszystko zamaskować Loki. To nie jest zwykły elf, który z racji
dziedzictwa obejmuje tron. On nie jest tym za kogo się podaje- odparł Odyn,
przybierając poważny wyraz twarzy. Zdecydowanie nie żartował.
Wszystkie te informacje
spadły na Kłamcę jak grom z jasnego nieba. Nie miał pojęcia jaki plan miał
Valestil i co chciał osiągnąć przywracając do życia Odyna i Amorę, a później umieszczając
ich razem w celi. Nie miał pojęcia czemu sam doprowadził do jego spotkania z
nimi, narażając się tym samym na zdradzenie jego zamiarów. Choć jakby się nad
tym dłużej zastanowić to… to wszystko
mogło mieć sens. Tylko jakie intencje miał król i co dokładnie planował,
tego Loki już nie umiał się domyśleć.
Pozostało mu tylko jedno.
- No dobrze. To w takim razie, jak macie zamiar ukatrupić naszego
ukochanego elfiego króla, zanim on zrobi to z nami?
środa, 19 marca 2014
Jedno, wielkie: PRZEPRASZAM
Dzień Dobry, Cześć i Czołem!
Od razu mówię (żeby zaraz mi tutaj ludzie nie pospadali z fotelików, ani nie podostawali zawałów), że ja nie zawieszam ani nie usuwam bloga. Żeby nie było nieporozumień XD
Chciałam tylko powiedzieć jedno: nie mam weny!
Od pewnego czasu to zauważam. Chyba pierwszą tego oznaką jest choćby pisanie wypracowac z j. polskiego. Jak zazwyczaj (kiedy jakies tam skrawki weny kryja się we mnie) pisze te wypracowania na serio dobre i myslę, że trzymam poziom, tak teraz.... tylko ręce załamać :/ Nic mi nie przychodzi do głowy, nie moge sie skupić na niczym co piszę, nie mogę ułożyc jakiegokolwiek sensownego zdania. Co oczywiście niedługo przełoży się na moje oceny (oho)...
Co do opowiadania...
Mam juz historie przewidzana na kilka rozdziałów do przodu, jednak nie wiem jak zabrać się za napisanie tego. Nie mam zielonego pojęcia jak zacząć poszczególny rozdział, a do głowy nie przychodzą mi nawet te marne pomysły.
I dlatego chce Wam powiedzieć, że nastepny rozdział będzie...
Nie mam pojęcia kiedy!
Może moja wena postanowi z powrotem powrócić do mnie, a może potkwi sobie jeszcze w tym odległym miejscu w którym urządza sobie urlop, jak gdyby nigdy nic ;_;
Tak więc proszę Was o cierpliwość, brak chęci mordu oraz wytrwałość ^^
Pozdrawiam,
Mrs. Darkness
PS. Jeżeli posiadacie jakieś dobre piosenki/ melodie/ filmy które mogą mnie zainspirować lub przywołać moją wenę z powrótem do mnie, to bardzo bym prosiła o linki w komentarzach :D
Od razu mówię (żeby zaraz mi tutaj ludzie nie pospadali z fotelików, ani nie podostawali zawałów), że ja nie zawieszam ani nie usuwam bloga. Żeby nie było nieporozumień XD
Chciałam tylko powiedzieć jedno: nie mam weny!
Od pewnego czasu to zauważam. Chyba pierwszą tego oznaką jest choćby pisanie wypracowac z j. polskiego. Jak zazwyczaj (kiedy jakies tam skrawki weny kryja się we mnie) pisze te wypracowania na serio dobre i myslę, że trzymam poziom, tak teraz.... tylko ręce załamać :/ Nic mi nie przychodzi do głowy, nie moge sie skupić na niczym co piszę, nie mogę ułożyc jakiegokolwiek sensownego zdania. Co oczywiście niedługo przełoży się na moje oceny (oho)...
Co do opowiadania...
Mam juz historie przewidzana na kilka rozdziałów do przodu, jednak nie wiem jak zabrać się za napisanie tego. Nie mam zielonego pojęcia jak zacząć poszczególny rozdział, a do głowy nie przychodzą mi nawet te marne pomysły.
I dlatego chce Wam powiedzieć, że nastepny rozdział będzie...
Nie mam pojęcia kiedy!
Może moja wena postanowi z powrotem powrócić do mnie, a może potkwi sobie jeszcze w tym odległym miejscu w którym urządza sobie urlop, jak gdyby nigdy nic ;_;
Tak więc proszę Was o cierpliwość, brak chęci mordu oraz wytrwałość ^^
Pozdrawiam,
Mrs. Darkness
PS. Jeżeli posiadacie jakieś dobre piosenki/ melodie/ filmy które mogą mnie zainspirować lub przywołać moją wenę z powrótem do mnie, to bardzo bym prosiła o linki w komentarzach :D
niedziela, 9 lutego 2014
Rozdział 52 "To jest piękne"
*zbliża się skulona*
Tak więc... Cóż mogę powiedzieć... Miałam spory zastój... Nawet baaardzo spory. Obiecała rozdział bodajże 17 stycznia, a dzisiaj mamy 9 lutego, godzinę 00:38. No cóż troszkę się spóźniłam.
Mam nadzieję, ze nie macie mi tego za złe :C
W każdym razie mogę powiedzieć tylko tyle... ledwo żyje. W szkole mam taki natłok wszystkiego, że nie wiem za co się wziąć jako pierwsze. Po prostu nie mam pojęcia jak wytrzymam ten ostatni tydzień przed feriami. Dwa sprawdziany, dwie poprawy... Pięknie, żyć nie umierać. Wiem, że inni mają więcej niż ja, ale po prostu czuje się nieco przyciśnięta do muru przez wszystkich wokół mnie :C To nie jest zbytnio fajne....
Co do opowiadania, to powiem tak- mam tyle pomysłów że hohoho! Rozplanowane mam z lolejnych 6 rozdziałów, a koncepcje na reszte posiadam. Myslę, że wena choć raz spięła dupe i postarała się wymyślić historię do końca. Znaczy nie do końca, ale na pewno na brak inspiracji i pomysłu nie będe narzekac jeszcze długi czas ^^
Co tam jeszcze....
Bardzo się cieszę, że zyskałam kilku nowiutkich czytelników ^^ Herbatki sobie może życzycie? :3
Nie wiem co tam jeszcze...
Chyba tylko ostrzegę, że rozdział skończony dosłownie przed chwilą i jeszcze niepoprawiony. Fajerweków równiez nie ma, ale mimo wszystko mam nadzieje, że się spodoba :D
Tak więc... Cóż mogę powiedzieć... Miałam spory zastój... Nawet baaardzo spory. Obiecała rozdział bodajże 17 stycznia, a dzisiaj mamy 9 lutego, godzinę 00:38. No cóż troszkę się spóźniłam.
Mam nadzieję, ze nie macie mi tego za złe :C
W każdym razie mogę powiedzieć tylko tyle... ledwo żyje. W szkole mam taki natłok wszystkiego, że nie wiem za co się wziąć jako pierwsze. Po prostu nie mam pojęcia jak wytrzymam ten ostatni tydzień przed feriami. Dwa sprawdziany, dwie poprawy... Pięknie, żyć nie umierać. Wiem, że inni mają więcej niż ja, ale po prostu czuje się nieco przyciśnięta do muru przez wszystkich wokół mnie :C To nie jest zbytnio fajne....
Co do opowiadania, to powiem tak- mam tyle pomysłów że hohoho! Rozplanowane mam z lolejnych 6 rozdziałów, a koncepcje na reszte posiadam. Myslę, że wena choć raz spięła dupe i postarała się wymyślić historię do końca. Znaczy nie do końca, ale na pewno na brak inspiracji i pomysłu nie będe narzekac jeszcze długi czas ^^
Co tam jeszcze....
Bardzo się cieszę, że zyskałam kilku nowiutkich czytelników ^^ Herbatki sobie może życzycie? :3
Nie wiem co tam jeszcze...
Chyba tylko ostrzegę, że rozdział skończony dosłownie przed chwilą i jeszcze niepoprawiony. Fajerweków równiez nie ma, ale mimo wszystko mam nadzieje, że się spodoba :D
Podróż do Alfheimu bynajmniej nie należała do tych, które
Loki lubił odbywać. Dostanie się krainy elfów wymagało nie lada wysiłku oraz użycia
sporej ilości mocy. A jako, że Valestil był dość młodą osobą, nie znającą zbyt
wielu zaklęć, to właśnie Kłamca musiał się wszystkim zająć. Od przygotowania
portalu, przez zgromadzenie w sobie ogromnej ilości magii, co było jedną z
najtrudniejszych rzeczy do wykonania. Otóż potrzebował spokoju. I ciszy. Jak na
złość Asgard znany był przede wszystkim ze swoich hucznych, oblewanych różnego
rodzaju trunkami, przyjęć. Bogowie mimo swojego statusu, umieli pod wpływem
alkoholu zapomnieć o wszelkich zasadach moralnych i robić co im się żywnie
podobało. Odyn na to zezwalał, Thor zapewne też by nie zgłosił sprzeciwu,
jednak Loki nie mógł pozwolić na takie zachowanie. Szanował pałac i nie mógł
dopuścić do tego, aby inne krainy zaczęły kpić z alkoholowej sielanki jaką
urządzali bogowie niemal codziennie. Dlatego wydał rozporządzenie. Mówiło ono o
tym, że przez kolejne kilka dni, zabronione są jakiekolwiek przyjęcia i zabawy.
Podparł się po części tym, że nie powinno się świętować, kiedy Thor został
porwany. Jak bardzo podupadła przez to jego duma… Bo przecież to on chciał być
uznawany za prawowitego władcę, ale wiedział, że nikt go nie zaakceptuje…
Przyjęcie warunków Valestila było jednym z bardziej logicznych rozwiązań.
Dodając do tego jego plan, wszystko powinno się świetnie ułożyć, bez większych
przeszkód.
Miał tylko jeden, znaczący problem. Nie miał pojęcia na czym
dokładnie polegała przepowiednia. Podobno miał on zabić Rose, po tym jak elf
wykorzysta ją do własnych celów. Jednak nie miał zaufania do Valestila, bo
wiedział że kiedy walczy się o tron i władzę, każdy jest w stanie posunąć się
do najgorszych czynów i kłamstw. Przepowiednia może i istniała, ale żeby
wspominała o ziemskiej dziewczynie, która przez przypadek stała się
spadkobierczynią mocy magicznych? To było mało prawdopodobne. Loki jednak bał
się. Bał się, że rzeczywiście będzie musiał zabić Rose. Z boginiami losu nie da
się walczyć, bo z góry przewidzą twoją porażkę. Jeżeli coś zostało zapisane w
Księgach Istnienia, będzie musiało się wydarzyć, niezależnie od tego co
postanowi przeznaczenie. Już raz próbował oszukać Norny i skończył marnie, dlatego
dobrze wiedział że drugi raz też mu się nie uda. Na pewno nie w tym życiu i nie
na tym świecie.
Był bezradny. Jedyne co mu pozostało to wypełnić
przepowiednię. No bo jakie miał wyjście?
&&&
Po wielu przygotowaniach Loki wraz z Valestilem wyruszyli do
Alfheimu. Musieli bardzo uważać podczas przenoszenia się, na nieprzytomną Rose,
bowiem dla uśpionych umysłów takie podróże są szczególnie niebezpieczne. Kłamca zamknął
oczy i wymówił cicho zaklęcie:
-Et lux in terram nos homunciones, ubi rex est castrum. Ne
nos inducas in Alfheim [i]- na
te słowa wokół bogów zaczęła gromadzić się zielonkawa otoczka światła, powoli
zamieniająca się w rażąco szmaragdowy pył. I już chwile potem stali na jednym z
mostów w Alfheimie.
-Witajcie w moim królestwie- powiedział Valestil, a jego
oczy radośnie zabłyszczały.
Kraina elfów całkowicie różniła się od innych światów, które
Loki miał okazje oglądać. Każdy kolor, każda skała czy motyl wydawały się być przesiąknięte
magią, niepokojąco wyjątkowe. Wokół można było oglądać zadziwiające pałace,
mieniące się tęczą, w których odbijały się spływające z gór, blado różowe
wodospady. Mosty zawieszone na błyszczących, srebrnych sznurach, zwisały nad
powoli płynącą, błękitną rzeką. Elfy nie należące do rodziny królewskiej oraz
wyższej sfery mieszkały w osadzonych na skałach, małych, bambusowych domkach z
których każdy, mimo podobieństwa, był inny, charakterystyczny do mieszkającej
w nim osoby.
-Podoba się?- spytał ponownie król elfów, widząc, że Kłamca
od dłuższego czasu się nie odzywa.
-Tak… Jest pięknie- odparł Loki, jeszcze raz patrząc na
wodospad. Woda z niego wypływająca nie tylko była wyjątkowa pod względem swojego
nietypowego koloru, ale również faktu, że zamiast spływać do rzeki czy innego
zbiornika, rozpływała się w powietrzu tworząc różowy pył. Ta kraina jest rzeczywiście niesamowita stwierdził po raz kolejny
bóg.
-Chyba czas abyś zobaczył pałac- stwierdził Valestil i
ruszył przed siebie. Loki zrobił to samo, biorąc na ręce nieprzytomną Rose.
Szli po wysokich schodach, ozdobionych z obu stron nigdzie
niespotykanymi kwiatami o czarno- białych płatkach. Droga do głównego pałacu wydawała
się bardziej nużąca niż Kłamca mógł sobie wyobrazić. Oczywiście nadal otoczony
był niezwykłymi widokami, jednak schody zdawały się nie mieć końca. Nagle zza
schodów powoli zaczęły wyłaniać się jedne z wyższych wież królestwa. Były
asymetryczne, niepoliczalne oraz niesamowite. Już sam blask pochodzący od nich,
raził oczy zwyczajnego obserwatora, a co dopiero bijąca od nich magia. Była
potężna, bardzo potężna. Loki zaczął się zastanawiać czy przypadkiem Valestil
sobie wszystkiego nie obmyślił. Powszechnie wiadomo, że silne pole magiczne
skupione w jednym miejscu może blokować moce równie potężnego maga. Bardzo
prawdopodobne, że teraz sam, z własnej woli wpadał w zastawioną na niego
pułapkę. Miał jednak nadzieję, że jego przypuszczenia się nie spełnią. Problemów
na głowie miał aż nadto.
-Już blisko- powiedział elf, wchodząc na ostatni schodek.
Ku zdziwieniu Kłamcy znaleźli się tuż przed wrotami do pałacu, zupełnie jakby
ten sam do nich przyszedł.
Valestil pchną drzwi wchodząc do środka. Środek królestwa
był równie piękny co jego zewnętrzna część. Tak jak w Asgardzie, główne drzwi
prowadziły do Sali Tronowej, tyle że z tą różnicą, że wnętrza elfów urządzone
były ze zdecydowanie większym wdziękiem i szykiem. Złoto połączone z bladymi
odcieniami różu i bursztynu, nadawało ścianom delikatności, a tron w całości
pokryty białymi różami sprawiał wrażenie, że władca był niczym „kwiat krainy”,
najważniejszy, najpiękniejszy o największej mocy. Jednak czy Valestil zasłużył na
takie określenia? No tego Loki już nie mógł powiedzieć.
-Niesamowite…- powiedział jeszcze raz Kłamca. Jednak już chwilę
później jego zdumienie i podziw ustąpiło miejsca standardowej dla niego,
powadze.- A teraz wracając na ziemie: co zrobimy z Rose?
Elf tylko machnął ręką, na co co obok niego pojawiły się dwie służki.
Miały wiśniowe włosy oraz oczy otoczone wachlarzem gęstych rzęs. Ubrane były w
długie, sięgające ziemi suknie, odkrywające im ramiona i plecy. Były znacznie
bardziej urodziwe od bogiń zamieszkujących Asgard, co w gruncie rzeczy niezbyt
zdziwiło Lokiego. Elfy słynęły ze swej nieprzeciętnej urody.
Elfki posłusznie ukłoniły się przed swoim królem.
-Jesteśmy do usług, dominus[ii].
-Zabierzcie tą dziewczynę do purpurowej komnaty i ubierzcie
ją w odpowiedni strój.
-Secundum ordinem[iii]- powiedziały
cicho służące, wykonując rozkaz swego pana. Już chwilę później zniknęły w
jednym z korytarzy trzymając w rękach Rose.
-Co teraz?- spytał Kłamca.
-Powinieneś poznać moją małżonkę.
-Dziwię się, że już wcześniej tego nie zrobiłeś- odezwał
się kobiecy głos zza pleców Lokiego. Za bogiem stała wysoka elfka o złotych,
sięgających pasa włosach. W kilka kosmyków wczepiono białe róże, tak, że włosy
kobiety wyglądały jak kwiecisty wodospad złota. Królowa ubrana była w
błyszczącą malachitową suknię z wyciętym dekoltem. Jej wdzięk i uroda znacznie
przewyższał wcześniej spotkane służki. Elfka wydawała się bardziej… szlachetna.
-Jestem Eithne- powiedziała królowa wystawiając ku Kłamcy
drobną dłoń. Ten ujął ją delikatnie i pocałował.
-Loki. Miło mi poznać, królowo- odpowiedział kłaniając się,
tak jak wymagał tego kodeks. Musiał utrzymywać jakieś zasady.
-Myślę, że spodoba ci się u nas. Nawet jestem tego pewna-
stwierdziła Eithne, rzucając bogu uwodzicielskie spojrzenie. Już wiedziała kto
będzie jej następnym celem.
&&&
Rose obudziła się czując przerażający ból w klatce piersiowej.
Miała wrażenie, że się dusi mimo iż wiedziała, że powietrze wchodzi i wypływa z
jej płuc. To uczucie było niezwykle męczące, a najgorsze było to że nie mogła
go powtrzymać.
I nagle przeszedł ją silny wstrząs. Otworzyła oczy,
podnosząc się do pozycji siedzącej. W pokoju w którym się aktualnie znajdowała
nie było nikogo.
-Gdzie ja jestem?- pomyślała rozglądając się po
pomieszczeniu. Ściany pomalowane były na purpurę, natomiast ona siedziała na
wielkim łożu z baldachimem, przykryta satynową pościelą. Z okna wychodził widok
na blado różowy wodospad, rozprowadzający wokół niezwykły pył.
I nagle dziewczyna uświadomiła sobie coś. Prócz tego, że
nie miała pojęcia gdzie się właściwie znajduje… nie wiedziała niczego. Jak ma
na imię, kim jest, jak wyglądało jej wcześniejsze życie. Zupełnie jakby
zapomniała całe swoje dotychczasowe istnienie.
Nagle do pokoju wparowało dwóch mężczyzn. Jeden nieco niższy
od drugiego, o wydłużonych końcach uszu, długich srebrzystych włosach i
fioletowych oczach, ubrany w fiołkową tunikę; drugi o czarnych włosach, pięknych
szmaragdowych oczach i bladej cerze, ubrany w zielono- czarny strój ze złotymi
wstawkami. Obydwaj byli zaskakująco piękni, jednak w tym drugim… w tym drugim
była jakaś tajemnica, coś co ją przyciągało. Zupełnie jakby już wcześniej go
znała.
-Kim wy jesteście?- spytała dziewczyna, nieco
przestraszona.
-Dobrze, ze się w końcu obudziłaś. Ja jestem Valestil, a to
jest Loki. Jesteśmy tu aby ci pomóc- powiedział elf, przybierając na twarz
uroczy uśmiech.
-Pomóc w czym?
-W odzyskaniu pamięci, oczywiście. Złe osoby ci ją zabrały,
ale na całe szczęście Lokiemu udało się ich uwięzić i ciebie uratować. Możesz
mu zawdzięczać życie.
Kłamca był zdezorientowany. Nie wiedział dokładnie co
planuje Valestil, ale takich słów zdecydowanie się nie spodziewał.
-Mogę wiedzieć jak mam na imię?- spytała dziewczyna, nadal
nieco zagubiona w całej sytuacji.
-Oczywiście. Masz na imię Amelia i jesteś moją przybraną
siostrzyczką.
[i] Z łaciny: „Zaprowadź nas
do krainy światła i elfów, tam gdzie spoczywa zamek ich króla. Zaprowadź nas do
Alfheimu”
[ii] Z łaciny: władca
[iii]Z łaciny: „Wedle rozkazu”
sobota, 4 stycznia 2014
Rozdział 51 "Jedno magiczne słowo"
Taaaaaak!
Darky wróciła! *Fanfary*
Mam nadzieje, że cieszycie się tak mocno jak ja :3 Strasznie, ale to strasznie przedłużałam wstawienie tego przeklętego rozdziału. Męczyłam się nad nim niesamowicie, koncepcje zmieniałam po 10000 razy (nawet teraz nie wiem co dalej z tym zrobie, bo mój plan całkowicie się zmienił i bedę musiała pokombinować) i robiłam wszystko, aby był gitez majonez.
I jest! ^^
Ojej mam nadzieje, że nikt nie jest na mnie zły za ta przerwę, ani nikt nie chce mnie pogrzebać żywcem (prawda? ;_;).
To teraz mam się jak zapytać.
Jak tam prezenty?
Wiem, że już dawniutko po Wigilii, ale skoro już jestem to zapytam :D
Ja otóż dostałam:
-piekną, najcudowniejsza w świecie czarną gitare klasyczną (Jamaha C-40). To był mój wymarzony prezent, którego w gruncie rzeczy się nie spodziewałam (no dobra miałam mini przypuszczenia, ale tylko to). A rodzice mnie wrobili że ho ho! Ale to może innym razem.\
- Nowiutki telefonik, bo musze przyznać że ten w porównaniu z poprzednim to Niebo i Ziemia (mimo, że tamten tez jakiś fatalny nie był, 2 lata temu był najnowszy XD). Dla zainteresowanych- Samsung Galaxy S4 ^^ (takicudownypieknywpomarańczowejobudowiejaramsięłuhu)
- I książkę- 3 tom "Pieśni Lodu i Ognia" (dla nie wtajemniczonych częśnciej znany pod tytułem- "Gra o Tron"). I tez się cieszę, bo lubie czytać, choć z skruchą przyznaje że nie zdażyłam przeczytać 1 i 2 tomu, bo jakoś nie moge sie za nie zabarać. Ale uda mi się, bo jest ciekawie, tylko... no jakoś nie mogę XD
No i to tyle, ale i tak jestem megamegamega zadowolona. (A Wy moje drogie, chwalcie mi sie w komentarzach^^)
No co do rozdziału to proszę o komentarze, nawet od tych z Was co zwykle zachowują tryb ninja. To dla mnie istotne poznać opinie KAŻDEGO czytelnika, tym bardziej przy rozdziale który kosztował mnie tyle myslenia i coraz to nowych pomysłów. Oczywiście jestem otwarta na Wasze koncepcje dalszego poprowadzenia opowiadania (a nóż mi coś podpasuje ^^)
A teraz zapraszam do czytania.
Ach nie, wait, jeszcze jedno!
Chcę tylko ostrzec, że 17.01 wyjeżdżam na narty do Austrii i nie będzie mnie do dyspozycji przez tydzień (znaczy no biore laptopa itd. ale nie daje gwarancji, że będę miała na tyle dużo czasu, aby wszystko uzupełniać). Dlatego też rozdział będzie albo przed (no będzie ciężko, ale zobaczymy), albo po, albo w moje ferie, czyli jakoś w lutym. No musicie się uzbroić w cierpliwość (taaa, zawsze to mówie).
W każdym razie postaram sie zrobic co tylko w mojej mocy aby rozdział pojawił się jak najszybciej ^^
A teraz już serio, przejdźmy do opowiadania XD
Darky wróciła! *Fanfary*
Mam nadzieje, że cieszycie się tak mocno jak ja :3 Strasznie, ale to strasznie przedłużałam wstawienie tego przeklętego rozdziału. Męczyłam się nad nim niesamowicie, koncepcje zmieniałam po 10000 razy (nawet teraz nie wiem co dalej z tym zrobie, bo mój plan całkowicie się zmienił i bedę musiała pokombinować) i robiłam wszystko, aby był gitez majonez.
I jest! ^^
Ojej mam nadzieje, że nikt nie jest na mnie zły za ta przerwę, ani nikt nie chce mnie pogrzebać żywcem (prawda? ;_;).
To teraz mam się jak zapytać.
Jak tam prezenty?
Wiem, że już dawniutko po Wigilii, ale skoro już jestem to zapytam :D
Ja otóż dostałam:
-piekną, najcudowniejsza w świecie czarną gitare klasyczną (Jamaha C-40). To był mój wymarzony prezent, którego w gruncie rzeczy się nie spodziewałam (no dobra miałam mini przypuszczenia, ale tylko to). A rodzice mnie wrobili że ho ho! Ale to może innym razem.\
- Nowiutki telefonik, bo musze przyznać że ten w porównaniu z poprzednim to Niebo i Ziemia (mimo, że tamten tez jakiś fatalny nie był, 2 lata temu był najnowszy XD). Dla zainteresowanych- Samsung Galaxy S4 ^^ (takicudownypieknywpomarańczowejobudowiejaramsięłuhu)
- I książkę- 3 tom "Pieśni Lodu i Ognia" (dla nie wtajemniczonych częśnciej znany pod tytułem- "Gra o Tron"). I tez się cieszę, bo lubie czytać, choć z skruchą przyznaje że nie zdażyłam przeczytać 1 i 2 tomu, bo jakoś nie moge sie za nie zabarać. Ale uda mi się, bo jest ciekawie, tylko... no jakoś nie mogę XD
No i to tyle, ale i tak jestem megamegamega zadowolona. (A Wy moje drogie, chwalcie mi sie w komentarzach^^)
No co do rozdziału to proszę o komentarze, nawet od tych z Was co zwykle zachowują tryb ninja. To dla mnie istotne poznać opinie KAŻDEGO czytelnika, tym bardziej przy rozdziale który kosztował mnie tyle myslenia i coraz to nowych pomysłów. Oczywiście jestem otwarta na Wasze koncepcje dalszego poprowadzenia opowiadania (a nóż mi coś podpasuje ^^)
A teraz zapraszam do czytania.
Ach nie, wait, jeszcze jedno!
Chcę tylko ostrzec, że 17.01 wyjeżdżam na narty do Austrii i nie będzie mnie do dyspozycji przez tydzień (znaczy no biore laptopa itd. ale nie daje gwarancji, że będę miała na tyle dużo czasu, aby wszystko uzupełniać). Dlatego też rozdział będzie albo przed (no będzie ciężko, ale zobaczymy), albo po, albo w moje ferie, czyli jakoś w lutym. No musicie się uzbroić w cierpliwość (taaa, zawsze to mówie).
W każdym razie postaram sie zrobic co tylko w mojej mocy aby rozdział pojawił się jak najszybciej ^^
A teraz już serio, przejdźmy do opowiadania XD
Asgard późnym wieczorem
wydawał się być bardzo spokojnym miejscem. Wolnym od dziennego zgiełku oraz
gwaru. Przez pałacowe kolumny wpadało błyszczące światło Księżyca, oświetlające
pomieszczenia w królestwie.
W Sali Jadalnej, przy
długim biesiadnym stole siedział Loki. Przed nim stała mała miseczka z
jedzeniem, która miała mu służyć jako kolacja. Kłamca nie lubił jadać, kiedy
wszyscy na niego patrzyli, kiedy wokół panował nieznośny, rozpraszający hałas.
Po prostu nie lubił. Dla niego spożywanie posiłku było czymś co trzeba było
odbywać samotnie, nie zawracając sobie głowy rozmowami z innymi.
Loki wziął widelec do ręki
i włożył go do miski, grzebiąc w potrawce. W gruncie rzeczy nie odczuwał głodu,
ale czuł, że jak nic nie zje to znowu najdą go mdłości.
Miewał je zawsze, odkąd
tylko sięgał pamięcią. Nie wiedział czym były spowodowane, ani jakie mogą być
ich skutki. Może stała za tym jego drobna budowa oraz nierozsądne odżywianie
się. A raczej brak odżywiania się. Kłamca wychodził z założenia, że jedzenie
nie jest mu kompletnie potrzebne, że jest jedynie stratą czasu którego on nie
lubił marnować. Choć z drugiej strony był całkowicie świadom tego, że jest mu niezbędne
do życia. Czy tego chciał czy nie. Frigga często martwiła się o niego i o jego
zdrowie, które w dzieciństwie było dość marne. Często chorował oraz mdlał, a do
tego cały czas był blady jak ściana. Zupełnie jak wrak człowieka. To dlatego
nie lubił walczyć na miecze, bo wszyscy bali się go skrzywdzić. Bo wszyscy
współczuli mu. Nikt nie myślał, że w tak chorowitym chłopcu może być
jakakolwiek siła. Kompletnie nikt w niego nie wierzył. Z tego powodu zaczął
zagłębiać się w magię i księgi zaklęć. Postanowił sobie, że udowodni wszystkim
że jest coś wart, że jest silniejszy od nich. Frigga podarowała mu moce
magiczne, a on robił wszystko, aby je rozwinąć. Całymi dniami siedział w
królewskiej bibliotece, zaczytany w starych księgach magicznych, zupełnie
odcinając się od rzeczywistości. Nie obchodziły go zabawy w jakich
uczestniczyły inne dzieci, ani to że Odyn oczekiwał, że ten nauczy się jak
zostać wojownikiem. Nie zależało mu na tym.
- Widzę, że pewnych
przyzwyczajeń nie da się zmienić.
W progu drzwi stała Frigga.
Na jej szczupłym ciele spoczywała lazurowa suknia, związana w pasie słomianą
wstążką. Włosy natomiast ułożone miała w luźny warkocz, swobodnie opadający jej
na plecy.
Na widok kobiety Loki
podniósł się z ławy, odstawiając na bok miskę z jedzeniem.
- Nic nie zjadłeś-
stwierdziła Frigga, podchodząc do Kłamcy. W jej oczach można było ujrzeć
matczyną troskę.
- Nie mam apetytu-
powiedział wymijająco czarodziej, kierując wzrok w podłogę. Nie chciał oglądać
tego współczucia w jej oczach.
- Takimi słowami karmisz
mnie od kiedy byłeś dzieckiem. I mimo, że dobrze wiesz, że widzę twoje
kłamstwo, to dalej je powtarzasz.
- Chyba nie przyszłaś do
mnie, aby rozmawiać o jedzeniu. Co cię sprowadza?
- Martwię się o ciebie,
Loki. Od kiedy przejąłeś władzę dziwnie się zachowujesz. Do tego słyszałam, że
uwięziłeś Sif. Dlaczego?- spytała Frigga, patrząc uważnie na twarz swojego
syna, która nadal zwrócona była ku ziemi. Delikatnie uniosła rękę, łapiąc go za
podbródek i unosząc go do góry.- Lubię widzieć twoje oczy kiedy z tobą
rozmawiam.
Kłamca przełkną ślinę, a po
jego ciele przeszedł dziwny dreszcz. Kobieta wzbudzała w nim wyjątkowe uczucia.
Przyjemne… Nie czuł do niej odrazy, jako chyba do jedynej osoby w królestwie.
To ona zawsze stawała po jego stronie, broniąc jego racji. Nie pozwalała aby
działa mu się krzywda. Wiedział, że mu ufa, mimo że stracił zaufanie wszystkich
dokoła. Ale jej jedynej, nie.
- Uwięzienie jej było moim
obowiązkiem. Dopuściła się ataku na mnie. Nie mogę nikomu pozwalać na takie
zachowanie, bo stracę szacunek w oczach ludu- powiedział.
- Znowu twoja duma bierze
nad tobą górę. Ja i Odyn wychowywaliśmy cię, wpajając ci że czasami warto
schować dumę do kieszeni i okazać dobre serce. A wiem, że je posiadasz.
- Odyn mi wpajał tą
zasadę?! On sam nie umiał tego zrobić! Nie umiał przyznać się do błędu, chociaż
wszyscy wiedzieli że go popełnił. Nawet kiedy stałem przed nim w mojej
jotuńskiej postaci, nie umiał mi powiedzieć, że jestem dla niego tylko
reliktem, służącym za kartę przetargową.
- Twój ojciec cię kochał i
dobrze o tym…
- On nie jest moim ojcem!-
krzyknął Loki, robiąc krok do tyłu. Jego oczy pociemniały, a twarz nieco zbladła.-
Nie mam żadnej rodziny…
- A ja kim jestem dla
ciebie?- spytała kobieta.
Kłamca zamilkł, ściskając
usta w wąską kreskę. Jego sumienie walczyło z jego dumą.
- Nikim- odpowiedział w
końcu, patrząc wprost na Frigge. Duma jak zwykle zwyciężyła, ale tym razem
wygrana wiązała się z niesamowitą goryczą. Serce ścisnęło mu się w bólu, bo
dobrze wiedział, że tym razem powiedział o jedno kłamstwo za dużo. W złym
czasie i do złej osoby.
Kobieta uśmiechnęła się
tylko.
- Kiedyś te wszystkie
wygłaszane przez ciebie kłamstwa, zamienią się w pustkę która na zawsze
zamieszka w twoim sercu. A wtedy będziesz już sam- powiedziała i ruszyła w
stronę wyjścia. Loki czuł jak przez jego ciało przechodzi paraliżujący ból. Kończyny
odmówiły mu posłuszeństwa, a język nagle zapomniał jak się mówi. Nie mógł
uwierzyć, że zranił najważniejszą dla niego osobę. Że powiedział jej tak
okrutną rzecz, udowadniając tym samym, że nie ma serca. Jaki był głupi.
- Matko! Poczekaj…-
krzyknął, wreszcie odzyskując zdolność mowy. Frigga jednak nie zatrzymała się,
a już po chwili zniknęła w głębi korytarza.
- Cholera jasna!- przeklną Loki,
uderzając pięścią o stół, tak że leżąca na nim miska z jedzeniem delikatnie
podskoczyła. Był wściekły na siebie i na cały świat, mimo że wiedział iż była
to tylko i wyłącznie jego wina. Po prostu musiał wyładować swój gniew, bo czuł
że jeszcze chwila, a pałac stanie w płomieniach.
Chwycił za miskę z jedzeniem i
cisnął nią o jedną z kolumn. Szkło rozsypało się na wszystkie strony. Jeden
kawałek trafił w dłoń Lokiego, która niemal natychmiast pokryła się rubinem
krwi.
- Pięknie,
kurwa…- przeklną, siadając na ławie. Myślał, że dostatecznie się wyżył, jednak
ból tylko urósł. Oparł ręce na blacie i ukrył twarz w dłoniach.
Miał
nadzieje, że to wszystko to tylko kolejny koszmar, wyjątkowo realistyczny sen.
Niestety,
mylił się.
&&&
Rose po raz kolejny się
obudziła. Tej nocy był to już chyba 5 raz. Wszystko co się wydarzyło
poprzedniego dnia nie dawało jej spokoju i nie pozwalało jej normalnie
funkcjonować. Była zmęczona. Po prostu najprościej w świecie zmęczona.
Od kiedy tylko przyjechała z
Lokim do Asgardu, a właściwie to od kiedy poznała Lokiego, jej życie zamieniło
się w jedno wielki pasmo przygód, które nie zawsze były… pozytywne. Kłamca
przez ten czas był albo torturowany, albo porywany, albo zabijany. Ona
natomiast raz go musiała ratować, innym razem sama była powodem przez którego
cierpiał. Powoli przestawała za wszystkim nadążać. A teraz? Ktoś porwał Thora.
Ten cholerny nowy król porwał jej przyjaciela. Natomiast Loki zamiast go
ratować, chociaż o to się postarać, bawi się w władcę Asgardu robiąc przy tym
zamieszanie.
- Za dużo tego wszystkiego jak
na jednego człowieka- szepnęła do siebie. Poczuła w brzuchu ciche burknięcie. Uświadomiła
sobie, że nie jadała ostatnio regularnie, a jej organizm ewidentnie domagał się
jakiegoś posiłku. Bez zastanowienia postanowiła, że pójdzie sobie coś
przygotować skoro i tak nie może spać.
Powoli podniosła się z łóżka,
starając się nie robić niepotrzebnego hałasu. Na całe szczęście podłoga w ich
pokoju wykonana była z błyszczących płytek, a nie z drewna które przy każdym,
nawet najmniejszym ruchu wydawało okropne hałasy.
Kiedy dziewczynie udało się
spokojnie, dojść do drzwi i je otworzyć, usłyszała za plecami ciche
pomrukiwania. Violet. Znowu to samo, znowu coś jej się śniło. Sytuacja z Thorem
zdecydowanie nie poprawiła jej problemów z koszmarami, a przez fakt, że
Caroline i Vanessa wyjechały na kilka dni z powrotem na Ziemię, aby spotkać się
z rodziną, ta czuła się samotna jak nigdy dotąd. Izolowała się od niej oraz od
innych osób w Asgardzie. Po prostu to wszystko ją przytłoczyło.
Rose bardzo bała się o
przyjaciółkę. Znała Violet niemal od urodzenia i dobrze wiedziała jak bardzo
jest ona wrażliwa i jak mocno umie się poddać niektórym emocjom. A smutek
przeżywała najboleśniej. Czarodziejka miała kolejny powód, aby jak najszybciej
znaleźć Gromowładnego.
- Śpij dobrze, Violet- szepnęła
dziewczyna, zjawiając się obok łóżka blondynki i przykrywając ją szczelniej
kołdrą. Na jej słowa, ta zamilkła, a na jej twarzy pojawił się delikatny
uśmiech. Rose również się uśmiechnęła, po czym przeniosła się na korytarz.
Mijała kolejne pokoje, nie mogąc
się doczekać upragnionej kuchni. Wydawało jej się jakby pałac był jeszcze
większy, niż był w rzeczywistości.
- Chyba szybciej umrę z głodu, niż
zrobię sobie coś do jedzenia- mruknęła do siebie. Nagle jej uwagę zwróciło
ciche pojękiwanie dochodzące z Sali Jadalnej. Zupełnie jakby ktoś tam niezwykle
cierpiał, ale starał się to w sobie tłumić, co mu zresztą niezbyt wychodziło. Dziewczyna
z każda minutą nasłuchiwania tych niepokojących dźwięków, nabierała ochoty na
ich sprawdzenie. I tak zrobiła.
Najciszej jak tylko umiała
powędrowała do Sali Jadalnej. Na ławie, z twarzą ukrytą w dłoniach, siedział
Loki. Po jego ręku spływała strużka krwi, tworząc na podłodze niewielką,
rubinową kałużę. Rose nie miała pojęcia co było powodem tak opłakanego stanu
Kłamcy, którego w gruncie rzeczy dość ciężko złamać. Ale niepokoiło ją takie
zachowanie.
- Loki…- zaczęła, zjawiając się
nagle obok czarodzieja. Położyła mu dłoń na ramieniu, starając się przekazać
jak najwięcej wsparcia. Nie chciała go przytulać, nie chciała okazywać mu zbyt
pochopnie, niektórych uczuć, które on i tak by zapewne odrzucił. Wsparcie było jedyną rzeczą jaką mogła mu dać.
- Co ty tu robisz?- spytał cicho
Kłamca, odwracając na dziewczynę zimne, szmaragdowe oczy. Były zupełnie puste,
jakby pozbawione emocji. Dobrze wiedziała, że je ukrywał, gdzieś tam głęboko w
sercu. W sercu, które dawno temu okryła warstwa lodu, topniejąca niezwykle
rzadko. Za każdym razem gdy pękała, odbudowywał ją, bo nie chciał aby ktoś
zobaczył, że posiada zalążki wrażliwości. Robił wszystko, aby pozostać
bezuczuciowym w oczach innych.
- Jestem. Czy mógłbyś w końcu
zrozumieć, że nikt nie ma zamiaru ci zaszkodzić? Że nikt nie ma zamiaru cię
zlikwidować. Wiem, że posiadasz serce, gdzieś tam, głęboko. Co z tego, że
starasz się je uciszyć? Co z tego, że pokrywa je lód? Ja wiem, że umiesz
sprawić, że stopnieje.
Po tych słowach Rose nie przytuliła
Lokiego, jak to zwykła robić. Stała tylko w tej samej pozycji czekając na
odpowiedź lub jakikolwiek ruch ze strony Kłamcy.
Ten powoli wstał z ławy, stając naprzeciw
dziewczynie. Widział jej błyszczące oczy, jej niezwykle promienną twarz. Czuł
płynące od niej wsparcie. Czyżby ból minął?
- Dziękuję- szepną, obejmując
dziewczynę. To jedno proste słowo nigdy nie mogło wydostać się z jego gardła.
Słowo, które zmieniało każdą fatalną sytuację na lepsze. Jedno zwykłe słowo
umiejące zdziałać tak wiele dobrego.
Rose wtuliła się w ciało
Lokiego, czując promieniujące od niego zimno. Jednak mimo jego chłodnej natury,
wyczuwała ciepło, próbujące przebić się przez pokrywę lodu.
Nagle poczuła jak jej mięśnie
wiotczeją, natomiast ciało staje się bezwładne. Obraz przed jej oczami zaczął
wirować, wprawiając dziewczynę w stan osłupienia i chwilowego paraliżu. Nie
mogła się ruszyć, ani skupić się na jakiejkolwiek myśli. Jej powieki powoli
robiły się coraz cięższe, aż w końcu zupełnie się zamknęły.
Dalej była już tylko ciemność.
&&&
- Na pewno nie będzie niczego
pamiętać?- spytał Valestil, patrząc na nieprzytomną Rose, leżącą na łóżku w
pokoju Lokiego.
- Chyba nie wątpisz w moją
magię? To zaklęcie jest bezbłędne, z pewnością nie będzie żadnych niechcianych
niespodzianek- odparł Kłamca, siadając na krześle i wlepiając swój wzrok w
ścianę.
- Świetnie. Teraz wystarczy
tylko przetransportować ją do Alfheimu i wszystko już pójdzie z górki.
- Myślisz, że to się uda?
- Oczywiście. Skoro rzeczywiście
ta dziewczyna ma tak potężne moce, jak mówiłeś, to nic nie pamiętając z
pewnością będzie służyć za świetną broń- powiedział Valestil, uśmiechając się.
- A co potem?- drążył Loki, tym
razem zwracając swój wzrok na elfiego króla.
- Potem? Potem mój drogi Kłamco…
zabijesz naszą drogą księżniczkę tak jak mówi przepowiednia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)