Tak więc na początek chciałabym przeprosić za tak sporą, jak na mnie, nieobecność. Tak jak mówiłam, była to wina przede wszystkim- weny. Ona się po prostu ode mnie odwróciła na pewnien, spory okres i nic nie wskazywało na to, że dzisiaj o godzinie 19, tak nagle do mnie wróci. Gdyby była osobą to bym ja przytuliła, a potem spoliczkowała za tak długie opóźnienie XD
Nie ma co przedłużać, powiem tylko że następny rozdział pojawi się jakoś w niedzielę. To tyle ode mnie.
Zapraszam do czytania ;)
- Co z nim?- zapytała Rose,
okrywając się ciepłym, czerwonym kocem. .Dostała go kiedyś od mamy i nosiła go
niemal zawsze w torebce. Dziwnym trafem udało jej się nawet zabrać go do Asgardu.
I całe szczęście, bo inaczej pewnie by się załamała.
- Został zaniesiony do Sali
uzdrowień. Ale jego stan jest zły. Bardzo zły. Nie wiem czy mu się poprawi-
odpowiedział Thor z rezygnacja siadając na murku przed ogrodem królewskim.- A
jak ty się czujesz?
Rose nie odpowiadała. Na
jej obecny stan nie było żadnego określenia. Załamana wewnętrznie? To chyba i
tak za lekkie stwierdzenie. Ona była doprowadzona wręcz do skraju
wytrzymałości. Choć i tak było lepiej. Chwilę po zabiciu Amory czuła, że woli
umrzeć niż przez resztę swojego życia dzierżyć na barkach poczucie winy za
dokonanie morderstwa. Nie mogła się pogodzić z faktem, że stała się zwykłą…
zabójczynią. Że bez większych skrupułów wbiła czarodziejce kij w serce. Jak ona
to zrobiła? Może się tłumaczyć tym, że chciała dobrze. Że chciała uratować
Lokiem życie. Ale czy nie oszukuje tym samej siebie? Przecież w głębi serca ona
tego chciała. Chciała zemsty za to, że Amora nią manipulowała, że przez nią ona
raniła Lokiego i niemal go nie zabiła.
- Nie… nie wiem… serio nie
wiem- załkała Rose, spuszczając głowę. Miała świadomość tego, że przyszedł
odpowiedni czas aby opowiedzieć Thorowi całą historię.- Thor…
- Tak?
- Muszę ci coś powiedzieć.
Bardzo prawdopodobne, że znienawidzisz mnie za to, że wszyscy mnie znienawidzą.
Ale ja muszę. Jestem ci to winna- dziewczyna starała się jakoś okrążyć temat.
- O co chodzi?
- To moja wina. Wszystko
jest moja winą.
- Co?!- zapytał zdziwiony
Gromowładny nie mając pojęcia o co chodzi dziewczynie.
- To ja zwabiłam Lokiego w
pułapkę Amory. To ja się na nim wyżywałam i to ja sprawiłam że jest w tak
fatalnym stanie. A wszystko przez głupie pragnienie zemsty.
Thor nie wiedział co ma na
to powiedzieć. Wyznanie dziewczyny, zupełnie zaskoczyło boga piorunów. Nigdy
nie pomyślałby, że Rose będzie w stanie
zrobić coś tak okrutnego, z powodu tak małostkowej rzeczy jaką jest zazdrość. I
w tym momencie coś sobie uświadomił. Dziewczyna była odzwierciedleniem Lokiego.
On też został omotany żądzą zemsty. On też popełnił wiele głupot w związku z
nią. Byli jaki dwie krople wody. Tyle, że jego brat tylko moment posługiwał się
Rose, a ona poszła na całość. Wymyśliła plan i zwabiła Lokiego w sidła jego najgorszego
wroga. Niemal nieświadomie. Czy powinien jej wybaczyć coś takiego? Każdy chyba
zasługuje na drugą szansę.
- Trudno. Nie da się tego
cofnąć. Nie mogę uwierzyć że byłaś w stanie coś takiego zrobić, jednak nie mam
ci tego za złe. Nadal będziesz moją przyjaciółką, nadal będę z tobą rozmawiać i cię pocieszać. Pomogę
ci się pozbierać. Nie przejmuj się już- powiedział Thor, obejmując ramieniem
dziewczynę.
- Dziękuję. Boje się tylko…
że Loki mi już nigdy nie wybaczy tego co mu zrobiłam. Że już nigdy nie będzie w
stanie mi zaufać. Jak ja mogłam zrobić mu coś takiego?- powiedziała rozedrganym
głosem Rose, a po jej twarzy spłynęły łzy.
- Nie przejmuj się. Znasz
go na tyle długo, aby wiedzieć, że z pewnością będzie się chwilę wściekać,
dąsać i obrażać, ale potem mu przejdzie.
- Wątpię, Thor. Był żądny
zemsty na tobie tyle lat i jakoś długo mu nie przechodziło. A jak ze mną będzie
tak samo? Muszę go zobaczyć. Muszę- powiedziała Rose podrywając się do góry.
- Rose, nie wiem czy to
dobry pomysł…- zaczął Thor, ale dziewczyna już zmierzała w stronę Sali uzdrowień. Nic jej nie powstrzyma przed
odwiedzeniem Lokiego.
&&&
Rose biegła przez pałacowe
korytarze, nie zważając na mijające ją osoby i na doskwierające jej zmęczenie.
Musiała jak najszybciej zobaczyć się z Lokim i go przeprosić. Była mu to winna.
Kiedy weszła do
pomieszczenia w którym znajdował się Kłamca, ku jej zdziwieniu zastała tam Sif
i Trzech Wojów. Siedzieli w milczeniu, przypatrując się nieprzytomnemu Lokiem.
W pokoju panował spokój i ewidentnie było widać, że cała czwórka nad czymś się
głęboko zastanawiała.
- Co tu robicie?- zapytała
ze zdziwieniem dziewczyna, przerywając ciszę.
- Odwiedziliśmy go. Chyba
jesteśmy mu to winni- powiedział Volstagg, przeczesując ręką swoją burzę
rudych loków.
- Winni?- zapytała ze
zdziwieniem Rose.
- Jak chyba wiesz, nie
mieliśmy z Lokim zbyt dobrych stosunków. Ale widać, że ostatnio się zmienił.
diametralnie. Teraz jest nam trochę głupio…- dodał Fendral.
Rose uśmiechnęła się
delikatnie, a jej wzrok przeniósł się na Sif. Na jej twarzy nie było widać ani
współczucia ani smutku. Była wściekła. Chwilę potem poderwała się do góry i
ruszyła w stronę drzwi.
- Nic mu nie jestem winna-
syknęła i trzasnęła drzwiami.
- Sif!- krzyknął Volstagg i
wybiegł za boginią wojny. W ślad za nim ruszyli również Hugon i Fendral,
pozostawiając Rose samą.
Dziewczyna nie była pewna
tego co się przed chwilą wydarzyło. Jednak w tym momencie to nie było ważne.
Rose podeszła wolnym krokiem w stronę łóżka na którym leżał Loki. Wyglądał
troszkę lepiej niż w momencie kiedy znajdowali się w Jotunhaimie jednakże nadal
nie był w pełni sprawny. Jego twarz była pokryta licznymi ranami, a całe ciało
zbladło. Był również jeszcze chudszy niż wcześniej, ponieważ przez te wszystkie
dni nie przyjmował pożywienia. Wyglądał strasznie.
Rose usiadła na kancie
łóżka i złapała delikatnie dłoń Kłamcy. Była bardzo gładka oraz tak samo mocno
zimna. Wręcz lodowata.
- Nie powinnam była tego
robić. Wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz, jednak... nie wiem co wtedy
zrobię. Nie wytrzymam faktu, że mnie nienawidzisz- zaczęła dziewczyna, a w jej
oczach pojawiły się łzy. Szybko je starła.- Nigdy ci tego nie mówiła, może
dlatego że nie miałam odwagi, ale ja cię....
Zanim Rose zdążyła
dokończyć poczuła, że dłonie Lokiego zaczęły niemiłosiernie drżeć oraz stały
się jeszcze zimniejsze niż wcześniej. Jego skóra zmieniała swój kolor z
normalnego na Jotuński, a już chwile później powracała do swojego naturalnego
odcieniu. I tak w kółko. Dziewczyna raptownie wstała i z niepokojem zaczęła się
przyglądać temu co się dzieje. Oczy
Kłamcy były otwarte, a ich kolor również był raz czerwony, raz zielony. Jego
organizm wariował.
- Loki, co się dzieje?-
szepnęła Rose podchodząc do chłopaka, lecz nie mogła go dotknąć gdyż ten
wytwarzał tak wielkie pole magnetyczne, że odpychało dziewczynę. Była bezsilna.
Po chwili dreszcze
przeszły, skóra przybrała naturalny kolor, natomiast Kłamca zsunął się z łóżka
i wylądował na kolanach. Wyglądał tak bezbronnie. Rose czuła, że pole przestało
działać i może spokojnie podejść do chłopaka. Krok po kroku zbliżyła się do
Lokiego i delikatnie położyła mu rękę na ramieniu.
- Teraz już jest dobrze.
Już dobrze...- powiedziała dziewczyna wzdychając głośno. W jednej chwili oczy
chłopaka się otworzyły, nadal zmieniając swój kolor. Loki zauważając, że Rose
go dotyka, zaczął przeraźliwie wrzeszczeć, jakby ktoś go żywcem obdzierał ze
skóry. Dziewczyna odskoczyła, a jej serce zaczęło szybciej bić. Nie miała
zielonego pojęcia co się tutaj działo, reakcja Kłamcy przeraziła ją nie na
żarty. Chłopak zgiął się w pół, a jego oczy stały się szkarłatne. Wyglądał jak
demon, lub osoba przez nie opętana.
Było z nim coraz gorzej.