Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek tu zawitam. Miałam poprawiać to opowiadanie, a zamiast tego tworzyłam nowe, zupełnie zapominając o moim 'pierworodnym dziecku'. Dodatkowo nie miałam ani grama weny co do tej opowieści mimo, że zapowiedziałam drugą część już dawno, dawno temu. Obietnica poprzestała na niczym, bo nie byłam w stanie zamienić jej na czyny. Ale dziś, właśnie dziś, doznałam olśnienia. Prawie w amoku napisałam cały rozdział, odrywając się od komputera tylko na krótkie wędrówki do toalety, bo bałam się, że jakakolwiek przerwa sprawi, że moja wena na nowo zniknie, a moje nadzieje na tego fanfica znikną bezpowrotnie. Dlatego siedziałam i prawie dwie godziny pisałam nowy rozdział, zdumiona faktem, że jeszcze jestem w stanie to robić. Oczywiście nie jest on pełen akcji, może po tak długiej przerwie powinnam była postarać się nieco bardziej, ale osobiście jestem zadowolona z rezultatów. Potoczyły się nieco innym torem niż początkowo planowałam, ale bieg wydarzeń będzie prowadzić do ostatecznego planu.
Bardzo dużo nauczyłam się przez tę przerwę. Na pewno moje umiejętności pisarskie wzrosły, jestem już po napisaniu dwóch opowiadań, plus zaczęłam nieskończoną liczbę kolejnych, które mam zamiar skończyć w niedalekiej przyszłości. A moja głowa wciąż roi się od niewykorzystanych pomysłów, które kiedyś mogą stworzyć kolejne 'dzieła'.
Mam nadzieję, że ktoś z moich czytelników jeszcze tu jest, jeszcze czeka. Tym razem postaram się nie zawieść.
Mrs. Darkness
Dziewięć
światów zostało zbudowane na bardzo konkretnych zasadach.
Połączone były
ze sobą nierozłączną więzią sprawiając w ten sposób, że losy jednej krainy
ściśle oddziaływały na pozostałe osiem. Tak więc, jeżeli Asgard walił się na
łeb na szyję to i Alfheim, i Wanaheim, i nawet podziemny Nilfheim odczuwały
skutki problemów Wiecznego Królestwa. Jednak zwykli mieszkańcy, choć dobrze zdawali
sobie sprawę z takiego łańcucha przyczynowo- skutkowego nie byli świadomi, że
prócz nich istnieje coś jeszcze. I nie chodzi tu o nieodkryte cywilizacje. Tak
się zdarzyło, że wszechświat nie kończył się wyłącznie na tym w co wierzyli
Germanowie. Tego wszystkiego było więcej, znacznie więcej, a największa więź
pojawiła się wśród bogów nordyckich, greckich i egipskich. Ich rzeczywistości
powiązane były nie tylko wierzeniowo, ale te trzy światy zostały również skazane
na jedną konkretną przepowiednię zaplanowaną od wieków i zapisaną w księdze
Norn. Apokalipsę. Kres czasów, ostateczny koniec, zagłada nie tylko ludzkości,
ale wszystkiego co żywe i martwe, ziemskie czy nadprzyrodzone. Ale od tego
momentu dzieliły ich jeszcze setki tysięcy lat, w końcu data już dawno została
wyznaczona i nic nie wskazywało na ty, by w najbliższym czasie miała ulec
zmianie.
Hel
dowiedziała się o ów zmianie, całkowicie przypadkowo. Nikt nie przygotował jej
na takową ewentualność, niezależnie od tego jak wiele razy bogowie przypominali
jej o tym, że wcześniej czy później nadejdzie dzień sądu i ostateczny kres
czasów. Kres jej panowania. Bo następstwem zagłady miała być wieczna szczęśliwość,
radość, a przede wszystkim- brak śmierci. Jeżeli ludzie nie umierają to znaczy
tyle, że nie ma miejsca dla królowej krainy zmarłych. Najgorsze w tym wszystkim
było to, że ona sama musiała wypełnić pradawną przepowiednię; z własnej woli
skazać się na męczarnię znacznie gorszą niż to co przeżywała przez miliony lat,
zamknięta w podziemnej krainie wypełnionej po brzegi ubolewającymi duszami
grzeszników. Na takie poświęcenie nawet ona nie była jeszcze gotowa.
- Mój ojciec
po raz kolejny sprowadził na mnie nieszczęście – powiedziała do siebie, tonem
pozbawionym emocji, a jednocześnie tak złowrogim, że nawet szczątki gnijące na
dnie kotłów wypełnionych piekielnym ogniem wzdrygnęły się w strachu. Kobieta
wiedziała, że Loki jeszcze nie jeden raz przysporzy jej niechcianych problemów –
żywy czy martwy, wciąż stanowił niemałe zagrożenie. Nawet w jego obecnym
położeniu, gdy był zdany jedynie na jej łaskę mógł okazać się znacznie bardziej
niebezpieczny niż ktokolwiek mógłby się po nim spodziewać. Ale Hel znała
swojego ojca na tyle dobrze, by mieć tą świadomość, że właśnie teraz, na końcu
jego szalonego, pogmatwanego umysłu powoli rodzi się plan ucieczki – oszukał ją
nie jeden raz i nic, ale to nic nie wskazywało na to, by miał zamiar
zaprzestać.
- Wezwijcie
go! – rozkazała krótko, zwracając się do zakapturzonych postaci, których lubiła
nazywać Żniwiarzami. Można powiedzieć, że nadawali śmierci charakteru,
przechadzając się po królestwie z kosami dzierżonymi w kościstych palcach. Ale
ich głównym zadaniem było przede wszystkim wykonywanie zadań powierzonych im
przez ich królową. I może jeszcze utrzymywali jej zdrowe zmysły w ryzach, aby
samotność przypadkiem nie odbiła się piętnem na jej i tak już podupadłym
zdrowiu psychicznym. W końcu komu przyda się szalona królowa?
***
Loki od bardzo
długiego czasu nie był świadomy tego co działo się wokół niego. Nie wiedział
jaki był dzień, jaki miesiąc, nie potrafił rozróżnić nocy od mroku, bo tylko
takie występowały w Krainie Hel. Przez większość czasu siedział nieprzytomny w
celi, zmuszając się do tego by dalej oddychać, by nie stracić zmysłów,
niezależnie od tego jak bardzo tutejsze potwory starały się o to, by uczynić z
niego szaleńca. Hel zadbała, by jego dusza wciąż była ściśle połączona z jego
słabym ciałem, potęgując tym jego ból. Bo w końcu nie mógł umrzeć od ran, a
jego skóra, ciało, kończyny nie mogły nie wytrzymać zadawanego im cierpienia,
niezależnie od tego ile razy łamane czy rozrywane były – i tak następnego dnia
lub, żeby było zabawniej, kilka dni później, wszystko wracało do normy. W ten
sposób jego córka mogła w nieskończoność kontynuować swoje tortury,
przynajmniej w połowie dopełniając swojej zemsty. Jakby miał jakikolwiek wybór
co do tego gdzie ją umieścić. To był jedyny sposób, żeby zatrzymać ją żywą.
No… prawie
żywą.
Ale ona tego
nie rozumiała. Kobieta była przekonana, że zrobił to dlatego, by uczynić swoje
własne życie znacznie wygodniejszym, bez córki na głowie, która bez przerwy zajmowałaby
jego myśli. Jednak czy była blisko czy daleko, w odległej krainie – tak czy
inaczej nie potrafił przestać o niej myśleć. Nie mógł powiedzieć, że zasługiwał
na tytuł ojca roku, ale zrobił wszystko co było w jego mocy, by zapewnić jej
bezpieczeństwo. I co dostał w zamian? Jedynie ból, cierpienie i wieczne męki –
na tyle zdał się jego genialny plan.
Chyba nie oczekiwałeś, że przyjmie cię czerwonym
dywanem i dźwiękiem harf? Zasłużyłeś na wszystko co cię spotyka, jeżeli nie ze
względu na nią, to ze względu na wszystko inne. Zniszczyłeś tyle osób, że to
nigdy się nie skończy.
Loki przeklął
cicho, gdy głos w jego głowie po raz kolejny dał o sobie znać. Powoli zaczynał
się zastanawiać czy może rzeczywiście nie oszalał; może to, że tu wylądował
było jedynie nieuniknionym skutkiem, ironicznym podsumowaniem całego jego,
niezbyt urokliwego, życia. Czy fakt, że już wcześniej słyszał w głowie ten
przeklęty głos, coś na kształt kompasu moralnego, jego własnego kata – czy pobyt
w piekle jedynie zaostrzy jego komentarze? A może jego życie to jedynie iluzja,
przelotny sen, z którego jedyną prawdziwą rzeczą było jego szaleństwo? „Pleciesz
głupoty. Samotność nigdy ci nie służyła” skarcił się w myślach, odsuwając na
bok rozterki drugiego rzędu. Musiał się stąd wydostać, jeżeli nie dla siebie to
chociażby dla Rose. Rose. Co się z
nią stało, gdy umarła? Co stało się z jej duszą wielokrotnie splamioną przez
działania Kłamcy? Sprowadził ją na złą drogę, zrobił z niej kogoś kim nigdy nie
była, kim nigdy nie powinna się stać. Tylko dlatego, że Loki tego chciał, że
jej potrzebował i nie potrafił pozwolić jej odejść.
- Królowa cię
wzywa! – z przemyśleń wyrwał go chłodny, stalowy głos dochodzący zza kamiennych
drzwi prowadzących do jego celi. Momentalnie poczuł jak temperatura w
pomieszczeniu spada o kilkanaście stopni w dół, a jego skóra stopniowo zmienia
swój kolor. To się nie dzieje, pomyślał,
obserwując jak jego niezdrowo blade ręce z każdą sekundą przybierają niebieski
odcień. Nawet nie zorientował się, gdy na jego błękitnym nadgarstku zaciska się
trupia, koścista dłoń Żniwiarza sprawiając, że z trudem jest w stanie złapać
kolejny oddech. Przed oczami pojawiają się czarne plamy, a on traci kontakt z
rzeczywistością w momencie, gdy siłą zostaje wywleczony ze swojej celi.
Kiedy udaje mu
się odzyskać przytomność znajduje się już w zupełnie innym miejscu; nie są to
lochy, ani sala tortur, z którą zaznajomił się na tyle dobrze, by móc ją poznać
nawet, gdyby jakimś cudem królowa postanowiła odebrać mu zdolność wzroku.
Zamglonym, rozproszonym spojrzeniem rozgląda się wokół siebie, nie będąc w
stanie skupić się na niczym co się tam znajduje. Ma wrażenie, że jego klatka
piersiowa przygnieciona jest czymś co najmniej tak ciężkim jak młot Thora, a
mimo wszystko wciąż jest w stanie oddychać. Nie rozumie co się dzieje, jego
dotychczas czysty umysł, zaśmiecony jedynie nieprzychylnym mu głosem, teraz był
całkowicie ogłupiały na okoliczności w jakich się znalazł. I to właśnie
niepokoiło go najbardziej.
- Po raz
kolejny mam przez ciebie problemy – cichy, melancholijny głos dobiegł go z
któregoś punktu, umieszczonego sam nie był pewien gdzie. Ale był to znajomy
głos, bardzo znajomy, choć on nie był w stanie zlokalizować w swojej pamięci
tego skąd dokładnie go znał. Czemu miał wrażenie jakby jego mózg z nieznanych
mu przyczyn stopił się w plazmę, z której on już na pewno nie będzie mieć
żadnego pożytku? Czy to możliwe, że oszalał?
- Nie rozumiem…
gdzie… gdzie jestem? – spytał, ochrypłym głosem, nie mogąc oswoić się z tym jak
w tej chwili brzmiał. Jego wzrok wciąż błądził po ciemnym pomieszczeniu, całkowicie
nie odnajdując się w otaczającym go mroku do którego już od kilku minut
powinien był się przyzwyczaić. Dlatego prócz podejrzeń szaleństwa zaczynał
rozważać ślepotę, choć nie mógł być już niczego pewien. Nie, gdy jego umysł
został zmącony tak wieloma znakami zapytania, które zamiast znikać jedynie się
powielały.
- No tak. Twój
umysł. Nie martw się, ojcze, niedługo
wróci ci jasność myślenia. W między czasie wytłumaczę ci powód twojego…
przybycia – nieznany głos po raz kolejny odbił się echem po otaczającym go
pomieszczeniu, wracając do niego z taką częstotliwością, że nie był w stanie
powstrzymać się przed tym by zasłonić uszy przed niechcianym i wyjątkowo
nieprzyjemnym, hałasem. I zrobiłby tu, gdyby nie szczęknięcie metalu
oplatającego jego smukłe nadgarstki na tyle ciasno, by odcisnąć na nich swoje
piętno. Kajdany. Był więźniem, był ojcem. Był martwy. Loki. Jego własne imię przyszło do niego w chwili olśnienia,
wracając mu resztę jego sprawnego umysłu, zwracając mu wzrok i wrażliwość na
doznania zewnętrzne. Wciąż czuł się wyobcowany we własnym ciele, jednak
zdecydowanie wolał to od ziejącej w czaszce pustki i braku zdolności do oceny
obecnej sytuacji. A z tego co zdołał wywnioskować przez te kilka dłużących się
sekund to tyle, że jego sytuacja była… patowa. Bo zdążył się przekonać, że
jedyną rzeczą gorszą od tortur była jego córka we własnej osobie, zwracająca
się do niego w tak spokojny sposób jakby zaraz miała go skrócić o głowę. Gorzej
będzie, jeżeli w przypływie pomysłowości posunie się do tego, że Loki będzie
musiał tą głowę własnoręcznie złapać.
- Jeżeli
znudziło ci się torturowanie mnie to zapewniam cię, jestem o wiele bardziej
przydatny poza więziennymi lochami – odpowiedział nonszalancko, skupiając
zielone tęczówki na znudzonej twarzy Hel. Na jej lewym ramieniu usadził się
czarny szkielet kruka, którego kobieta co jakiś czas raczyła kawałkami mięsa i
czarnowłosy musiał się bardzo postarać, by nie obrazować sobie tego w jaki
sposób pozyskała owo mięso. Jednego był pewien – nie należało ono do
zwierzęcia.
- Nie jesteś
mi do niczego przydatny. Zrobiłeś więcej złego nawet nie wychylając się poza
swoją celę. A teraz wszystkim nam przyjdzie za to płacić ogromną cenę – spokój Hel
uderzył w Lokiego znacznie mocniej niż gdyby wymierzyła w niego gniewnym tonem.
A dodatkowo wprowadziła go w znaczną dezorientację, co w jego przypadku było
nie lada wyczynem.
- Chyba musisz
mówić jaśniej, córeczko. Znany jestem z wielu umiejętności, ale czytanie w myślach
zdecydowanie nie jest jedną z nich.
- Chyba znana
ci jest przepowiednia dotycząca Regnaroku? – spytała nagle kobieta, na co otrzymała
zdziwione spojrzenie czarnowłosego i delikatne skinienie głową, choć z jego
twarzy można było wyczytać jawne zaciekawienie. Nie mógł się nawet spodziewać
do czego ta zmierza.- Ale jestem prawie pewna, że nie masz pojęcia o tym, że wszystkie
apokalipsy połączone są ze sobą nierozrywaną więzią.
- No
oczywiście, że tak. Gdy jedyna kraina upada, reszta upada wraz z nią. To chyba
oczywiste…
- Nie, Loki.
Nie mówię tu tylko o naszych krainach. Nie jesteśmy sami. Istnieje znacznie
więcej niż dziewięć krain, które zdążyłeś poznać wzdłuż i wszerz podczas
swojego życia. Wszechświat jest znacznie bardziej złożony, ale przekonałam się
o tym zdecydowanie za późno – przerwała na chwilę, gwałtownie podnosząc się z
majestatycznego tronu i nie zważając na swoją pozycję, zeszła po schodach, powoli
kierując się w stronę klęczącego u jej stóp, Lokiego. Dopiero z bliska była w
stanie zobaczyć w jak opłakanym stanie było ciało jego ojca; tortury dały swój
rezultat o wiele mocniej niż początkowo planowała. Zużyte brudne szaty
niechlujnie wisiały na kościstym ciele czarnowłosego, a przez jego cienką,
bladą skórę bardzo widocznie przebijał się ostry szkielet, zamieniający byłego
boga w kreaturę bliską truposzowi. Kości policzkowe mężczyzny odznaczały się na
zmęczonej twarzy znaczenie wyraźniej niż do tej pory, natomiast zielone oczy
utraciły swój żywy kolor i przybrały barwę brudnego stawu. I jak ona miała to
teraz odkręcić?
- Pradawne
wyrocznie związały ze sobą trzy różne wyznania, wydając na nie ten sam wiążący
wyrok. Narodziły się razem i razem miały umrzeć. A jeden nordycki bóg miał
zacząć apokalipsę reszty – dokończyła, patrząc znacząco na Lokiego, którego
wyraz twarzy powoli zmieniał się ze zdziwienia na stopniowe rozumienie tego co
właśnie powiedziała Hel. On miał zacząć apokalipsę. On był początkiem końca.
Szkoda tylko, że nikt go wcześniej nie ostrzegł, że jego osoba będzie początkiem
końca więcej niż dziewięciu światów, które znał od dziecka.
- Ale ja nie
żyję. Jak niby miałabym rozpocząć Regnarok skoro gniję w twojej krainie? –
spytał, gdy jego zmęczony umysł nie potrafił dłużej łączyć obcych mu faktów.
Zbyt wiele nowych informacji spływało na niego w zbyt krótkim czasie, a on nie
potrafił zrobić nic więcej jak zdać się na swoją córkę, licząc, że będzie na
tyle przychylna by wytłumaczyć mu zaistniałe nieścisłości. W końcu po to go
chyba wezwała.
- Właśnie w
tym cały problem. Nie żyjesz. Twoja śmierć spowodowała rozłam w łańcuchu
stworzonym milenia przed tym jak się urodziłeś. Otworzyłeś pomiędzy nami takie
dziury czasoprzestrzenne, że bogowie bez problemu zaczęli przechodzić między
krainami, jakby przechodzili przez otwarte wrota. Nastał chaos, Loki. Chaos w
którym przyjdzie nam zginąć znacznie gorszą śmiercią niż to co czekało cię
ostatnim razem.
Mężczyzna
otworzył szerzej oczy, nie spodziewając się tak skomplikowanej odpowiedzi. Nie
spodziewał się również, że zostanie ona wypowiedziana z tak wieloma emocjami; w
końcu Hel zdecydowanie nie należała do tych ‘wylewnych’ kobiet. Jeżeli chaos
wywołuje u Królowej Zmarłych tak silne wzburzenie to ich sytuacja jest gorzej niż
patowa. Jest beznadziejna. Z drugiej strony… Loki był bogiem chaosu. Nikt inny
nie odnajdywał się w zamieszaniu tak dobrze jak on. Wystarczyło jedynie, żeby
wydostał się z tej śmierdzącej zgnilizną krainy, a z łatwością doprowadzi
wszystko do znanego im porządku.
- Wypuść mnie –
zaczął, a widząc jak jedna brew na kościstej twarzy Hel unosi się w górę,
uśmiechnął się cwaniacko, przywołując do siebie najczęściej używaną przez niego
maskę. Maskę kłamcy. - Dobrze wiesz, że tylko ja jestem w stanie to naprawić. Z
tego co rozumiem różni bogowie pozmieniali swoje stanowiska, apokalipsa może przyjść
nieoczekiwanie i to nie z mojej winy, a to znaczy, że potrzebujesz kogoś kto pogrzebie
trochę w chaosie by wydobyć z niego porządek. Chyba nie znasz osoby, która
nadawałaby się do tej pracy lepiej niż ja.
Hel patrzyła
chwilę na ojca z powątpiewaniem jasno wypisanym na jej zmęczonej twarzy. Ale
nie miała wyboru. Dobrze wiedziała, że jedynym sposobem na wyjście z problemu
jest główny jego sprawca. Zwalczała ogień ogniem i to jak na razie była jej
jedyna broń. Nawet tytuł Królowej Zmarłych na niewiele się zdał w zaistniałej
sytuacji.
Jeden ruch
dłoni przywołał Kłamcę do porządku, pozbawiając go raniących nadgarstki kajdan
i odziewając go w jego standardowy strój, dodatkowo wracając mu nieco zdrowia
na którym usilnie żerowała podczas jego pobytu w Krainie Zmarłych. Intensywna
zieleń wróciła do jego tęczówek, a wraz z nią wrócił charakterystyczny błysk
zwiastujący nadchodzące problemy.
- Zrobię
wszystko co w mojej mocy, by naprawić szkody, które wyrządziłem. Możesz mi
zaufać – powiedział czarnowłosy, kłaniając się przed kobietą, a na jego ustach
po raz kolejny zawitał niebezpieczny półuśmiech.
- Tobie nie
wolno ufać, Loki – Hel odparła beznamiętnie, odwracając się do niego plecami i
po raz kolejny zasiadła na swoim tronie, obserwując jak jej ojciec powoli
oddala się w stronę wyjścia z Królestwa. Właśnie wtedy przypomniała się o
jeszcze jednej istotnej sprawie z którą powinna zaznajomić Kłamcę.- Jest
jeszcze jedna rzecz, która może cię zaciekawić – powiedziała, sprawiając, że Loki
zatrzymał się wpół kroku, obracając się w stronę kobiety. – Twoja Rose nie
przepadła. Wciąż możesz ją odzyskać.
- Skoro nie ma
jej u ciebie to raczej wątpię w to, żeby Valhalla oddała mi ją z powrotem.
- Oh, nie odda
ci jej. Bo jej nie posiada. Przejął ją mój… kolega po fachu. Ale ostrzegam –
kobieta przekrzywiła głowę, ukazując swoją mniej urodziwą stronę, rozciągającą
się w krzywym uśmiechu – jest znacznie trudniejszy w obyciu ode mnie.
***
Dziewczyna nie
była pewna tego gdzie się znajduje, jakim cudem się tu znalazła, ani jak długo
leży zamknięta w czterech ścianach widząc jedynie ciemność i słysząc krzyki
oraz ujadanie ludzi, błagających o litość. Czuła pieczenie skóry, to jak powoli
żarzące uczucie wypalało ją od środka, tak że obawiała się, że niedługo nie
pozostanie z niej nic więcej jak resztki dymu i siarki. Chciała krzyczeć, ale
każda próba wydania z siebie choć odrobiny głosu kończyła się tym, że dźwięki
dławiły się w jej gardle pozostawiając ją bez tchu i chęci na dalszą walkę. Nie
miała pojęcia jak długo będzie w stanie to jeszcze znosić.
- I co ja mam
z tobą zrobić? – niespodziewanie usłyszała obok siebie głos. Nie przypominał on
żadnego z tych, które krzyczały do niej o pomoc. Nie, ten głos był przyjemny
dla ucha, głęboki, z delikatną chrypką drażniącą struny głosowe. Ale wciąż był
dla niej niczym więcej jak obcym głosem, mówiącym do niej bardziej logicznie
niż morze innych głosów, które nie miały najmniejszego sensu. I to zaczynało ją
martwić, bo miała okazję żyć w tak dziwnych miejscach, że wcale nie zdziwiłaby
się, gdyby następnym krokiem byłaby utrata zmysłów. Czy ona w ogóle umarła czy
to był jedynie koszmar z którego nie potrafi się obudzić?
- Nie śnisz,
skarbie. Nie jestem aż tak zdolny by kontrolować twoje zdrowie psychiczne, więc
tu też nie ma powodów do obaw – po raz kolejny tajemniczy mówca odezwał się do
niej, ale tym razem słyszała w jego głosie znaczące rozbawienie. Jej nie było
do śmiechu. – Zaczynam mieć wrażenie, że możesz mi się przydać, Rose.
Nagle oślepiło
ją światło. Jej ręce skrępowane były za jej plecami, natomiast ona klęczała na
środku przestronnego pomieszczenia, choć jeszcze chwilę wcześniej była całkowicie
pewna, że leżała na zimnej posadzce w klaustrofobicznej celi. Dodatkowo
otaczające ją głosy całkowicie ucichły, pozostawiając po sobie przyjemną,
dudniącą w uszach ciszę. Nigdy nie była za nią tak wdzięczna jak teraz.
Niepewnie rozejrzała się wokół, skupiając uwagę na symetrycznych kolumnach,
umieszczonych w każdym z czterech rogów kwadratowego pomieszczenia wyłożonego
zdumiewającym, czerwonym marmurem. Była pewna, że kolor budowli sprawia dziwne
wrażenie, jakby ten płonął. Naprzeciwko niej znajdował się natomiast znaczących
rozmiarów tron na którym rozsadzony był mężczyzna, którego głos słyszała
wcześniej. Ale skąd wiedziała, że należał właśnie do niego?
- Łatwo
zapadam w pamięć. To jedna z moich niewielu zalet – odparł i teraz Rose była
pewna, że to on wcześniej prowadził z nią tą specyficzną jednostronną rozmowę,
która swoim charakterem zahaczała o monolog. Zmrużyła oczy, dokładniej
przyglądając się twarzy nieznajomego. Był przystojny, temu nie mogła
zaprzeczyć. Smukłą twarz, naznaczoną kilkoma zmarszczkami okalał delikatny,
ciemny zarost. Pełne usta, wykrzywione były w delikatnym uśmiechu, natomiast
jaskrawo niebieskie oczy lustrowały drobną sylwetkę dziewczyny jakby chcąc
ocenić to o czym ta myśli. Ubrany był w czerń, jednak nie był to prosty
garnitur, jakiego mogłaby się spodziewać. Jego strój wyglądał jak wyrwany z XVI
wiecznej Francji, z kołnierzem przeplatanym czerwoną, krwistą nicią i
czerwonymi zwiewnymi rękawami. Dziewczyna powoli zaczynała mieć wrażenie, że
zamiast umrzeć przypadkowo cofnęła się w czasie.
- Spokojnie,
wciąż tkwisz w swoim ulubionym XXI wieku. Ja natomiast zawsze miałem słabość do
mody Walezjuszów. Nie można winić mężczyzny za jego upodobania, zwłaszcza, gdy
to jedna z niewielu rzeczy o których może decydować – nieznajomy odpowiedział
na myśli Rose, po raz kolejny wyprowadzając ją tym z równowagi.
- Kim jesteś? –
zapytała w końcu, zdumiona tym, że wreszcie była w stanie przemówić. Jej głos
był stanowczy, choć nieco zachrypnięty, ale to nie przeszkadzało jej, by
wyrazić w tych dwóch słowach cały gromadzący się w niej gniew. W ostatnim
czasie miała go pod dostatkiem.
- Oh no tak,
gdzie moje maniery – mężczyzna zaśmiał się, a Rose mogła przysiąc, że widziała
jak w jego oczach przez ułamek sekundy tańczą czerwone iskierki. Obserwowała
jak ten podnosi się z tronu i wolnym, ostrożnym krokiem zbliża się w jej
stronę, ostatecznie kucając naprzeciwko niej. Jego dłoń powędrowała na jej
podbródek, nakierowując jej spojrzenie prosto na przejrzyście niebieskie
tęczówki.- Mam na imię Hades, a ty, Rose od teraz jesteś moją zabawką.
'długi, wcinający się w uszy pisk'
OdpowiedzUsuńPrzylazłam tu by sobie poczytać, poinspirować się, a tu BUM! nowy rozdział, nowa historia z rewelacyjnym początkiem, wciągającą treścią i... i... Nosz kurde brak mi słów!
Już przy pierwszym rozdziale ogłaszam, że jestem fanką Twojego opowiadania zarówno starego jak i nowego oraz pytam: kiedy następny rozdział, bo szczerze nie mogę się doczekać!
Nie życzę weny, by nie zapeszyć, ale serdecznie pozdrawiam,
Candy
opowiadaniazmidgardu.blogspot.com
Bardzo cieszy mnie, że zajrzałaś. Mam wrażenie, że wszyscy już tu o mnie zapomnieli, ale wcale mnie to nie dziwi- dwa lata przerwy, czego tu oczekiwać?
OdpowiedzUsuńW każdym razie nowy rozdział postaram się napisać, gdy wrócę z Londynu i wreszcie będę miała dostęp do laptopa (to jest jutro). Nie wiem czy uda mi się napisać go za jednym podejściem, bo ustawiłam sobie próg naprawdę wysoko (jeżeli chodzi o sam temat drugiej części). Czeka mnie dużo szukania w internecie, ale research zawsze był mojà ulubioną częścią tworzenia historii.
W wolnym czasie na pewno do ciebie zajrzę.
Pozdrawiam,
Mrs. Darkness
Tak się cieszę! To pierwsze fanfiction jakie czytałam w życiu i cały czas miałam nadzieję, że do niego wrócisz! Niesamowicie się cieszę!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBłagam pisz częściej, bo strasznie tęskniłam za tym opowiadaniem :D
OdpowiedzUsuńWooo jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób jest to napisane. Czyta się fantastycznie. A i sama historia mnie zainteresowała. Przyznaję, że nie czytałam wcześniejszych rozdziałów, ale chyba zaraz się za to zabiorę. Mam nadzieję, że nie porzuciłaś tego opowiadania i dane mi będzie przeczytać ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba! Boje się, że jeżeli nie poprawię tego co jest wcześniej (a już powoli wzięłam się za składanie kawałków do kupy) to nie ruszę dalej, choć mam już zarys następnego rozdziału i tego co mniej więcej mogłoby się dziać. Jednocześnie pisze teraz ff o FrostIron, bo potrzebowałam trochę cierpiącego Lokiego, a skoro Marvel nie jest w stanie mi tego zapewnić to sama to sobie napiszę XD Idzie mi całkiem nieźlę, więc jak już zrobię zapas rozdziałów to pewnie załącze linka do wattpada.
UsuńPostaram się zabrać też za tą historię, choć krótko u mnie z czasem ze względu na pracę, która pochłania jego zdecydowaną większość (resztę odsypiam).
Tak czy inaczej dziękuję i mam nadzieję, że reszta również przypadnie ci do gustu.
Pozdrawiam,
Mrs. Darkness
To... Gdzie kolejny rozdział? Cięgle czekam :D
OdpowiedzUsuń